– Nowy zarząd Ruchu musi udowodnić, że firma może przynosić zysk. Mam wrażenie, że na szczeblu rządowym ustalono, aby nie odpuszczać tej ścieżki kolportażu, aby uchronić Polaków przed wykluczeniem prasowym – mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Bogusław Chrabota, prezes Izby Wydawców Prasy i redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”. Ruch w czwartek przedstawił wydawcom plan restrukturyzacji, maksymalnie do czerwca spółka ma znaleźć inwestora.
W połowie grudnia ub.r. kolejny raz zmienił się zarząd Ruchu, który od kilku miesięcy balansuje na krawędzi upadku. Odwołany został wieloletni wiceprezes Marek Podstawa, a członek zarządu Bogumiła Rak złożyła rezygnację. Do zarządu mianowano Tomasza Swata i Piotra Regulskiego, a od początku stycznia nowym prezesem jest Miłosz Szulc.
O tych roszadach zdecydował Alior Bank, który udzielił Ruchowi dużego kredytu obrotowego, więc obecnie jest jego największym wierzycielem. Jednocześnie informowano, że w ratowanie firmy kolporterskiej zaangażują się inne koncerny państwowe: Orlen i Poczta Polska. Zapowiadano, że Orlen szybko wykupi od Ruchu zapasy papierosów i odda mu je w komis. Ma to dać dystrybutorowi ok. 20 mln zł zastrzyku finansowego na bieżącą działalność. Docelowo Orlen miał przejąć pion detaliczny Ruchu (obejmujący przede wszystkim ok. 1,7 tys. własnych kiosków), żeby sprzedawać w nim nie tylko prasę, lecz także produkty spożywcze swojej marki O!.
Poczta Polska była przymierzana do przejęcia działalności kolportażowej Ruchu. Firma szybko jednak zaznaczyła, że w takim razie oczekuje wprowadzenia podobnych przepisów jak w krajach zachodu Europy, „w których poczty narodowe są wspierane w tych działaniach przez państwo”. Orlen i Poczta mają nie chcieć wspierać Ruchu, dopóki jest to podmiot prywatny, należący do holenderskiej spółki Lurena Investments, kontrolowanej przez jego wieloletniego prezesa Igora Chalupca.
Natomiast Alior Bank pod koniec grudnia ub.r. złożył do UOKiK-u wniosek o zgodę na tymczasowe przejęcie Ruchu, zaznaczono, że bank nie chce być właścicielem spółki, która do końca stycznia br. ma przedstawić plan restrukturyzacji. W ubiegłym tygodniu Urząd wyraził zgodę na tymczasowe przejęcie dystrybutora przez bank.
Nowy plan
Z kolei w czwartek doszło do spotkania zarządu spółki z przedstawicielami Alior Banku oraz wydawców. Przedstawiono im plan restrukturyzacji spółki, który firma miała już dostarczyć nadzorcy sądowemu 25 stycznia br. (rolę nadzorcy sądowego pełni Zimmerman Filipiak Restrukturyzacja). Pytana przez nas o ocenę planu restrukturyzacji nie chce zdradzać szczegółów, przekazała nam jedynie, że „o działaniach Ruchu będzie informować w przyszłym tygodniu”.
Wydawcy albo nie chcą w ogóle komentować spotkania, albo wypowiadają się o obecnej sytuacji Ruchu bardzo oszczędnie. Większość ostrożnie podchodzi wydawania ocen, ale ma nadzieję, że plan znalezienia docelowego inwestora rzeczywiście uda się zrealizować do czerwca br., co zagwarantuje kolporterowi prasy stałą płynność finansową. Sama spółka nie chciała na razie komentować czwartkowych ustaleń, tłumacząc, że do późnych godzin nocnych trwa posiedzenie rady nadzorczej spółki na którym mogą również zapaść istotne dla firmy decyzje.
