Rafał Trzaskowski pokonał Patryka Jakiego w pierwszej turze wyborów samorządowych w Warszawie i ma zostać prezydentem tego miasta – wynika z sondażowych danych Ipsos. – Patryk Jaki był bohaterem pozytywnym telewizji publicznej, a Trzaskowski TVN-u. Nie chodzi tylko o telewizję publiczną, a o całą kampanię PiS-u – ocenia Piotr Zaremba, publicysta.
Z sondażu late poll (to badanie, które jest realizowane w dniu wyborów, po zakończeniu głosowania na podstawie cząstkowych wyników wyborów z wybranych losowo komisji), wynika, że PiS zdobyło 33 proc. głosów, Koalicja Obywatelska – 26,7 proc., Polskie Stronnictwo Ludowe 13,6 proc., Sojusz Lewicy Demokratycznej 6,6 proc.; Ruch Kukiz’15 – 5,9 proc., Bezpartyjni – 5,8 proc.; Wolność – 1,5 proc., Razem – 1,5 proc. i Ruch Narodowy – 1,3 proc.
W dużych miastach lepsze wyniki osiągnęła Koalicja Obywatelska, ale to PiS zwyciężyło w większej liczbie sejmików (wynikiem 9 do 7). Państwowa Komisja Wyborcza nie podała jeszcze oficjalnych wyników wyborów, ale wiadomo już na podstawie sondaży, że los stolicy rozstrzygnął się w pierwszej turze i to Rafał Trzaskowski, a nie Patryk Jaki będzie prezydentem Warszawy.
Po wstępnych wynikach wyborów wielu dziennikarzy i ekspertów aktywnych na Twitterze stwierdziło, że Patrykowi Jakiemu, nie pomogło sprzyjanie przez telewizję publiczną, która większość transmisji z przebiegu kampanii wyborczej poświęcała jego działaniom.
„Dzięki TVP mobilizacja wyborców anty-PiS”
Pytany przez nas o ocenę wpływu transmitowania przebiegu wyborów przez media i sprzyjania poszczególnym kandydatom przez wybrane stacje informacyjne, Tomasz Żółciak z „Dziennika Gazety Prawnej” stwierdził: – Nieskrywana przychylność mediów narodowych wobec kandydatów związanych z obecnym rządem, mogła wpłynąć na mobilizacje szeroko rozumianego elektoratu anty-PiS, zwłaszcza w dużych miastach. Proszę zobaczyć, co zadziało się w Warszawie czy Łodzi – uważa Żółciak.
Dodaje, że przekonanie o tym, że media publiczne mają przedstawiać racje obozu władzy, w realiach wyborczych okazują się fałszywe i nieskuteczne.
– Moim zdaniem media publiczne nie zdały egzaminu, jeśli chodzi o bezstronność i rzetelność relacjonowano kampanii wyborczej. Swoista emanacja tego była debata telewizyjna, w której prowadząca z TVP Info starała się bronić Patryka Jakiego przed zaczepkami jego kontrkandydatów, a Rafała Trzaskowskiego krytykowała za jakość jego wypowiedzi. Te wybory to przedsmak większego wyścigu, nie spodziewam się, że Jacek Kurski zostanie za nie rozliczony jako winny braku wyraźnego triumfu PiS. Kluczem będą przyszłoroczne wybory europejskie, a potem parlamentarne – uważa dziennikarz „Dziennika Gazety Prawnej”.
Zaremba: To kwestia tonu całej kampanii
Natomiast Piotr Zaremba, publicysta, który pisze m.in. dla „Plusa Minusa”, „DGP” czy „Polska The Times” w rozmowie z Wirtualnemedia.pl zwraca uwagę, że ma wrażenie, iż główne stacje adresują swój przekaz do „swoich”, ale „w tym sensie to nie jest nic nowego”.
– Patryk Jaki był bohaterem pozytywnym telewizji publicznej, a Trzaskowski TVN-u. Nie chodzi tylko o telewizję publiczną, a o całą kampanię PiS-u. Być może była zbyt gwałtowna i paradoksalnie zachęciła parę procent ludzi, którzy by nie poszli do wyborów do tego, aby poszli do urn. To nie jest jedynie pytanie o telewizję publiczną. To pytanie w ogóle o samą kampanię – o jej ton, o użycie spotu antyuchodźczego, o sprawy związane z sądownictwem – mówi nam Zaremba.
