W chińskiej telewizji zaczęli pojawiać się prezenterzy będący cyfrową projekcją wykorzystującą algorytmy sztucznej inteligencji. Prowadzący do złudzenia przypominają w wyglądzie i sposobie zachowania żywych ludzi. Czy to przyszłość telewizyjnych programów informacyjnych i publicystycznych? – Cyfrowi prezenterzy to dla mediów obietnica pełnej kontroli, niższych kosztów i nowych możliwości. Nie sprawdzą się oni jednak na antenie w każdej roli, a barierę może stanowić akceptacja przez widzów uzależniona w dużym względzie przez czynniki kulturowe – oceniają dla Wirtualnemedia.pl eksperci segmentu AI i rynku telewizyjnego.
Prekursorem we wprowadzaniu cyfrowych prezenterów informacji sterowanych przez sztuczną inteligencję jest chińska agencja informacyjna Xinhua, która pierwsze próby w tym zakresie rozpoczęła jesienią ub.r.
W lutym br. Chińczycy poszli o krok dalej, prezentując postać Xin Xiaomeng. Według zapowiedzi w pełni zautomatyzowana prezenterka oparta na sztucznej inteligencji będzie prezentować relacje polityczne z posiedzeń Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych oraz Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej Chin.
Xin Xiaomeng potrafi nie tylko czytać tekst informacji, ale także wstawać od stołu i gestykulować. Wszystko po to, by jak najbardziej przypominać człowieka. Postać cyfrowej prezenterki stworzono wzorując się na dziennikarce Qu Meng.
Wirtualny prezenter to korzyści dla nadawcy
Wprowadzenie na antenę wirtualnych postaci prezentujących wiadomości może być zapowiedzią dużych zmian w funkcjonowaniu telewizji informacyjnych jakie znamy obecnie. Jednak sam pomysł wykorzystania sztucznej inteligencji w mediach nie jest całkiem nowy, wydawcy eksperymentują z takim rozwiązaniem już od kilku lat.
W 2015 r. specjalne algorytmy oparte na AI zaczęły pisać dla agencji Associated Press pierwsze depesze na tematy sportowe i ekonomiczne. Z kolei w ub.r. Reuters poinformował, że wykorzystuje oprogramowanie Lynx Insights stworzone przy pomocy AI, które ma pomagać w pracy dziennikarzom tej agencji.
Pojawienie się cyfrowych prezenterów wiadomości jest kolejnym etapem we wprowadzaniu uczenia maszynowego i sztucznej inteligencji, i to w sposób najbardziej do tej pory namacalny dla odbiorców treści tworzonych przez media. Czy wirtualne postaci zastąpią w przyszłości wszystkich gospodarzy telewizyjnych newsów na ekranach telewizorów, a w dalszej perspektywie także wszystkich dziennikarzy na wizji? Na tak postawione pytanie w rozmowach z serwisem Wirtualnemedia.pl eksperci segmentu AI i branży telewizyjnej nie dają jednoznacznych odpowiedzi.
Jacek Balicki, wiceprezes ds. marketingu platformy nc+ spogląda życzliwie na pomysł wykorzystania sztucznej inteligencji w roli telewizyjnych prezenterów.
– To fascynująca technologia i z pewnością znajdzie dalsze zastosowanie nie tylko w telewizji, ale również w branży filmowej, która od premiery „Avatara” w 2009 roku coraz częściej wykorzystuje w pełni wygenerowane cyfrowo postaci – przypomina Jacek Balicki. – W przypadku prezenterów wiadomości, sztuczna inteligencja może pozwolić na stworzenie prezentera „idealnego”, który spełni oczekiwania wszystkich widzów, posługując się np. odpowiednią mimiką, gestykulacją czy tonem głosu. Taki prezenter nie jest również zależny od innych „ludzkich” czynników – nie choruje, jest zawsze gotowy do pracy. Dzięki sztucznej inteligencji nasz ulubiony prezenter będzie mógł zostać z nami na zawsze.
Menedżer nc+ zastrzega jednak, że w innych produkcjach telewizyjnych, np. w talk show, gdzie efekt ludzki jest kluczowy dla wiarygodności czy atrakcyjności debaty, sztuczna inteligencja z pewnością się nie sprawdzi – Inaczej nie mogłoby istnieć tak lubiane „Łapu Capu” na Canal+ – zaznacza Balicki.