Zobowiązania Ruchu
Wobec Alior Banku spółka ma 106 mln zł zobowiązań plus 57 mln zł gwarancji innych wierzytelności. Wydawcom objętym układem firma kolporterska na początku września była winna 164 mln zł, największymi wierzycielami w tej grupie są Ringier Axel Springer Polska (28,7 mln zł, z czego 5 mln zł objęte gwarancjami Alior Banku), Wydawnictwo Bauer (22,8 mln zł, 10 mln zł z gwarancjami), Agora (19,4 mln zł), Edipresse Polska (9,6 mln zł, 2,5 mln zł z gwarancjami), ZPR Media (8,1 mln zł) oraz Infor Biznes i Polska Press Grupa (po 6,8 mln zł). Zobowiązania wobec innych podmiotów wynosiły natomiast 33 mln zł.
W ub.r. Ruch zanotował 1,34 mld zł wpływów, wobec 1,46 mld zł rok wcześniej, oraz 56,8 mln zł straty netto (w 2016 roku strata netto wyniosła 12,8 mln zł). Oprócz zarządzania własną siecią kiosków i saloników prasowych firma dostarcza prasę (ok. 3,7 tys. tytułów) do kilkunastu tys. innych punktów sprzedaży, m.in. małych sklepów i supermarketów (od niedawna do ponad 2 tys. sklepów Biedronka).
Według danych Izby Wydawców Prasy w ub.r. Ruch miał 29,9 proc. udziału w rynku dystrybucji prasy. Liderem był Kolporter z 51,9 proc. udziału, a trzeci Garmond Press miał 13,1 proc. ________________________________________________________________________________________________
O ocenę sytuacji Ruchu poprosiliśmy Bogusława Chrabotę, prezesa Izby Wydawców Prasy, która reprezentuje interesy wydawców i bierze udział w rozmowach ze spółką. Wywiad został przeprowadzony jeszcze przed czwartkowym zebraniem z wydawcami.
Nikola Bochyńska, Wirtualnemedia.pl: Przypomnijmy, że o trudnej sytuacji Ruchu media informują co najmniej od lipca br. Spółka ZPR Media, wydawca m.in. „Super Expressu” najpierw złożyła wniosek do sądu o upadłość Ruchu, a Time o postępowanie sanacyjne. Co musiało się stać, żeby rynek stwierdził, że należy coś z tym zrobić?
Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”: Wcześniej nie zajmowałem się tematem kolportażu i dystrybucją prasy, to nie był mój temat. Wszystko się jednak zmieniło, kiedy zostałem wybrany prezesem Izby Wydawców Prasy. Postawiliśmy sobie w IWP za cel ratowanie spółki, a tak naprawdę nie chodziło o nią, ale o dotarcie, jakie zapewnia. Ruch oferuje naszym czytelnikom prenumeratę, obsługuje sprzedaż detaliczną. W wypadku Gremi Media w znacznie większym stopniu liczy się prenumerata, ale jeśli chodzi o takie wydawnictwa jak Polska Press, Bauer czy Burda – ich głównym sposobem dystrybucji jest sprzedaż detaliczna. Polski rynek jest komplementarny i konkurencyjny, mamy trzy firmy zajmujące się kolportażem. Ale ich obszary działanie nie do końca się pokrywają. Zatem wywrócenie się jednego z nich oznacza wykluczenie prasowe jakiegoś regionu. Nie ma żadnej gwarancji, że w miejsce Ruchu pojawiłby się nowy kolporter. Zadanie było dość karkołomne, trudna praca, polegająca na znalezieniu mechanizmów wsparcia. Kwestia Ruchu to był jeden z dwóch celów, jakie sobie postawiłem. Mam wrażenie, że poważne zaangażowanie rządu – którego część z wydawców sobie życzyła, a część nie – spowodowała, że wygenerowało konkretne propozycje działań ratunkowych. Mam nadzieję, że te działania sanacyjne odegnają wizję wykluczenia prasowego znacznej części Polski.
Na jakim etapie są obecnie rozmowy wydawców ze spółkami, które miałyby przejąć kontrolę nad Ruchem?
Z tego co wiem, trwają bardzo poważne i zaawansowane rozmowy na temat przejęcia Ruchu przez inne podmioty: Orlen, Pocztę Polską, pojawia się także Polski Fundusz Rozwoju. Trudne rozmowy trwają od września. Dzisiaj doprowadziły do przejęcia upadającego Ruchu przez inny podmiot – Alior Bank, który jest teraz odpowiedzialny finansowo za Ruch i ma środki, by tej odpowiedzialności podołać.