Dodaje także: – Nie tylko dlatego, że telewizja publiczna pokazywała tylko i wyłącznie Patryka Jakiego i transmitowała jego wiece, wynik był słaby. Bardzo dużo osób z „drugiej strony” już nie ogląda telewizji publicznej, podejrzewam, że nawet nie widzieli, że Jaki jest tam pokazywany ponadprogramowo. To kwestia tonu całej kampanii, spotów wyborczych PiS-u, to ten wybór, który okazał się wyborem błędnym, chociaż mogli się spodziewać, że jest inaczej. Pewne emocje, na których PiS „jechał” już się wypaliły, to jest główny powód tak wysokiego wyniku sondażowego Trzaskowskiego. Gdyby ta kampania była spokojniejsza, bardziej skoncentrowana na problemach samorządowych, to myślę, że parę procent ludzi z Warszawy nie poszłoby do urn. Natomiast oczywiście w drugiej turze i tak wygrałby Trzaskowski, ale z nieco większym trudem – zaznacza publicysta.
„Telewizja publiczna największym przegranym wyborów”
Inne zdanie na temat wyborów samorządowych ma Janusz Schwertner z Onetu, według którego „telewizja publiczna jest największym przegranym tych wyborów”.
– Od dłuższego czasu, przede wszystkim spotykając się ze studentami i licealistami w różnych miejscach w kraju, zauważam rosnący opór wobec tej ohydnej propagandy. Coś wisi w powietrzu. Nie po to przed laty rozprawiliśmy się jako naród z telewizją Jerzego Urbana, by dziś akceptować propagandę bardzo podobną do tamtej, tylko w wydaniu Jacka Kurskiego – zaznacza. – Te wybory pokazały dobitnie, że taka TVP nie będzie trwać wiecznie. Tak beznadziejny twór musiał prędzej czy później okazać się przeciwskuteczny – ocenia.
Na pytanie, czy zatem TVP Info przyczyniło się do zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego Janusz Schwertner odpowiada: – Nie do końca, on pewnie wygrałby nawet bez tej niespodziewanej pomocy. Z drugiej strony, to telewizja publiczna zaprezentowała sondaż, w którym Jaki mógł być pewny zwycięstwa; to w TVP Info mówiono, że Trzaskowski powinien zostać zmieniony na innego kandydata, mówiąc w skrócie: to telewizja publiczna tak „napompowała” Jakiego, że zaraz mało kto będzie pamiętał o jego świetnej – skądinąd – kampanii. Uwaga skupi się na jego dużo słabszym od oczekiwań wyniku i na wiktorii Trzaskowskiego. I za to kandydat KO może Kurskiemu podziękować – stwierdza dziennikarz Onetu.
Pyta retorycznie: – Czy to, co dzieje się obecnie w TVP, ma odniesienie tylko do Warszawy? Nie sądzę. Jestem optymistą. Polacy są zbyt mądrzy i zbyt dobrze pamiętają komunizm, by na dłuższą metę akceptować metody stosowane w tamtych czasach. TVP nie różni się dziś niczym od swojej poprzedniczki z czasów Urbana. To budzi coraz większy sprzeciw – podkreśla.
„Wyborcy liberalni z zasady nie oglądają TVP”
Z kolei Tomasz Walczak z „Super Expressu” pytany przez Wirtualnemedia.pl o sukces Rafała Trzaskowskiego w wyborach samorządowych i wpływ transmitowania przebiegu kampanii wyborczej przez media mówi nam, że „sukces Rafała Trzaskowskiego w Warszawie ma wielu PiS-owskich ojców, ale na pewno nie ma wśród nich ani Jacka Kurskiego, ani Samuel Pereiry”.
– Umówmy się, że TVP Info stała się kolejnym medium tożsamościowym okołopisowskiej prawicy, której wyborcy liberalni z zasady nie oglądają. A jeśli już to w ramach tzw. guilty pleasure (zakazana przyjemność – przyp.red.), by trochę pośmiać się lub pozałamywać ręce nad poziomem propagandy publicznej telewizji. Jej „subtelność” na liberalnych wyborców po prostu nie działa. TVP Info czy „Wiadomości” mogłyby godzinami wygłaszać peany na cześć Patryka Jakiego, ale przekonywały już przekonanych. A tych, na nieszczęście PiS, nie ma w Warszawie tylu, by przesądzić o wyniku wyborów – powiedział nam dziennikarz działu opinii „Super Expressu”. Walczak dodaje również: – Za to krecia robota Zbigniewa Ziobro w końcówce kampanii, który kierując do Trybunału Konstytucyjnego sprawę pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości UE dała paliwo do narracji opozycji i sympatyzujących z nią mediów o możliwym Polexicie. To obok ksenofobicznego spotu antyuchodźczego, który również ujrzał światło dzienne tuż przed wyborami, sprawiło, że liberalni wyborcy z Warszawy tłumnie ruszyli do urn, by zagłosować na Rafała Trzaskowkiego. I za to ministrowi sprawiedliwości oraz specom od PR z Nowogrodzkiej kandydat Koalicji Obywatelskiej może dziękować, że bitwę o stolicę udało się rozstrzygnąć już w pierwszej turze – podsumowuje Tomasz Walczak.
