Uwolnić Omara

Polscy dziennikarze chcą pomóc syryjskiemu koledze

Fotografia z facebooka "Uwolnić Omara"

Baca – Pogorzelska wiele lat opisywała zawiłości przemysłu górniczego, rynku węgla w Polsce, tropiła nadużycia, rozliczała spółki i związkowców. Ostatnio najbardziej zaangażowała się w problem antracytu sprowadzanego do Unii Europejskiej z okupowanego Donbasu na Ukrainie. Za materiały na ten temat wielokrotnie honorowana była (wraz ze współautorem Michałem Potockim) w najbardziej prestiżowych konkursach prasowych. Dziś Baca-Pogorzelska walczy o to, by rodzina Omara mogła przekroczyć granice syryjską i wreszcie była bezpieczna. Relacjonuje na Facebooku życie rodziny Omara – życie w cieniu wojny.

Córka zginęła, a realnego wsparcia brak

Omar Al-Halabi (ze względów bezpieczeństwa nie jest to prawdziwe nazwisko) pracował dla telewizji lokalnej, relacjonował wojnę w Syrii. Jego życie to walka o przetrwanie. Był już więziony przez bojowników Państwa Islamskiego, w jednym z ataków zginęła jego 7-letnia córka (małżeństwo Al-Halabich ma jeszcze dwóch synów, dziewięcioletniego i ośmiomiesięcznego). Rodzina została wypędzona z domu w Aleppo. Chce wydostać się z Syrii. Ale do tego potrzebne są zabiegi dyplomatyczne tak zwanych krajów trzecich. Baca-Pogorzelska walczy o to, by losem rodziny Al-Halabich zainteresowali się europejscy dyplomaci.

Zaczęło się jeszcze w roku 2018. „Piotrek (Czaban – przyp. red.) wyemitował pierwszy reportaż o Omarze w „Czarno na białym”. Ich znajomość zaczęła się od teledysku do piosenki „Aleppo umiera” zespołu Roki, w którym Piotrek Czaban jest basistą” – opowiadała Baca-Pogorzelska kilkanaście dni temu w rozmowie z Anetą Olender w serwisie natemat.pl. – „Omar zostawił w sieci komentarz, podziękował za pamięć o Syrii po tylu latach wojny. Piotrek się z nim skontaktował, sprawdzili dokładnie, czy na pewno jest to dziennikarz. Później do tego wszystkiego dołączyłam ja. Staraliśmy się działać powoli, po cichu, bez presji, bez stresu. Wtedy nie było jeszcze noża na gardle. Niewiele jednak z tego wyszło. W grudniu tego roku musieliśmy przyspieszyć i zintensyfikować działania. Zdaliśmy sobie jednak sprawę, że w Polsce nie mamy żadnego wsparcia.”

Dziennikarka dodaje, że nieoficjalne wsparcie dostaje – często jedynie werbalne – lecz następnie wyczuwa „absolutny paraliż decyzyjny”. A potrzebny jest jeden dokument. Chodzi o glejt, który wystawi jakieś europejskie państwo, czym zobowiąże się do przyjęcia rodziny Al-Halabich. Wtedy dorośli z dziećmi mogliby wyjechać z Syrii do Turcji, a następnie dalej (Turcja bowiem nie chce już przyjmować uchodźców – ma ich aż 4 miliony, ostatnio zapowiadała, że otworzy granice i wypuści uchodźców do Grecji).

Była sześć kilometrów od nich

Kilka dni temu Karolina Baca – Pogorzelska wyjechała na własną rękę i za własne pieniądze do Turcji. Liczyła na to, że Turcja otworzy granicę, jak zapowiadała. Wtedy rodzina Al-Halabich mogłaby ją przekroczyć. Polka była zaledwie sześć kilometrów od Omara i jego rodziny. Miała nadzieję, że będzie możliwe spotkanie. Tak się nie stało.

– Tak, do ostatniej chwili wierzyłam, że jest wszystko dopięte i jadę po nich. Nie, nie żałuję mimo wszystko. Bo nadzieja wróciła. Im i nam – napisała polska dziennikarka na Facebooku I dalej: – Wracam jednak z poczuciem, że było warto. I mam nadzieję, że następny lot do Turcji odbędzie się jak najszybciej i z sukcesem. Ale wlanie nadziei w ich serca było bezcenne.

Co można jeszcze zrobić?

Co można zrobić? Co może zrobić przeciętny Polak, wrażliwy na los Syryjczyków, którzy od lat umierają w wyniku bezsensownej wojny? Może rozpowszechniać informacje o losie Omara, czym wywiera nacisk na polskie służby dyplomatyczne. Może rozsiewać w internecie wiadomości na temat całej akcji #UwolnicOmara, by zainteresować nią jak najwięcej osób. Poczucie niemocy i beznadziei jest tu – niestety – naturalne. Nie upoważnia jednak do nicnierobienia.

Trzeba działać, tak jak robi to dwójka polskich dziennikarzy: „Nazywamy się Karolina Baca-Pogorzelska i Piotr Czaban. Jesteśmy dziennikarzami. Nie możemy dłużej milczeć w obliczu tragedii, która dzieje się w Syrii. Tam, gdzie mieszka małżeństwo naszych przyjaciół, syryjskich dziennikarzy: Omar Al-Halabi wraz żoną Assmą i dwoma synami – 9-letnim Ahmedem i niespełna rocznym Abdelem. Córka Souad nie żyje od trzech lat. Zginęła w trakcie bombardowania szkoły w Aleppo. Apelujemy do wszystkich, którzy mogą pomóc w uwolnieniu Omara i jego rodziny! Uratujmy życie tych ludzi! Zostali uwięzieni we własnej ojczyźnie – Syrii, gdzie od 9 lat trwa wojna.”