Bartosz Węglarczyk, dyrektor programowy Onetu, wytknął tygodnikowi „Sieci” (Fratria), że publikowane są w nim nieoznaczone artykuły sponsorowane. – W pełni przestrzegamy standardów etycznych, profesjonalnych. Forma przepytywania polskiego wydawcy przez niemiecki kapitał jest niezrozumiała. Jest próbą zadeptania nas, to kolejny atak mediów z niemieckim kapitałem – odpowiada Michał Karnowski, członek zarządu Fratrii, w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Dyrektor programowy Onetu w ostatnim czasie w kilku wpisach twitterowych zwrócił uwagę na teksty w „Sieci” opisujące usługi różnych firm. Część z tych artykułów nie jest podpisana, przy żadnym nie zaznaczono, że to tekst sponsorowany, przygotowany na zlecenie przedstawionej w nim spółki.
– „Publikując reklamy bez oznaczenia psuje się cały rynek. Potem do nas przychodzą i pytają, dlaczego nie publikujemy takich reklam, skoro inni to robią (na zdjęciu gazeta Karnowskich) – skomentował Węglarczyk.
– Tym się powinni zainteresować Rada Etyki Mediów oraz UOKiK, który w przeszłości karał już za nieoznaczone reklamy. Oczywiście teraz tego nie zrobi, bo rząd nie będzie przecież karał państwowych firm. #takzwanemedia – ocenił dyrektor programowy Onetu w innym wpisie. – Za te wszystkie instrukcje wprowadzenia zamordyzmu płacimy my wszyscy przez budżety reklamowe firm państwowych reklamujących się u Karnowskich oczywiście bez żadnego oznaczenia, że to reklama – zaznaczył.
– W przeszłości były przypadki, gdy nieoznaczonymi reklamami w mediach zajmował się UOKiK nakładając na wydawców grzywny. Oczywiście, że powinien się zainteresować nimi i teraz. Oczywiście, że przepisy nie są egzekwowane – ocenia Bartosz Węglarczyk w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
– Nie wierzę specjalnie w moc przepisów w tej kwestii. Tę sprawę powinny regulować wewnętrzne przepisy poszczególnych wydawców i ich kodeksy postępowania. Jeśli wydawca nie jest etyczny, to żaden przepis nie powstrzyma go przed publikowaniem nieoznaczonych reklam. Ofiarą są tu oczywiście czytelnicy, który są w ten sposób po prostu oszukiwani – dodaje Węglarczyk.
Karnowski: to próba zadeptania polskiej mrówki przez niemieckiego słonia
Zarzuty Bartosza Węglarczyka odpiera Michał Karnowski, członek zarządu Fratrii i publicysta „Sieci”. – Świat, w którym niepodzielnie rządziłyby media z kapitałem niemieckim byłby dla pana Węglarczyka światem wygodniejszym, albo gdyby nadal rządziła „Gazeta Wyborcza”. Nikt nie rywalizowałby wtedy na polu reklamowym. W pełni przestrzegamy standardów etycznych, moralnych, profesjonalnych. Myślę, że nasi partnerzy reklamowi są z tego bardzo zadowoleni. Pan Węglarczyk nie będzie mnie przepytywał z tego, jak swoje media prowadzimy, niech zajmie się własnymi – podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Według Karnowskiego wpisy dyrektora programowego to „próba zadeptania polskiej mrówki przez niemieckiego słonia”. – Czy ja zaglądam w kontrakty reklamowe pana Węglarczyka i pytam go, jakie sprzedaje kampanie i komu? Czy prowadzi komercyjne spotkania za pieniądze? – wylicza członek zarządu Fratrii.
Karnowski nawiązuje do sytuacji z kwietnia ub.r., kiedy Bartosz Węglarczyk był krytykowany przez niektórych po pojawieniu się informacji, że poprowadzi komercyjną imprezę „Cydr Lubelski – Nie filtrujemy!”. – Dziennikarze są w pracy, niech zajmują się swoją pracą. „Pulsu Biznesu” nie czytam i nie widzę powodu, dla którego ta gazeta miałaby się mną zajmować. Nie ma niczego zdrożnego w tym, że poprowadzę taką imprezę – tłumaczył Węglarczyk portalowi Wirtualnemedia.pl.
– Forma przepytywania polskiego wydawcy przez niemiecki kapitał jest niezrozumiała. Jest próbą zadeptania nas, to kolejny atak mediów z niemieckim kapitałem motywowany tym, że wykazaliśmy próbę nieudolnej manipulacji tego wydawcy – komentuje Michał Karnowski. – Nikomu nie będziemy się spowiadać z naszej polityki redakcyjnej. W niczym nie naruszamy zasad etycznych – zapewnia.
W lipcu ub.r. opisaliśmy, że w jednym z numerów tygodnika „Sieci” znalazły się artykuły pozytywnie opisujące SKOK-i i Polską Grupę Zbrojeniową. Nie podpisał się pod nimi żaden autor, teksty nie zostały też opatrzone informacją, że są reklamami. – To niedopatrzenie, w kolejnym numerze przeprosimy za to. Nie mieliśmy żadnej umowy na tekst o SKOK-ach, przygotował go dział gospodarczy tygodnika – tłumaczył nam wtedy Michał Karnowski.
UOKiK kilka razy interweniował w sprawie kryptoreklamy w prasie
Urząd Ochrony i Konkurencji kilkukrotnie podejmował już działanie w sprawie kryptoreklamy, m.in. nakładając na wydawców kary za praktyki naruszające zbiorowe interesy konsumentów. W grudniu 2014 roku regulator nałożył na wydawcę „Expressu Bydgoskiego” i „Nowości – Dziennika Toruńskiego” karę w wysokości blisko 13 tys. zł za publikację nieoznaczonych tekstów sponsorowanych.
W 2015 r. z kolei urząd wszczął postępowanie wyjaśniające wobec AWR „Wprost”. Artykuły sponsorowane miały nie być odznaczone w wyraźny i łatwo rozpoznawalny dla konsumenta sposób.
– Wezwaliśmy spółkę do weryfikacji sposobu informowania konsumentów o artykułach sponsorowanych. Podjęła ona kroki mające na celu podwyższenie standardów stosowanych przy oznaczaniu artykułów sponsorowanych. W tym celu wdrożyła kolejny, szczegółowy sposób oznaczania takich materiałów, polegający na umieszczeniu przy każdym artykule sponsorowanym dodatkowego oznaczenia: „artykuł promocyjny”, „artykuł sponsorowany” lub „materiał sponsorowany”. W związku z tym zamknęliśmy postępowanie wyjaśniające i nie podejmowaliśmy dalszych działań – opisuje UOKiK.
W ub.r. Urząd otrzymał skargę od konsumenta na portal Bolec.info. Podjął wtedy tzw. działania miękkie, czyli skierował wezwanie do zmiany praktyk, bez wszczynania postępowania. Właściciel portalu dostosował się do wezwania i nie podjęto dalszych działań. – Uważamy, że czytelnik może mieć problem z odróżnieniem materiału prasowego od promocyjnego, dlatego ważne są odpowiednie oznaczenia. Za każdym razem jednak musimy ocenić każdy materiał i zastosować odpowiednie do skali naruszenia środki, np. wezwanie miękkie, w którym dajemy szansę przedsiębiorcom na dobrowolną zmianę działań – powiedziała nam Agnieszka Majchrzak z biura prasowego UOKiK.
Urząd nie otrzymał skarg dotyczących artykułów „Sieci”, na które zwrócił uwagę Bartosz Węglarczyk.