Tomasz Sianecki, dziennikarz TVN 24
Przez 30 lat, czyli od samego początku mojej drogi dziennikarskiej byłem z nim związany. Razem pracowaliśmy w różnych redakcjach – raz było lepiej, raz gorzej. Bez wątpienia była to osoba, która w moim życiu zawodowym, ale i nie tylko, odegrała rolę, o której nie potrafię opowiedzieć, gdyż tak była wielka. Pamiętam, jak połamał sobie żebra zjeżdżając ze stoku, jak w znakomity sposób żegnał naszego kolegę Marcina Pawłowskiego, a także Jana Pawła II, jak zrobił w „Wiadomościach” materiał o głosowaniu na dwie ręce. Bez żadnej przesady myślę, że była to jedna z najważniejszych w ostatnich latach postaci dziennikarstwa i mogą to poświadczyć nie tylko dziennikarze TVN 24, ale wiele innych redakcji, z którymi spotykał się. A także studenci i osoby młode, wchodzące do zawodu, którym bezinteresownie udzielał porad. Był człowiekiem, który nie tylko cały czas myślał o państwie, lecz potrafił się zabawić, być duszą towarzystwa. Człowiek z krwi i kości. Dla TVN będzie to olbrzymia strata.
Katarzyna Kolenda-Zaleska, dziennikarka TVN 24 i „Faktów” TVN
Wszystkiego mnie nauczył, pokazał czym jest dziennikarstwo, komentowanie. Prowadziłam z nim pierwszą w swoim życiu transmisję obrad Sejmu i wtedy pokazywał mi, co to znaczy znajdywać syntezy z rozsypanych wątków i jak budować z tego opowieść. Był moim przyjacielem – był na moim ślubie, a kiedy miałam, problem zawsze się odzywał. Nawet nie musiałam się z tym do niego zwracać, ponieważ sam dzwonił. Nie mogę się pogodzić z tym, że odszedł. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale czasem są. On łączył w sobie dziennikarstwo newsowe z niezwykłą wrażliwością. Nie jest przypadkiem, że to właśnie on na antenie TVN 24 ogłaszał śmierć papieża. Było bowiem wiadomo, że zrobi to w sposób taktowny, elegancki. Był też intelektualistą, oczytany, więc każda jego wypowiedź wynikała z backgroundu. Łączył w sobie wiedzę, erudycję i ciekawość świata.
Żegnaj Przyjacielu. pic.twitter.com/7TCgCAppXs
— Kasia KolendaZaleska (@KolendaK) 26 sierpnia 2017
Magda Jethon, była dyrektor Trójki
Był mistrzem w tym zawodzie, a do tego człowiekiem ciepłym, dobrym, cierpliwym. Przez rok był moim dyrektorem i był w tym tak dobry, że kiedy sama zostałam dyrektorem, przed oczami stawał mi Grzesiek Miecugow i myśl, że jest niedoścignionym wzorcem. Gdy usłyszał w radiu dobrą audycję, zawsze dzwonił i mówił, że jest świetna. Na ogół nikt tak nie robi, bo uznaje, że jeśli audycja jest dobra to nie trzeba chwalić. Konsultowałam z nim wiele rzeczy, gdy był już poza Trójką, ponieważ był dla mnie autorytetem. Nawet jeśli zadzwoniłam wiedząc, że ma zaraz program, zawsze odbierał i nie okazywał zniecierpliwienia. Nie wiem, jak on traktował tę znajomość, ale był mi bliski. Jest to ogromna strata dla środowiska dziennikarskiego. Grzegorz trzymał dystans i starał się być rzetelnym dziennikarzem.
Maciej Knapik, dziennikarz TVN 24
Jestem w totalnym szoku i jest mi bardzo przykro. Był moim nauczycielem, osobą, która ukształtowała mnie dziennikarsko. Przede wszystkim był spokojny, nieingerujący nigdy w to, co ktoś chciał napisać. Uczył dystansu. Stworzył „Szkło kontaktowe”, które było miejscem, gdzie z dystansem i humorem opisywał rzeczywistość. „Przestań się pieklić, przestań się denerwować, angażować. To wszystko jest śmieszne, do ogarnięcia” – powtarzał mi. Grzesiek był jedną z takich osób, które tworzą pion intelektualny TVN i TVN 24. Jego zawsze celne uwagi były dla nas bardzo ważne.
jak ci, Knapik, ktoś powie w Sejmie „dzień dobry”, to idź do okna sprawdzić czy jest dzień. pic.twitter.com/rL1GpX6hlU
— maciej knapik (@maciejknapik) 26 sierpnia 2017
Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”
Grzesiek był przede wszystkim człowiekiem myślącym. Pracowaliśmy razem w TAI na początku lat 90. i chyba mam prawo powiedzieć, że mieliśmy dobrą chemię. Kiedy go poznałem, myślałem, że zagrają wspólne korzenie krakowskie, ale Grzegorz nie miał do Krakowa jakiegoś specjalnego sentymentu, przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Był już wtedy głęboko zakorzeniony w Warszawie, był znanym radiowcem, zakochanym i tęskniącym za radiową Trójką. Myślę, że tak naprawdę to radio, a nie telewizja było jego pasją. Pracowaliśmy razem w „Wiadomościach”, prowadząc te same pasma i to nas zbliżyło. Wiele rozmów, zwiększający się dystans, kiedy wspominaliśmy jego ojca. Pamiętam, że zawsze bił z niego profesjonalizm, nie umiał inaczej mówić, niż głosem ustawionym mikrofonowo. A potem rozchodzące się ścieżki, ja Polsat, Grzegorz „Fakty” TVN, których miał być gwiazdą, ale nigdy nie został. Myślę, że trochę go wypchnięto w TVN na margines pasm średnio eksponowanych, ale i tam umiał zaistnieć. Rzadko go spotykałem, ale gdy do tego dochodziło był bardzo serdeczny, trochę z boku, ale zawsze zainteresowany tym, co obaj robiliśmy.