W ub.r. firmy Leszka Czarneckiego przeżywały duże problemy. Jest to związane przede wszystkim z aferą firmy windykacyjnej GetBack, która w kwietniu ub.r. przestała spłacać obligacje i złożyła wniosek o postępowanie układowe. Spółka wyemitowała obligacje o wartości ok. 2,6 mld zł, które kupiło mniej więcej 10 tys. inwestorów, głównie indywidualnych. Szybko okazało się, że dużą część papierów dłużnych windykatora sprzedawał Idea Bank, także pod swoją marką Lion’s Bank (Leszek Czarnecki jest głównym akcjonariuszem i szefem rady nadzorczej banku).
Wielu obligatariuszy skarżyło się, że przedstawiciele Idea Banku wprowadzili ich w błąd – nie informowali, że oferują ryzykowne obligacje, tylko produkt równie bezpieczny jak lokata bankowa, nie dopełnili też wszystkich formalności. Posypały się reklamacje, skargi do UOKiK-u oraz zawiadomienia do prokuratury. Postępowanie w tej sprawie podjęła też Komisja Nadzoru Finansowego.
W sierpniu Idea Bank podał, że utworzył 14 mln zł rezerwy na ewentualne roszczenia związane z oferowaniem obligacji GetBacku. W listopadzie ub.r. Tomasz Górski z zarządu Idea Banku, poinformował, że polubowne rozwiązanie zaproponowano 102 klientom, a ugody podpisano już z 34.
Z kolei KNF w efekcie postępowania sprawdzającego na początku listopada wpisał Idea Bank na listę ostrzeżeń.
Inwigilacja i próba zatrzymania Czarneckiego, pomogła mu Pieńkowska
„Puls Biznesu” opisał w czwartek, że w ostatnim okresie Leszek Czarnecki był inwigilowany przez polskie służby specjalne. Dwa lata temu biznesmen zatrudnił dla swojej żony, dziennikarki Jolanty Pieńkowskiej związanej z Grupą TVN, mężczyznę mającego być kierowcą i ochroniarzem. Potem dowiedział się, że jest to oficer służb pracujący pod przykrywką, ale nie zdecydował się go zwolnić.
W „Pulsie Biznesu” szczegółowo zrelacjonowano wydarzenia z początku listopada ub.r., kiedy pełnomocnik Czarneckiego złożył w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez ówczesnego prezesa KNF Marka Chrzanowskiego. Chodziło o jego rozmowę z biznesmenem z końca marca ub.r., w której Chrzanowski zasugerował zatrudnienie znajomego prawnika w zamian za przychylność wobec restrukturyzacji banków Czarneckiego. Biznesmen nagrał rozmowę, a 13 listopada ub.r. jej zapis ujawniła „Gazeta Wyborcza”.
Co działo się kilka dni wcześniej? – Przebieg zdarzeń zrekonstruowaliśmy po wielu rozmowach i potwierdziliśmy w trzech niezależnych od siebie źródłach – zaznaczono w „Pulsie Biznesu”. Według dziennika na początku listopada Czarnecki i Pieńkowska byli w Warszawie, na 9 listopada zarezerwowali odrzutowiec, którym mieli polecieć na krótkie wakacje do Izraela.
Dwa dni wcześniej pełnomocnik biznesmena złożył zawiadomienie w prokuraturze dotyczące Chrzanowskiego. Natomiast 8 listopada Leszek Czarnecki potajemnie wyjechał z Polski. Ponieważ wiedział, że jest inwigilowany, zaangażował do całej operacji Jolantę Pieńkowską. Dziennikarka umówiła się na spotkanie u znajomej. W bagażniku samochodu przewiozła tam Czarneckiego, ale jego telefon zostawiono w ich apartamencie. Dlatego służby były przekonane, że biznesmen dalej tam jest. Natomiast Czarnecki na parkingu podziemnym pod mieszkaniem znajomej Pieńkowskiej przesiadł się do innego auta i pojechał do Berlina, skąd odleciał do swojej posiadłości w Miami.