„TVP finansowana z pieniędzy wszystkich obywateli”
Łukasz Warzecha, publicysta m.in. „Do Rzeczy” oraz „Super Expressu” zwraca natomiast uwagę na to, że „rytualnie narzeka się na przekaz i relacjonowanie kampanii i na to, że nie były wystarczająco merytoryczne”.
– To oczywiście w dużej mierze narzekanie słuszne, ale taką mamy politykę i takie mamy czasy – media się do tego dostosowują. Przekaz w mediach jest emocjonalny, oparty na bardzo prostych komunikatach, bo taka jest niestety dzisiejsza polityka. Na rzeczywistość nie można się obrażać, ale byłoby dobrze, gdyby przekaz był bardziej zrównoważony, treściwy – ocenia.
Jego zdaniem negatywnym przykładem tego, jak media relacjonowały kampanie samorządową była debata kandydatów na prezydenta stolicy (transmitowały ją równocześnie 12 października br. trzy stacje informacyjne: TVP Info, Polsat News i TVN24).
– To zarzut do wszystkich trzech telewizji, które ją organizowały. Nie dlatego, że była oparta na emocjach, tylko dlatego, że kompletnie nic nam nie mówiła. Sam pomysł, żeby wyróżnić akurat kandydatów na prezydenta Warszawy wskazuje na niezdrowy „warszawocentryzm”. W mediach społecznościowych wywołało to irytację wyborców z innych miast. Forma debaty, która, jak rozumiem, została narzucona przez telewizję publiczną, obarczoną obowiązkiem zaproszenia wszystkich czternaściorga zarejestrowanych kandydatów, spowodowała, że czas na odpowiedź był absurdalnie krótki i nie było dyskusji pomiędzy samymi kandydatami, na czym przecież powinna polegać debata. To powodowało, że niczego nie można się było dowiedzieć – stwierdza w rozmowie z nami Łukasz Warzecha.
Zwraca również uwagę, że poszczególne media miały swoich faworytów.
– To oczywiste, że TVN promował Trzaskowskiego, a TVP – Jakiego. Problem jest jednak z telewizją publiczną, która jest finansowana z pieniędzy wszystkich obywateli. Wyraźne promowanie jednego z kandydatów nie wygląda dobrze. Przewaga Jakiego była wyraźna, natomiast nie sądzę, aby to bezpośrednio przełożyło się na jego wynik, który był zresztą lepszy niż Jacka Sasina 4 lata temu. To, co mogło rzeczywiście przeszkodzić Patrykowi Jakiemu – to nie jego promocja, ale ogólny przekaz telewizji publicznej. Spotkałem się z opiniami, wyrażanymi nawet przez zdecydowanych wyborców i sympatyków PiS, że przekaz TVP jest zbyt nachalny, że staje się niestrawny – mówi nam publicysta.
Dodaje, że „wyborcy wbrew pozorom nie lubią, gdy traktuje się ich jak idiotów”. – Jeżeli ktoś im w bardzo natarczywy sposób przez całe tygodnie wkłada do głowy: „ci są dobrzy, ci są źli”, to wielu z nich będzie mieć dość tego „młotkowania”. To mogło wywołać efekt negatywny nie tylko jeśli chodzi o kampanię Jakiego, ale o w ogóle kandydatów PiS w dużych miastach – uważa Łukasz Warzecha.
Druga tura wyborów samorządowych odbędzie się 4 listopada br. w miastach, w których kandydaci na wójtów, burmistrzów i prezydentów nie uzyskali wyniku powyżej 50 proc. w pierwszej turze.
W ub.r. Telewizja Polska zanotowała wzrost wpływów z abonamentu radiowo-telewizyjnego o 69,9 proc. do 622,5 mln zł oraz spadek przychodów z reklam i sponsoringu o 8,4 proc. do 798,6 mln zł. Wpływy z abonamentu stanowiły 38,2 proc. łącznych przychodów TVP, najwięcej od 15 lat.