Jak pan ocenia wstępny plan restrukturyzacji w oparciu o pomoc Orlenu, Poczty Polskiej i Alior Banku?
Kupno papierosów dla Ruchu przez Orlen jest jakimś rozwiązaniem. Ruch nie będzie musiał od razu za nie płacić, ale spółka będzie w stanie na bieżąco finansować zakupy prasy. To jest jakieś rozwiązanie – czy docelowe – nie wiem. Na dzisiaj jestem optymistą. Operacja została przeprowadzona, co dowodzi, że Orlen ma poważne intencje. Kolejnym działaniem będzie pewnie przejęcie akcji, acz po restrukturyzacji Ruchu, udanym układzie z wierzycielami i oddłużeniu. Oczywiście nowy zarząd musi udowodnić, że firma może przynosić zysk. Mam wrażenie, że na szczeblu rządowym ustalono, aby nie odpuszczać tej ścieżki kolportażu, aby uchronić Polaków przed wykluczeniem prasowym.
Idea wsparcia rynku prasy z budżetu państwa nie jest nowa. Ingerencja rządu w jakąś część tego rynku nie powoduje ryzyka uzależnienia go od pieniędzy państwowych?
Po pierwsze interwencji jeszcze nie było. Po drugie oczywiście istnieje ryzyko, że politycy, będą chcieli zakłócić proces dystrybucji na równych zasadach. To nasz warunek: rozmawiamy z każdym, ale kto da równe zasady dystrybucji i dostępu. Niedopuszczalna będzie sytuacja, kiedy przykładowo „Playboy” będzie leżał pod ladą, a „Gość Niedzielny” na ladzie. Zależy nam na tym, aby istniały równe prawa dla wydawców. Będziemy to sprawdzać, będziemy angażować się w proces kontroli. Jeśli nie będzie stosowana ta zasada – wycofamy nadziały prasy.
Kto będzie to kontrolować?
Po pierwsze: wydawcy mają swojego członka w zarządzie. Po wtóre: mają prawo do posiadania członka w radzie nadzorczej. Po trzecie: wszystkie rozmowy są prowadzone z zastrzeżeniem równych zasad. W związku z tym, jeżeli powstanie nowa firma, albo będzie to na przykład jedna ze spółek-córek Orlenu będziemy dawali nadziały prasy pod warunkiem ich uczciwego i rzetelnego rozliczania oraz dostarczania. Zastrzegamy, że jesteśmy chętni, wręcz momentami entuzjastycznie nastawieni do współpracy z instytucją państwową, która przejmie kolportaż. Warunek jest jednak jeden: podpisanie porozumienia o równych prawach i deklaracja, że nie będzie nierównego dostępu do niektórych tytułów.
Nie wystarczyłoby, aby kioski Ruchu przejęła konkurencja? Dwie spółki nie dałyby rady obsłużyć całego rynku? Gotowość deklarował i Garmond Press, i Kolporter.
Może i dwie spółki dałyby radę obsłużyć cały rynek, ale nie mieliśmy okazji przetestowania tego rozwiązania. My nie handlujemy Ruchem, on jest zadłużony w Alior Banku, to Alior podejmuje dzisiaj – zresztą wspólnie z zarządcą sądowym decyzje dotyczące Ruchu. Złożyliśmy zresztą propozycję jako wydawcy kupna Ruchu. Podzielilibyśmy się udziałami, przejęlibyśmy odpowiedzialność. Ani Ruch, ani Alior nie był i nie jest tym zainteresowany. Jesteśmy zdani na to, jak ten proces będzie prowadził Alior, a później Orlen.
Dotychczasowe wierzytelności wydawców należy spisać na straty i liczyć, że nie stracą jeszcze więcej?
Rzeczywiście wydawcom zależy na tym, aby odzyskać chociaż część wierzytelności. Bardzo nam zależy na tym, aby pieniądze, które się nam należą zostały zapłacone. Kto daje większą gwarancję zapłacenia tych pieniędzy – ten dla nas jest bardziej wiarygodny. Natomiast większość wydawców uważa, że wiarygodność jest po stronie dużych podmiotów, takich jak Orlen. Koncern nie robi tego wyłącznie z pobudek politycznych czy humanitarnych, ponieważ zależy mu na ratowaniu prasy. Chce po prostu uruchomić nowy format swojej oferty handlowej i dołączyć do portfolio niewielkie punkty detaliczne w których będzie można kupić nie benzynę, a hot doga, coca-colę, kawę i gazetę.
