Do zdarzenia doszło w Warszawie 20 marca po godz. 16. Protest pod hasłem „Marsz o wolność” trwał już od kilku godzin, kiedy Maciej Piasecki próbował relacjonować, jak funkcjonariusze legitymują trzy jego uczestniczki. W pewnym momencie policjanci stanęli przed reporterem, zasłaniając mu obiektyw.
Na pytanie, czy jest dziennikarzem, Piasecki pokazał legitymację prasową, którą miał przyczepioną do ramienia. Co więcej, miał na sobie żółty kask z napisem „Press”. Mimo to policjantka nie wyraziła zgody na publikowanie wizerunku, dodając: „Polecamy dokształcić się, nie dyskutować na tematy, które są panu obce. Zna pan trochę prawa, czy będziemy dalej na ten temat debatować? Pan umie słuchać ze zrozumieniem czy nie bardzo?” – relacjonuje OKO.press. Reporter o zdarzeniu poinformował organizację Reporterzy bez Granic.
– Nigdy nie zostałem tak potraktowany, jak podczas tego protestu. Ci funkcjonariusze robili, co mogli, żeby utrudnić mi pracę – podważali to, że jestem dziennikarzem, chociaż pokazywałem legitymację, zasłaniali mi obiektyw – mówi nam Maciej Piasecki, reporter OKO.Press.
– W rozmowie z rzecznikiem Komendanta Stołecznej Policji, do którego zadzwoniłem w czasie protestu, usłyszałem, że policjanci, którzy chronią demonstrację, są spoza Warszawy i mogą nie znać dziennikarzy. Przekonywał też, że wiele osób podszywa się pod media, dlatego prowadzą wzmożone działania sprawdzające – opowiada Piasecki. Dziennikarz zgłosił sprawę Reporterom bez Granic w celu monitorowania sytuacji.
Wicenaczelna OKO.press Bianka Mikołajewska w rozmowie z „Press” informuje, że redakcja nie podjęła jeszcze kroków w tej sprawie, ale na pewno jej się przyjrzy. W niedzielę po południu powiedziała, że decyzja, czy będą składać skargę, zapadnie po weekendzie.