W piątek w głównym wydaniu „Wiadomości” przytoczono wypowiedź nauczycielki Małgorzaty Biernackiej o zadowoleniu z podwyżki pensji. Szybko wyjaśniła ona, że to komentarz z ub.r. – Jest to manipulacja i propaganda ze strony telewizji. Z całego serca popieram kolegów i koleżanki po fachu, sama również biorę udział w proteście – poinformowała Biernacka.
Słowa Małgorzaty Biernackiej zacytowano w materiale Bartłomieja Graczaka „Pomimo podwyżek nauczyciele grożą strajkiem”. W relacji przypomniano, że w 2015 roku ówczesna szefowa ministerstwa edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska zapowiedziała, że w budżecie na 2016 rok nie ma pieniędzy na podniesienie wynagrodzeń nauczycieli.
– Pensje zaczęły rosnąć dopiero w 2017 roku. Pierwszą transzę przyznano na początku tego roku, druga ruszy 1 września. Rozłożone na półtora roku podwyżki to wzrost pensji o 16 proc. – opisał reporter. Przytoczył też krótki komentarz obecnej minister edukacji Anny Zalewskiej, że w efekcie podwyżek nauczyciel z minimalnym wynagrodzeniem będzie zarabiał o ponad 500 zł więcej, a ten ze średnim wynagrodzeniem – o ponad 800 zł więcej.
Następnie zacytowano wypowiedź Małgorzaty Biernackiej, nauczycielki z podstawówki nr 1 w Szczecinie. – Podwyżka była satysfakcjonująca, jestem zadowolona z tych podwyżek. Oczywiście zawsze może być lepiej, ale nie narzekajmy, jest OK – stwierdziła, mówiąc do mikrofonu z logo TVP3 Szczecin.
– Ale nie wszyscy są zadowoleni, związkowcy chcą wrócić do rozmów – zaznaczył Bartłomiej Graczak. I przytoczył wypowiedź wiceminister edukacji Marzeny Machałek, że to prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz zerwał te rozmowy.
Pomimo podwyżek nauczyciele grożą strajkiemhttps://t.co/y9OChivfq8
— WiadomościTVP (@WiadomosciTVP) 22 marca 2019
Późnym wieczorem Małgorzata Biernacka odniosła się na Facebooku do tego materiału. Podkreśliła, że krótkiego wywiadu udzielała w ub.r. lokalnej stacji. – Jest on wyrwany z kontekstu i został teraz wykorzystany przez TVP bez mojej wiedzy i zgody.
Jest to manipulacja i propaganda ze strony telewizji. Z całego serca popieram kolegów i koleżanki po fachu, sama również biorę udział w proteście – podkreśliła.
– Oczywiście, że nie byłam zadowolona z płacy, jaką otrzymywałam za swoją ciężka pracę. Jak wiadomo nawet po tamtych podwyżkach pensja nauczyciela kontraktowego (bo takim jestem) wystarcza tylko na przeżycie od 1. do 1. Jestem jednak osobą z natury optymistyczną, więc cieszyłam się na tamtą chwilę, że sytuacja zaczyna się poprawiać. Starałam się odpowiedzieć najbardziej dyplomatyczne jak potrafiłam – dodała w komentarzu do swojego wpisu. – W tamtym momencie nie spodziewałam się, że kiedykolwiek moje słowa zostaną wykorzystane do tłamszenia protestu nauczycieli, którzy walczą o godne zarobki. Gdybym wiedziała, że jako grupa zawodowa zabierzemy wreszcie zdecydowany głos w tej sprawie nie siliłabym się na dyplomację, a raczej powiedziałabym prawdę. Sama w tej chwili w proteście biorę udział – zaznaczyła.
Dodajmy, że na pokazywanej przy jej wypowiedzi belce z nazwiskiem i funkcją nauczycielki nie zaznaczono, że to słowa sprzed roku. Takie oznaczenie znalazło się natomiast w ujęciu z komentarzem z minionego czwartku działacza nauczycielskiej „Solidarności”.
Bartłomiej Graczak, odpowiadając za zastrzeżenia dziennikarzy na Twitterze, stwierdził, że nie wiedział, że wypowiedź Małgorzaty Biernackiej pochodzi z ub.r., szykując materiał, korzystał z zasobów TVP3 Szczecin. Przeprosił za ten błąd, zwrócił natomiast uwagę, że skoro przed rokiem nauczycielka nie narzekała na podwyżki, to jej wypowiedź jest nadal aktualna, bo podwyższanie pensji rozciągnięto na półtora roku.
Nieprawdziwy zarzut manipulacji wypowiedziami na szkolnym korytarzu
W materiale Bartłomieja Graczaka pokazano też krótkie komentarze dwojga nauczycieli z różnych szkół nagrane w tym samym miejscu szkolnego korytarza (na ścianach są identyczne ozdoby). Jedna z tych osób obawiała się, że wskutek zapowiadanego strajku ucierpią uczniowie, a druga stwierdziła, że jej zarobki jako nauczyciela dyplomowanego nie są rewelacyjne.
Niektórzy internauci dopatrywali się manipulacji w tym, że w tym samym miejscu nagrano komentarze nauczycieli z różnych szkół. – Research w #WiadomościTVP na najwyższym poziomie. Znaleźli 2 identyczne szkoły: jedna w Kołobrzegu, druga w Stargardzie, a w tych szkołach dwóch nauczycieli pasujących pod tezę. Można? Można – kpił na Twitterze Daniel Adamski, były dyrektor informacji w Radiu ZET.
Research w #WiadomościTVP na najwyższym poziomie. Znaleźli 2 identyczne szkoły: jedna w Kołobrzegu, druga w Stargardzie, a w tych szkołach dwóch nauczycieli pasujących pod tezę. Można? Można. pic.twitter.com/OB8XelpUqv
— Daniel Adamski (@D_Adamski) 22 marca 2019
Inni internauci szybko wyjaśnili, jak to się stało, że w jednej szkole byli nauczyciele z placówek z różnych miast: w czwartek W Szkole Podstawowej nr 2 z Oddziałami Integracyjnymi w Stargardzie odbyła się ogólnopolska inauguracji akcji „Dzień nowych technologii w edukacji”.
Taki wpis przytoczył na swoim profilu twitterowym Jarosław Olechowski, dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. – Kolejny fake news na temat „Wiadomości”: jeden z internautów zarzucił redakcji manipulacje – po czym wykasował tweet, bo doczytał i zorientował się, że sam manipuluje. Ale fałszywa informacja poszła w świat podana m.in. przez Agnieszkę Pomaską (to posłanka PO – przyp.) – skomentował.
Kolejny fake news na temat @WiadomosciTVP jeden z internautów zarzucił redakcji manipulacje – po czym wykasował tweet, bo doczytał i zorientował się, ze sam manipuluje. Ale fałszywa informacja poszła w świat podana https://t.co/4OQSW5NKfQ. przez @pomaska pic.twitter.com/GBsdsqJNjC
— Jarek Olechowski (@OlechowskiJarek) 22 marca 2019
Według badania Nielsen Audience Measurement w lutym br. średnia oglądalność głównego wydania „Wiadomości” wynosiła 2,96 mln widzów, z czego 2,39 mln w TVP1, a 577 tys. w TVP Info.