Fragmenty nagrania podsłuchanej rozmowy z udziałem Kwaśniewskiego i Kalisza z jesieni 2013 roku zostały zamieszczone w lipcu 2015 roku w artykule Cezarego Gmyza. Publikację opisały także „Fakt” i „Super Express”. Podczas rozmowy Ryszard Kalisz powołując się na słowa szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego generała Janusza Noska mówił m.in., że ten ma dowód na korupcję Tomasza Siemoniaka, wówczas szefa MON.
Obaj politycy za opublikowanie nagrania pozwali tygodnik “Do Rzeczy” o naruszenie dóbr osobistych. Chcieli przeprosin w kilku portalach, usunięcia publikacji i po 100 tys. zł zadośćuczynienia. W drugiej połowie 2016 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że choć tygodnik naruszył dobra osobiste nagranych osób, to upublicznione informacje były na tyle ważne, by nie karać dziennikarzy i wydawcy.
Od tego wyroku Kalisz i Kwaśniewski złożyli apelację, a kilka dni temu Sąd Apelacyjny uznał, że tygodnik „Do Rzeczy” nie powinien publikować podsłuchanej rozmowy. Sąd nakazał także pozwanym publikację oświadczenia z przeprosinami na swojej stronie i usunięcie z niej tekstu oraz skasowanie nagrania umieszczonego na oficjalnym kanale tygodnika na YouTubie. Wyrok jest prawomocny.
Paweł Lisicki redaktor naczelny „Do Rzeczy” w rozmowie z Wirtualnemedia.pl mówi, że dostosuje się do wyroku, choć uważa go za niesprawiedliwy. – To kolejny przykład pokazujący, że Sąd Apelacyjny zmienia słuszne wyroki pierwszej instancji. W tej akurat sprawie Sąd Okręgowy wydał w 2016 roku wyrok korzystny dla wszystkich mediów. Zgodnie z linią orzecznictwa europejskiego jeśli prasa działa w imię interesu publicznego i jeśli to działanie odnosi się do osób publicznych, to pociąga za sobą również mniejszą ochronę tych osób – mówi Paweł Lisicki. Redaktor naczelny „Do Rzeczy” zastanawia się nad podjęciem kolejnych kroków prawnych w tej sprawie, choć jednocześnie zapowiada, że wyrok wykona.