Jak już informowaliśmy, w ostatni weekend lipca 2017 roku na terenie Puszczy Białowieskiej doszło do brutalnego napadu na ekipę Polsat News. Podczas ataku próbowano potrącić samochodem operatora stacji. Kiedy ten schronił się wśród drzew został zaatakowany przez dwóch mężczyzn, z których jeden uderzył go w głowę i powalił na ziemię. Drugi z mężczyzn ukradł kamerę. Po kilkunastu minutach samochód ze sprawcami napadu przejechał w okolice miejsca zdarzenia wyrzucając kamerę w krzaki. Sprzęt został zniszczony, a karty pamięci i baterie skradzione. Poszkodowany operator jest na miesięcznym zwolnieniu lekarskim.
Tego samego dnia policja zatrzymała sprawców napadu – dwóch mężczyzn (22 i 47 lat), którzy pracowali dla jednej z firm zajmujących się wycinką drzew w Puszczy Białowieskiej. Prokuratura postawiła im zarzuty rozboju, połączonego z uszkodzeniem ciała za co grozi od 2 do 12 lat. Dodatkowo prokuratura wnosiła o areszt, twierdząc, że zatrzymani mogą mataczyć w śledztwie. Mężczyźni mieli spędzić za kratami dwa miesiące. Wczoraj, także na wniosek prokuratury, zostali zwolnieni z aresztu.
Z takiego obrotu sprawy zadowolony jest minister środowiska. – Cieszę się, że wyszli z tego aresztu – powiedział na antenie TVP Info Jan Szyszko. Minister stwierdził także, że szczegółów pobicia nie zna, ale nie rozumie dlaczego jednych ludzi zamyka się w areszcie, a innych, podejrzewanych o podobny czyn, już nie.
Co ciekawe, pod koniec lipca minister twierdził, że o sprawie dowiedział się od dziennikarzy. Jednocześnie wyrażał ubolewanie z powodu tego „incydentu” i dodawał, że jeśli przy okazji zaatakowania operatora Polsatu doszło do przekroczenia prawa, to „trzeba z tego wyciągnąć wnioski”.