„Jesteście osobami nieuprawnionymi do przebywania w sferze bezpośrednich działań żołnierzy, funkcjonariuszy Straży Granicznej. Sytuacja nie może się wymknąć spod kontroli. Państwo będziecie stali trzy kilometry od granicy i relacjonowali to, co się dzieje” – powiedział wczoraj na konferencji prasowej Mariusz Kamiński, minister spraw wewnętrznych.
Minister Kamiński przekazał, że osoby niezwiązane na stałe życiowo i zawodowo z miejscowościami przy granicy z Białorusią, w których wprowadzono stan wyjątkowy, będą musiały opuścić ten teren do północy (w nocy z czwartku na piątek).
– To jest dramatycznie zła decyzja – stwierdza Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu. – Z nieznanych powodów, bo nie ma żadnego uzasadnienia tej decyzji, na części terytorium Polski przestaje obowiązywać demokracja. To jest dokładnie to, co robi reżim białoruski, który pierwsze, co zrobił, to odciął swoich obywateli od informacji. Władza nie chce być kontrolowana przez opinię publiczną. Można tylko podejrzewać, że chodzi o to, żebyśmy nie wiedzieli, co się tam stanie – mówi Węglarczyk. – Minister Kamiński powiedział, że dziennikarze mają absolutną wolność w pisaniu tego, co chcą, poza tym terytorium, na którym jest stan wyjątkowy. A co się stanie, jeżeli jutro okaże się, że jakimś imigrant zostanie zatrzymany w Szczecinie? W Szczecinie będzie stan wyjątkowy wprowadzony? A jeżeli na Mokotowie w Warszawie? – zastanawia się naczelny Onetu.
„Widzę, że niektórzy się dopiero orientują: ale jak to dziennikarze mają wyjechać? No tak to, to jest stan wyjątkowy: media won, wozy transmisyjne won, kamery wyłączyć – zamiast tego wojsko, karabiny, wozy opancerzone. To jest to bezpieczeństwo i wolność, którą chcą nam zapewnić” – napisał na Twitterze Michał Danielewicz, wicenaczelny OKO.press.
Dziennikarze od kilku tygodni relacjonowali sytuację na granicy polsko-białoruskiej, m.in. w Usnarzu Górnym, gdzie w prowizorycznym obozowisku przebywają uchodźcy z Afganistanu.
Biuro prasowe TVN Grupa Discovery informuje, że TVN 24 będzie „postępować zgodnie z przepisami i zarządzeniami”.
– Nie będziemy się przedzierać, nie będziemy łamać prawa – deklaruje Marek Balawajder, dyrektor informacji RMF FM. Rozgłośnia będzie mieć dwóch reporterów przed niedostępnym obszarem – Michała Dobrołowicza na Podlasiu i Krzysztofa Kota na Lubelszczyźnie. Będą rozmawiać z mieszkańcami, którzy na terenie niedostępnym dla dziennikarzy mogą przebywać – informuje Balawajder.
Zgodnie z rozporządzeniem na terenie objętym stanem wyjątkowym obowiązuje „zakaz utrwalania za pomocą środków technicznych wyglądu lub innych cech określonych miejsc, obiektów lub obszarów, położonych na obszarze objętym stanem wyjątkowym”.
Press Club Polska w wydanym oświadczeniu stwierdził, że przepisy rozporządzenia „powodują faktyczne pozbawienie opinii publicznej możliwości otrzymania z niezależnych źródeł informacji o dziejących się tam wydarzeniach”.
Stan wyjątkowy w Polsce będzie obowiązywać przez 30 dni i ma objąć 183 miejscowości: 115 w województwie podlaskim oraz 68 w województwie lubelskim.