lona Michalak, aktywistka bydgoskiej opozycji ulicznej, postanowiła sprawdzić, czy lokalny tytuł „Express Bydgoski” przejęty przez PKN Orlen stosuje polityczną cenzurę ogłoszeń. Wpadła na ten pomysł, gdy usłyszała, że w maju br. Radio Gdańsk odmówiło publikacji spotu urzędu miasta zapraszającego mieszkańców na obchody Święta Wolności i Praw Obywatelskich.
Michalak w internecie wykupiła ogłoszenie drobne za 84 zł: „Wózek do chrustu tanio kupię. Węgiel po 2700 tona. Jak żyć, premierze?”. System ogłoszenie zaakceptował, miało się ukazać 10 czerwca br. Wcześniej jednak zadzwonił mężczyzna z biura ogłoszeń prasowych – materiał „nie jest zgodny z linią programową wydawnictwa” – orzekł. Po konsultacji z prawnikiem wyciął słowo „premierze”. Michalak, przyparta do muru, zgodziła się na cenzurę: – Pracownik wyjaśnił mi, że to nie pierwszy raz, gdy anulowane są ogłoszenia o podobnej wymowie.
Ale dopiero jej drugie ogłoszenie wzbudziło w „Expressie Bydgoskim” popłoch.
SŁODKOMDLĄCA PROPAGANDA
„Benzyna ponad 8 zł. Fiata Punto tanio sprzedam, bo już nie jeżdżę. Jak żyć, panie Mateuszu. Obywatel” – Michalak wklepała w system. Ogłoszenie przyjęto. Miało się ukazać w „Expressie Bydgoskim” 16 czerwca br. Tym razem telefon z biura ogłoszeń był błyskawiczny.
– Nie mogę opublikować pani ogłoszenia.
– Dlaczego?
– Bo tutaj jest „Mateuszu”.
***
To tylko fragment tekstu Krzysztofa Boczka.