Freedom House: niezależność mediów w Polsce nadal rekordowo niska, władza chce ograniczyć obcy kapitał

Według Freedom House poziom niezależności mediów w Polsce utrzymuje się na rekordowo niskim poziomie. Organizacja uzasadnia to m.in. zakusami władzy, żeby ograniczyć obcy kapitał w mediach, oraz działaniami mediów publicznych o charakterze propagandowym.

Freedom House opublikowała właśnie coroczny raport na temat demokratyzacji w różnych krajach na całym świecie. W Polsce ten wskaźnik określono na 2,89 (w skali, w której 1 to najwyższy wynik, a 7 najgorszy), wobec 2,57 wcześniej. To najgorszy wynik w ciągu ostatnich 10 lat.

Ten wskaźnik zawiera kilka składowych. W ciągu roku najbardziej pogorszyła się ocena niezależności i sposobu działania wymiaru sądowego – z 3,25 do 4,25. Gorzej niż rok wcześniej oceniono też ogólnokrajowe rządy demokratyczne (spadek z 3,25 do 4), lokalne rządy demokratyczne (z 1,75 do 2) oraz społeczeństwo obywatelskie (z 1,75 do 2).

Wśród kilku wskaźników, których wartość nie zmieniła się w skali roku, jest niezależność mediów. Tak jak w ub.r. oceniono ją na 3, co jest najgorszym wynikiem od 2009 roku.

Z czego wynika taka ocena? W komentarzu Anna Wójcik, prawnik i socjolog z Poznańskiego Centrum Praw Człowieka Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk, stwierdziła, że niezależne media w Polsce są w niezłym stanie w porównaniu z innymi krajami Europy Środkowej, przy czym są coraz słabsze biznesowo, ponieważ reklamodawcy odchodzą z mediów tradycyjnych do internetu. A tylko niewielu wydawcom i nadawcom udało się wdrożyć efektywny model biznesowy w sieci.

– Jednocześnie rządząca partia szuka sposobów, żeby ograniczyć zagraniczną własność na rynku, co mogłoby doprowadzić do erozji wolności słowa. W 2017 roku nadal krytykowano media publiczne za brak obiektywności graniczący z propagandą – skomentowała Anna Wójcik.

Przypomnijmy, że ustawa o dekoncentracji kapitałowej w mediach (początkowo określana jako repolonizacyjna) była zapowiadana przez polityków obozu rządzącego od ponad roku. – Powinniśmy konsekwentnie wychodzić z sytuacji, w której większość mediów nie należy do Polaków, nie należy do polskich firm – stwierdził w październiku ub.r. prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Za przygotowanie tego projektu odpowiada Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wiceminister w tym resorcie Paweł Lewandowski na początku br. powiedział portalowi Wirtualnemedia.pl, że opracowano już założenia przepisów. – Czekamy teraz tylko na decyzję polityczną, które z tych założeń wprowadzić. Tak jak wielokrotnie mówiłem, projekt zawiera kilka wariantów. Gdy zapadnie decyzja „idziemy w lewo, albo w prawo”, to przepisanie tych założeń na akt prawny nie zajmie nam wiele czasu. Natomiast nie ma na razie żadnego sygnału, czekamy – stwierdził.

W swojej analizie Anna Wójcik przypomniała też, że w grudniu ub.r. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałożyła rekordową karę w wysokości 1,48 mln zł na TVN (należącą do amerykańskiego koncernu). Powodem były naruszenia w relacjach TVN24 z protestów opozycji w połowie grudnia 2016 roku.

Decyzja KRRiT została skrytykowana przez wiele organizacji pozarządowych, a także Departament Stanu USA. W efekcie przewodniczący Krajowej Rady kilka razy spotkał się w tej sprawie z członkami władz TVN, a w połowie stycznia, w ostatnim możliwym terminie, uchylił karę. Skrytykował to członek KRRiT Janisz Kawecki, ogłaszając zdanie odrębne.

W analizie Freedom House zwrócono też uwagę, że w głównych kanałach Telewizji Polskiej politycy obozu rządzącego są pokazywani zdecydowanie częściej niż przedstawiciele opozycji. Powołano się przy tym na raport opublikowany przez Wirtualnemedia.pl.

Przypomniano też, że w połowie ub.r. ówczesny minister obrony narodowej Antoni Macierewicz skierował doniesienie do prokuratury dotyczące poświęconej mu książki Tomasza Piątka. Skrytykował to Międzynarodowy Instytut Prasowy, a 10 innych międzynarodowych organizacji skupiających dziennikarzy i zajmujących się wolnością mediów zaapelowało o wycofanie tego zawiadomienia. W marcu br. warszawska prokuratura okręgowa odmówiła podjęcia śledztwa w sprawie książki.