Kataryna rozstała się z „Do Rzeczy”, jej tekst o dzieciach homoseksualistów „niezgodny z linią redakcji”

Kataryna

Blogerka Kataryna zakończyła współpracę z tygodnikiem „Do Rzeczy” (Orle Pióro), po tym jak odmówiono publikacji jest felietonu dotyczącego rejestrowania przez polskie urzędy dwójki osób tej samej płci jako rodziców. – Felieton został odrzucony jako niezgodny z linią redakcji – poinformowała Kataryna.

O zakończeniu współpracy z „Do Rzeczy” Kataryna poinformowała w poniedziałek rano. – Dzisiejszy numer „Do Rzeczy” już bez mojego felietonu, nie będzie go też w kolejnych. Felieton jaki napisałam do dzisiejszego wydania został uznany za odrzucony jako sprzeczny z linią redakcji, w związku z tym zrezygnowałam z dalszej współpracy – wyjaśniła na Twitterze.

Jednocześnie zamieściła link do swojego felietonu zatytułowanego „Dzieci gorszego sortu”, który zamieściła na własnym blogu. W tekście Kataryna komentuje wypowiedź Rzecznika Praw Dziecka Mikołaja Pawlaka na temat orzeczenia w sprawie 4-letniego Wiktora wychowywanego w Wielkiej Brytanii przez parę Polek. Kobiety chciały, żeby urodzony na Wyspach chłopiec miał także polskie obywatelstwo, ale nasz urząd stanu cywilnego odmówił wpisania do ksiąg aktu urodzenia dziecka, w którym rodzicami są dwie matki.

Mikołaj Pawlak przyjął tę decyzję z satysfakcją. – Sędziów przekonały moje argumenty, że to precedens zagrażający systemowi prawnemu. Dziecko jest obywatelem polskim. Pomogę mu załatwić formalności – te fragmenty jego wypowiedzi przytoczyła Kataryna w swoim felietonie.

Skrytykowała też takie nastawienie. – Wątpię, żeby matka Wiktora chciała kiedykolwiek skorzystać z pomocy Rzecznika Praw Dziecka, ale jeśli tak się stanie, usłużny rzecznik szybko się przekona, że sprawa jest bardziej skomplikowana i nie wystarcza sądownie zakazać transkrypcji zagranicznego aktu urodzenia dziecka. Jeśli Wiktor ma mieć polski akt urodzenia, trzeba mu będzie wymyślić ojca, bo polskie dziecko ojca mieć musi, nawet jak go nie ma. Jeśli ojciec jest nieznany matka i tak musi podać w urzędzie jakieś męskie imię jako imię ojca, jeśli tego nie zrobi, imię ojca wymyśli dziecku…kierownik urzędu stanu cywilnego, jako nazwisko wpisując nazwisko panieńskie matki – opisała.

– Pod tym względem mamy w Polsce jedną wielką fikcję, ale rozumiem, że wpisywanie nieistniejących ojców do aktów urodzenia dzieci nikomu nie przeszkadza, w każdym razie nie na tyle, żeby ten problem jakoś rozwiązać – zaznaczyła. – Moje znajome lesbijki chciały mieć dziecko i mają – urodziła je jedna z nich po zabiegu sztucznego zapłodnienia w zagranicznej klinice. Dzisiaj dziecko ma rok, a w akcie urodzenia ojca o oryginalnym imieniu, bo takie wybrał dla niego kierownik urzędu stanu cywilnego – dodała.

Zdaniem Kataryny w tej sytuacji Mikołaj Pawlak nie kierował się dobrem dziecka. – W teoretycznych dyskusjach można sobie pozwolić na komfort pryncypialności i cieszyć się, że państwo dało słuszny odpór „tęczowej zarazie”, ale dobrze byłoby zauważyć, że niektóre problemy takich rodzin jak moje znajome i ich małe dziecko są całkiem realne. I pewnie niektóre dałoby się jakoś rozwiązać bez „zagrażania systemowi prawnemu” gdyby Rzecznik Praw Dziecka zrozumiał, że jest także rzecznikiem takich dzieci, a ułatwienie im życia naprawdę nie zniszczy tradycyjnej rodziny – stwierdziła.

-I piszę to z pozycji osoby, która jest zdecydowaną przeciwniczką przyznania parom homoseksualnym prawa do adopcji cudzych dzieci bo nie uważam, że istnieje coś takiego jak „prawo do dziecka”, państwo nie ma żadnego obowiązku zapewnić każdemu spełnienia jego marzeń o dziecku i nie ma to nic wspólnego z dyskryminacją – zaznaczyła Kataryna.