Następnego dnia Czarnecki i Pieńkowska zgodnie z planem mieli odlecieć do Izraela. Dla organów ścigania jest to istotny kierunek, bo z tym krajem Polska nie ma podpisanej umowy o ekstradycji.
Kiedy pod apartament biznesmena i dziennikarki podjechał kierowca, żeby odwieźć ich na Okęcie, był mocno zaniepokojony, że do auta wsiadła tylko Pieńkowska. Przy czym w jej obecności nie mógł powiadomić przełożonych ze służb, że biznesmen zniknął. Za to dziennikarka miała w torebce telefon męża, więc kiedy została przywieziona na lotnisko, czekało już tam kilku oficerów, którzy chcieli zatrzymać Leszka Czarneckiego. Wtedy okazało się, że zostali wprowadzeni w błąd. Przez około godzinę przesłuchiwali dziennikarkę, po czym pozwolili jej odlecieć do Izraela.
O tej nieudanej próbie zatrzymania Czarneckiego na Okęciu w połowie listopada poinformowała „Gazeta Finansowa”. Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynującego służby specjalne, szybko temu zaprzeczył. – Klasyczny #fakenews! Nie było żadnej próby zatrzymania L. Czarneckiego. Dementuję rewelacje pojawiające się w mediach – stwierdził na Twitterze.
Czarnecki przyleciał do Polski na przesłuchania, Pieńkowska zniknęła z TVN24 BiS
Po ujawnieniu 13 listopada w „Gazecie Wyborczej” rozmowy Leszka Czarneckiego i Marka Chrzanowskiego wybuchło zamieszanie polityczne. Chrzanowski tego samego dnia podał się do dymisji, a funkcjonariusze ABW na zlecenie prokuratury przeszukali m.in. jego mieszkanie i siedzibę KNF.
Chrzanowski został też przesłuchany, pod koniec listopada postawiono mu zarzut przekroczenia uprawnień i aresztowano na dwa miesiące. Natomiast Leszek Czarnecki w połowie listopada przyleciał do Polski, żeby w prokuraturze w Katowicach złożyć zeznania. W miniony wtorek biznesmen w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie został zbadany wykrywaczem kłamstw, wcześniej zbadano w ten sposób Chrzanowskiego.
Jolanta Pieńkowska z końcem października przestała prowadzić w TVN24 BiS „Fakty o świecie”. Biuro prasowe TVN i Discovery przekazało portalowi Wirtualnemedia.pl, że dziennikarka wzięła urlop z przyczyn osobistych.
Wydarzenia z pierwszej połowy listopada sprawiły, że obniżające się od miesięcy kursy giełdowe firm Leszka Czarneckiego jeszcze mocniej spadły. Spora część klientów Idea Banku i Getin Noble Banku chciała z nich wycofać swoje środki, żeby to zahamować banki na kilka miesięcy mocno podniosły oprocentowanie lokat.
W listopadzie ub.r. Idea Bank zapowiedział, że będzie stopniowo wycofywał z rynku markę Lion’s Bank. Natomiast w połowie stycznia br. podano plan fuzji Idea Banku i Getin Noble Banku, w efekcie której zniknie ta pierwsze marka. Oba banki od końca ub.r. prowadzą negocjacje z potencjalnymi inwestorami. Od Leszka Czarneckiego odcięła się należąca do niego przez lata firma deweloperska LC Corp (biznesmen jej większościowy pakiet sprzedał jesienią 2017 roku) – w drugiej połowie listopada zapowiedziała, że zmieni nazwę, żeby nie być już z nim kojarzona.
Wskutek przeceny giełdowej jego firm mocno zmalał majątek Leszka Czarneckiego. Według szacunków „Forbesa” wynosi on obecnie 2,19 mld zł, wobec 765 mln zł przed rokiem. Biznesmen na tworzonej przez magazyn liście najbogatszych Polaków spadł w ciągu roku z 13. na 65. miejsce.