Także Michał Lutostański, szef Havas X w Havas Media Group przewiduje rosnącą obecność w mediach postaci wytworzonych cyfrowo, i wyjaśnia motywy dla których nadawcy będą sięgać po tego typu rozwiązania.
– Rozwój technologii DeepFake bazującej na sztucznej inteligencji na przestrzeni ostatnich lat przybrał na sile – podkreśla Michał Lutostański. – Coraz dokładniejsze odwzorowanie mimiki twarzy czy też tonu głosu prezenterki mogą robić wrażenie i zaskakiwać poziomem realizmu. Algorytmy na bazie których pracują takie avatary są coraz dokładniejsze. Rozwój tej technologii dla telewizji wydaje się racjonalny z dwóch powodów. Pierwszy z nich to koszty produkcji programów informacyjnych. Nieistniejąca w rzeczywistości prezenterka może pracować dzień i noc tworząc wielokrotnie więcej materiałów w o wiele krótszym czasie. Drugim powodem jest szybkie budowanie skali oglądalności przy umiarkowanych kosztach. Taki avatar może komunikować różne treści w poszczególnych kanałach w tym samym czasie. Rozwój takiej technologii to może być wręcz rewolucja, której skutki nie są jeszcze do końca znane. To są dopiero pierwsze próby, ale rozwój jest na tyle dynamiczny, że za kilka lat będziemy mieli okazję zobaczyć postacie o wiele bardziej zaawansowane niż jest to obecnie. Zapewne kolejne prace badawcze już trwają.
Nasz rozmówca jest w stanie wyobrazić sobie, że w niedalekiej przyszłości sztuczne avatary zastąpią prawdziwych prezenterów telewizyjnych również w polskiej telewizji. – I nie mówię tylko o programach informacyjnych, ale także serialach czy programach edukacyjnych – przyznaje Lutostański.
Kluczowa akceptacja odbiorców
Michał Kreczmar, dyrektor ds. transformacji cyfrowej w PwC jest zdania, że barierą w upowszechnieniu w mediach prezenterów opartych na AI nie jest sama technologia, która rozwija się w przewidywanym tempie, ale kwestia akceptacji takiego rozwiązania przez widzów, która będzie zależała od wielu różnych czynników. –
Mamy holograficzną gwiazdę muzyki rozrywkowej (którą to japoński psychofan poślubił), kobietę androida napędzaną sztuczną inteligencją (która uzyskała saudyjskie obywatelstwo), chodzące, skaczące, otwierające drzwi, noszące paczki roboty, sztuczne inteligencje w zarządach firm, produkujące i emitujące spoty reklamowe, piszące teksty do mediów, przygotowujące raporty i analizy, odpowiadające codziennie na nasze pytania (ciepłym kobiecym głosem), włączające światło, muzykę i filmy, robiące zakupy, zamawiające głosem przez telefon wizyty u fryzjera czy rezerwujące dla nas stolik w restauracjach (nawet z ludzkim hmm w odpowiednim momencie) etc. a teraz renderowanych, fotorealistycznych „machine-learningowych” reporterów – wylicza Michał Kreczmar. – Technologie cyfrowe stają się coraz bardziej masowe, szybko tanieją, są bardziej dostępne, odciążają ludzi z podstawowych, powtarzalnych, nie wymagających kreatywności prac. Z drugiej strony nie trzeba im płacić co miesiąc pensji, coraz częściej zastępują nie tylko niebieskie ale i białe kołnierzyki (np. Robotic Process Automation).
Jak przypomina ekspert Masayoshi Son, CEO Softbanku, twórca Vision Fund – największego VC na świecie prognozuje, że za 30 lat populacja tych „metalowych kołnierzyków” dorówna liczbie ludności. Stąd administracja państwowa, przedstawiciele związków zawodowych, NGO na świecie dyskutują o opodatkowaniu robotów – zarówno tych pracujących w fabrykach ale też w biurach, mediach, reklamie, sprzedaży, bankach itd. – zastępujących naszą pracę oraz gwarantowanym minimalnym dochodzie dla jej pozbawionych.