Dzisiejszy numer „Do Rzeczy” już bez mojego felietonu, nie będzie go też w kolejnych. Felieton jaki napisałam do dzisiejszego wydania został uznany za odrzucony jako sprzeczny z linią redakcji, w związku z tym zrezygnowałam z dalszej współpracy. https://t.co/Elgi5ZTiNG

— kataryna (@katarynaaa) December 9, 2019

Kataryna współpracowała z „Do Rzeczy” od debiutu rynkowego tygodnika na początku 2013 roku.

Według danych ZKDP w pierwszych trzech kwartałach br. średnia sprzedaż ogółem „Do Rzeczy” wynosiła 31 418 egz., o 10,3 proc. mniej niż rok wcześniej. Natomiast serwis internetowy DoRzeczy.pl we wrześniu br. zanotował 1,67 mln realnych użytkowników i 15,55 mln odsłon (według badania Gemius/PBI).

Horubała odszedł z „Do Rzeczy”, bo nie pozwolono mu skrytykować Ziemkiewicza

W kwietniu ub.r. redaktor naczelny „Do Rzeczy” Paweł Lisicki nie zgodził się, żeby ówczesny wicenaczelny pisma Andrzej Horubała w artykule o obchodach rocznicy Marca ’68 Horubała opisał m.in. tweet publicysty tego tytułu Rafała Ziemkiewicza o treści: „Przez wiele lat przekonywałem rodaków, że powinniśmy Izrael wspierać. Dziś przez paru głupich względnie chciwych parchów czuję się z tym jak palant”.

W tej sytuacji Horubała odszedł z tygodnika. – Okazuje się, że nie mogę wyrazić swojej opinii na temat skandalicznego wyrażenia użytego przez Rafała Ziemkiewicza. Skoro tak, to moja misja w piśmie najwyraźniej dobiegła końca. Odchodzę więc z redakcji tygodnika „Do Rzeczy”, w którym od początku pełniłem funkcję zastępcy redaktora naczelnego – wyjaśnił.

W połowie ub.r. Andrzej Horubała zaczął pracę w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej jako pełnomocnik dyrektora ds. audytu produkcji.

Na okładkach „Do Rzeczy” „dyktatura LGBT” i „homoterror”

W tygodniku „Do Rzeczy” wielokrotnie krytykowano działania organizacji apelujących o przyznanie dodatkowych praw osobom homoseksualnym. Niektóre z takich publikacji były eksponowane na okładkach tygodnika.

W marcu br. zamieszczono tam zdjęcie prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego i wiceprezydenta Pawła Rabieja (ten drugi do zdeklarowany homoseksualista, był krytykowany za wypowiedź, że pierwszym etapem zmian prawa na korzyść mniejszości seksualnych ma być legalizacja związków partnerskich, a ostatnim – możliwość adopcji dzieci). Fotografii włodarzy stolicy towarzyszył napis „Nadciąga dyktatura LGBT. Jak się przed nią bronić?”.

Natomiast w połowie czerwca br. na okładce „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz gryzł tęczową flagę, a napis brzmiał: „Homoterror. – Nie dam się złamać – Rafał A. Ziemkiewicz odpiera atak tęczowej propagandy.

W ub.r. Orle Pióro, które oprócz tygodnika „Do Rzeczy” i jego portalu wydaje miesięcznik „Historia Do Rzeczy”, zanotowało spadek wpływów sprzedażowych o 5,7 proc. do 16,22 mln zł oraz 15 tys. zł zysku netto (wobec 1,31 mln zł rok wcześniej). Na rentowności firmy zaciążył odpis w wysokości 1,77 mln zł dotyczący należności od Ruchu.

81 proc. udziałów Orlego Pióra ma notowała na warszawskiej giełdzie PMPG Polskie Media, właściciel m.in. tygodnika „Wprost”. W trzecim kwartale br. grupa kapitałowa PMPG Polskie Media osiągnęła wzrost przychodów o 19,2 proc. do 13,27 mln zł oraz zysku netto ze 129 tys. zł do 1,77 mln zł. W sierpniu br. ogłosiła przegląd opcji strategicznych, w ramach którego bierze pod uwagę m.in. pozyskania inwestorów oraz sprzedaż i kupno aktywów.