Do redakcji Dziennika Zachodniego list otwarty wysłał mężczyzna zmagający się z zaburzeniami dwubiegunowymi. To odpowiedź na zachowanie Filipa Chajzera, prowadzącego Dzień Dobry TVN, który na wizji udawał atak paniki, co wiele osób odebrało jako kpinę z poważnej choroby psychicznej. – Naprawdę Państwo myślicie, że taka błazenada pomoże innym w jakikolwiek sposób otworzyć ludzi na te zaburzenia? – pyta Czytelnik.
List otwarty chorego do Filipa Chajzera, który na wizji udawał atak paniki
Filip Chajzer to jeden z prowadzących najpopularniejszy w Polsce program wśród telewizji śniadaniowych – Dzień Dobry TVN. Zapewne wszystkim Czytelnikom znana jest już sprawa, kiedy syn Zygmunta Chajzera udawał na wizji atak paniki. Dyszał, łapał się za klatkę piersiową, udawał, że nie potrafi złapać tchu. Przez wiele osób zostało to zinterpretowane jako wyśmiewanie poważnego problemu natury psychicznej. Zachowanie prowadzącego wywołało taką burzę, że w internecie pojawiły się już apele o usunięcie go z telewizji.
2 grudnia, czyli trzy dni po po emisji wspomnianego odcinka Dzień Dobry TVN do redakcji Dziennika Zachodniego wpłynął list otwarty mężczyzny, który cierpi na zaburzenie efektywne dwubiegunowe. Postanowił on publicznie opowiedzieć o swojej chorobie i problemach w odpowiedzi na (jak sam to określił) „błazenadę” Filipa Chajzera.
Oto oryginalna treść listu otwartego, jaki przyszedł do redakcji Dziennika Zachodniego:
„Długo zastanawiałem się czy w ogóle odpuścić sobie napisanie tego listu, gdyż po pierwsze – pewnie mało kogo będzie obchodził, a po drugie – to i tak nic nie da.
Pisze jako osoba, która sama cierpi na zaburzenia afektywne dwubiegunowe i która nieraz przy epizodzie depresyjnym doświadczała ataków paniki i lęków. Piszę to też jako jako osoba, która przezwyciężyła chorobę i jest w stanie remisji i która może w miarę trzeźwym spojrzeniem wypowiedzieć się o epizodzie, który miał miejsce ostatnio w telewizji TVN.
Chodzi o sprawę p. Filipa Chajzera i jego występu w programie śniadaniowym telewizji TVN „Dzień Dobry TVN”, gdzie p. Chajzer pod koniec programu symulował atak paniki, kładąc się na studyjnej sofie i wydawał z siebie trudne do powtórzenia dźwięki.
Naprawdę Państwo myślicie, że taka błazenada pomoże innym w jakikolwiek sposób otworzyć ludzi na te zaburzenia? Przepraszam, ale tego inaczej nie można nazwać. Próbuję przypomnieć sobie inne słowa, które w miarę delikatnym językiem by to określiły, ale nie mogę. Inaczej – myślicie Państwo, że taki „pokaz” pomoże zrozumieć lęki i ataki paniki? Otworzył innych, zdrowych ludzi na to zaburzenie.
Wiernie odzwierciedlił to, jak czuje się osoba chora, jak świat nagle dla niej robi się przytłaczający, jak przestrzeń wokół nas nagle się kurczy, zostawiając niewiele miejsca na oddech, który z dużą częstotliwością chce wydrzeć nam się z płuc by po chwili zacząć całą walkę od nowa?
To chciał nam Pan pokazać, Panie Chajzer?
Cóż… nie wyszło Panu. Przeglądając czeluści internetu można dojść do wniosku, że z występów medialnych mało Panu coś ostatnio wychodzi. Zdaje Pan sobie sprawę z tego, że mamy obecnie zapaść w polskiej psychiatrii. Że na Pomorzu wszyscy lekarze z oddziału dziecięcego złożyli wypowiedzenie i jedynemu takiemu ośrodkowi na Północy grozi zamknięcie? Że w kolejce na terapię czeka się nawet dwa lata? Napisałem to wszystko Panu na Fejsie. Wyszło całkiem merytorycznie i bez hejtu, bo daleki jestem od tego – ale Pan to wykasował. Wykasował Pan wszystkie komentarze zawierające konstruktywną krytykę, zostawiając jedynie te, które jasno dawały Panu do zrozumienia, że „nic się nie stało”. I wyszło na to, że obojętnie co Pan nie zrobi, ma Pan poparcie swoich fanów.
No i na koniec warto też wspomnieć o psycholożce zaproszonej do studia, która zamiast powiedzieć „STOP” w odpowiednim momencie, śmiała się ze wszystkimi. Brak mi słów.
List jest mój i jest to moja opinia. Niech każdy – zdrowy czy chory – wyrobi sobie swoją”.