Jerzy Szmid, szef Garmond Press powiedział na posiedzeniu sejmowej komisji kultury, że sprawa Ruchu to „sprawa do sprawdzenia dla komisji śledczej”. Pan się z tym stwierdzeniem zgodzi?
Kto dopuścił do takiej sytuacji – powinna to zbadać Prokuratura i służby. Z tego co wiem, już się tym zajmują. Firma działała komercyjnie. Była to firma prywatna, która nie rozliczała się zgodnie z naszymi oczekiwaniami za pełne nakłady prasy. Była albo źle zarządzana, albo finansowo przeszarżowana, albo zarząd zarabiał za wiele. Nie zajmuję się audytem Ruchu, ale wiem, że ta firma – z tradycją 100-letnią – była zarządzana tak, że w pewnym momencie z tytułu jednej z podstawowych działalności, czyli kolportażu – wykazywała stratę. Oczywiście są tacy, którzy na tym samym procesie zarabiają. Reorganizacja starego podmiotu, dawnej państwowej firmy okazała się jednak dużo trudniejsza niż stworzenie nowej, prywatnej.
Napisał Pan w „Rzeczpospolitej” tekst: „Ruch bliski upadku, zdychanie stulatka”. Co przeważyło, że zdecydował się Pan tak jawnie zabrać głos i ocenić sytuację spółki?
Z jednej strony mamy Izbę Wydawców Prasy, która jest niczym innym, tylko samorządem w sensie gospodarczym, dbającym o wspólne interesy. Z drugiej strony każdy członek Izby jest konkurentem na tym samym rynku. „Rzeczpospolita” konkuruje z „Gazetą Wyborczą”, „Dziennikiem Gazetą Prawną” itd. Czym innym jest wspólny interes branży, który reprezentuję, o który zabiegam na rzecz wszystkich podmiotów tej branży, a czym innym są bilateralne relacje firm: na przykład kontrakty między Ruchem, Garmondem a Gremi czy Agorą, kimkolwiek. Nawet nie mam prawa wiedzieć, jak wyglądają relacje handlowe innych wydawców z kolporterami. Jestem absolutnie zdystansowany do wiedzy na temat relacji handlowych poszczególnych podmiotów. W pewnym momencie uderzyłem jednak ręką w stół – ktoś w Ruchu „zasnął”, licząc, że inni zrobią wszystko za niego. I to uderzenie usłyszano. Tekst powstał po to, by przyspieszyć pewne procesy – i przyspieszył.
Jak udaje się łączyć obowiązki prezesa Izby, który jednocześnie musi reprezentować interes wszystkich wydawców i naczelnego, który przecież w pewien sposób reprezentuje również swoje wydawnictwo?
Walczę o interes branży, unikam sytuacji Nemo iudex in causa sua („Nikt nie może być sędzią we własnej sprawie”), a interes branży to istnienie kolportażu. Istnienie kolportażu oznacza zasięg, czyli możliwość sprzedaży. Możliwość sprzedaży to sytuacja w której ludzie mogą kupić prasę i zaspokoić swoją potrzebę wiedzy. Właśnie o to chodzi. W jakimś sensie to moje motto, a zadanie to dbać o polskiego czytelnika. Dziękuję za rozmowę. ________________________________________________________________________________________________
Bogusław Chrabota kieruje redakcją „Rzeczpospolitej” od stycznia 2013 roku – wygrał konkurs na stanowisko redaktora naczelnego, ogłoszony po odwołaniu Tomasza Wróblewskiego. W styczniu br. kolejny raz przedłużył kontrakt z wydawcą, pozostanie na stanowisku do 2021 roku.
Wcześniej przez 20 lat pracował w Telewizji Polsat, gdzie pełnił funkcje m.in. dyrektora programowego, szefa anteny, dyrektora zarządzającego, szefa kanałów tematycznych, szefa informacji i publicystyki, oprawy. Od czerwca ub.r. jest również prezesem Izby Wydawców Prasy (IWP). Zastąpił Wiesława Podkańskiego, który piastował to stanowisko od 15 lat.