– Podstawowe pytania które mnie nurtują to: Czy chińscy wirtualni prezenterzy są tylko trójwymiarową wizualizacją, która jest oparta na algorytmach naśladujących wygląd i zachowania ludzi? Czy sami, w oparciu o sztuczną inteligencję czy uczenie maszynowe przygotowują treści, które następnie prezentują w telewizji? Jeszcze trudniejsze pytanie: Czy sami decydują które treści i dlaczego pojawią się w programie informacyjnym oraz kto stworzył, kontroluje, i w jaki sposób radzi sobie z błędami poznawczymi będącymi zmorą systemów uczenia maszynowego – zastanawia się Kreczmar. – Odpowiedzi na te pytania musimy jeszcze „przeciąć” przez stopień percepcji, akceptacji, przyswajania rozwiązań cyfrowych przez społeczeństwa z różnych kultur, cywilizacji, poziomu życia, dochodów, o różnym udziale osób z różnych pokoleń. Jeśli chodzi o cyfryzacje, robotyzacje, wykorzystanie technologii wschodzących daleki wschód jest obecnie na samej szpicy zmian.
Zdaniem szefa transformacji cyfrowej w PwC tego typu technologia może być przyszłością programów informacyjnych w krajach które w masowy sposób akceptują tego typu nowinki. Odrębną kwestią jest to czy odbiorcy są w ogóle poinformowani oraz rozumieją kto, co, jak i dlaczego do nich z ekranu „mówi”.
– Oczywiście to „tylko technologia”, która może znaleźć zastosowanie w każdym kraju – zaznacza Kreczmar. – Zgodnie z wymyślonymi prawie 30 lat temu przez Shoshanę Zuboff, profesor Harwardu prawami: wszystko co może być zautomatyzowane zostanie zautomatyzowane, wszystko co może być zinformatyzowane zostanie zinformatyzowane. To „tylko” kwestia kosztów, czasu, użyteczności, efektywności oraz oczywiście powszechnej akceptacji społecznej, która wydaje się w tym wypadku, kluczowa.
Roboty nie do wszystkiego
Marek Kacprzak, publicysta Wirtualnej Polski, były prezenter stacji Polsat News nie ma wątpliwości, że „sztuczni” prezenterzy mogą stać się na stale obecni w ramówkach nadawców, nie będą jednak w stanie zastąpić dziennikarzy tam, gdzie decydujący jest „czynnik ludzki”.
– Prezenter newsów w postaci tworu sztucznej inteligencji może być spełnieniem marzeń o bezstronnym, pozbawionym emocji, przekazującym na „chłodno” informacje newsowcem -– ocenia Marek Kacprzak. – I absolutnie jestem w stanie sobie wyobrazić, że w niedalekiej przyszłości technologia zastąpi tzw. „prompterowców”, czyli tych którzy jedynie zapowiadają materiały z teksów przygotowanych im przez kogoś innego, np. wydawcę lub reportera. Technologia jest coraz lepsza. Rozwiązania z Chin pokazują, że takie postaci mogą wyglądać naturalnie, mieć mimikę i spójną mowę „ciała”.
Dziennikarz WP zaznacza, że po takie rozwiązania z całą pewnością będą chciały sięgać media informacyjne z części krajów, gdzie w przekazie nie może być przypadku, a każde słowo podlega ścisłej kontroli. W tym przypadku „prezenter” nie doda nic od siebie, nie odejdzie od narzuconego tekstu. Nie pokaże mimiką, że nie zgadza się z tym, co mówi na głos.
– W takim rozwiązaniu widzę też potencjał dla tych, którzy mają potrzebę, by prezenterzy newsów upodabniali się do siebie nawzajem i przekazywali informacje bezemocjonalnie – przyznaje Kacprzak. – Sztuczna inteligencja nie zaszkodzi natomiast prawdziwym dziennikarzom, którzy zawsze będą potrzebni w rozmowach i wywiadach, gdzie trzeba reagować na odpowiedzi, czasem całkowicie nieprzewidywalne. Sztuczna inteligencja nie wyczuje emocji w studiu i za nimi nie podąży, ani też nie będzie w stanie spontanicznie reagować na sytuacje nadzwyczajne czy relacjonowanie tzw. breaking newsów.
Podsumowując publicysta ocenia, że sztuczna inteligencja jest w stanie zastąpić prezenterów i to w dość krótkim czasie. Dziennikarzy nie zastąpi jeszcze bardzo długo.
– Są rzeczy, których najdoskonalszy komputer się nie nauczy, czyli człowieczeństwa, emocji, odczuwania uczuć i ludzkiej wrażliwości. Sztuczny twór może pięknie odczytać treść, ale się nie zdziwi, ani nie zachwyci, nie będzie współczuł. A to nieodłączne elementy tej pracy – podkreśla Marek Kacprzak.