Janusz Kawecki z Krajowe Rady Radiofonii i Telewizji ujawnił, że dział prawny KRRiT nie zauważył naruszeń przepisów w relacjach stacji telewizyjnych z protestów w połowie grudnia ub.r. Dlatego zamówiono ekspertyzę u zewnętrznego prawnika. Z kolei Teresa Bochwic, również członek KRRiT, stwierdziła, że w tych relacjach TVN24 naruszył warunki swojej koncesji. Szybko wycofała się jednak z tej opinii.
W środę Krajowa Rada przedstawiła szczegółowe uzasadnienie tej decyzji. Zarzuciła stacji m.in. że zaproszeni do studia goście byli stronniczy i zachęcali do udziału w manifestacjach, dziennikarze za późno poinformowali, że demonstracja została rozwiązana przez policję oraz nie opatrzono odpowiednim komentarzem ujęć z mężczyzną udającym zranionego.
TVN do decyzji KRRiT odniósł się już w poniedziałek, kategorycznie nie zgadzając się z zastrzeżeniami do relacji TVN24 z protestów. Nadawca podkreślił, że jego dziennikarze „nie kreowali atmosfery poparcia dla wydarzeń, lecz relacjonowali w możliwie najpełniejszy sposób wydarzenia, co jest podstawowym zadaniem dziennikarstwa informacyjnego”, a analiza, na której oparto decyzję o grzywnie, jest stronnicza i nierzetelna. Zapowiedział też, że odwoła się do sądu.
Analizę dla KRRiT przygotowała dr Hannę Karp, religiolog, wykładowczyni Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. W rozmowie z wPolityce.pl dr Karp wytknęła w relacjach TVN24 m.in. słowa Katarzyny Kolendy-Zaleskiej, że jeśli posłowie opozycji będą usuwani z mównicy siłą, to protestujący mogą nie wytrzymać, oraz pokazywanie manifestantów bez żadnego komentarza dziennikarskiego. – To jest rzecz niedopuszczalna i jest niemożliwe, żeby jakakolwiek stacja telewizyjna zmieniała się w jawną i bezpośrednią tubę nawołującą niemal wprost do załamania prawnego porządku państwa i napaści na polityków – oceniła wykładowczyni WSKSiM.
We wtorek Departament Stanu USA w oficjalnym komunikacie wyraził zaniepokojenie nałożeniem kary na nadawcę TVN24 (należącego od ponad dwóch lat do amerykańskiej firmy Scripps Networks Interactive). Z kolei Helsińska Fundacja Praw Człowieka uważa, że ukaranie TVN24 stanowi „poważną ingerencję w wolność słowa” i może stanowić próbę wywołania „efektu mrożącego” wśród innych prywatnych mediów starających się pełnić funkcję kontrolną wobec rządzących.
W odpowiedzi na stanowisko władz amerykańskich Krajowa Rada podkreśliła, że nałożenie 1,48 mln zła kary na nadawcę TVN24 poprzedziła dogłębna, długotrwała analiza relacji w 6 kanałach telewizyjnych. – TVN ma prawo sympatyzować z opozycją jednak relacje sprawozdawców mogły podsycać agresję prowadzącą do tragicznych w skutkach wydarzeń, jakie miały już miejsce w niedalekiej przeszłości – zaznaczyła KRRiT.
Teresa Bochwic: TVN24 naruszył zobowiązania koncesyjne
W środę członek KRRiT Teresa Bochwic na Twitterze odpowiedziała na krytyczny wpis Igora Janke o karze dla nadawcy TVN24. – Nie tylko łamali ustawę o RTV (radiofonii i telewizji – przyp.), za co zostali ukarani, ale nie dochowali własnych zobowiązań koncesyjnych, co pozwalałoby podważyć ich prawo do koncesji, a tej nikt im nie odebrał – stwierdziła.
Po tym jak ten wpis opisano m.in. na wPolityce.pl (pytając w tytule: „TVN24 mogłoby stracić koncesję?”), Bochwic go usunęła.
Z kolei w odpowiedzi na pytania Grzegorza Nawackiego z „Pulsu Biznesu” poinformowała, że w głosowaniu karę dla TVN24 poparł przewodniczący KRRiT Witold Kołodziejski.
Niech się TVN cieszy, że jeszcze ma koncesję. #PakietDemokratyczny pic.twitter.com/6Ijlkmhv1u
— kataryna (@katarynaaa) 13 grudnia 2017
Janusz Kawecki: departament prawny KRRiT nie chciał karać nadawców
Z kolei inny członek Krajowej Rady, prof. Janusz Kawecki, kilka tygodni temu w wywiadzie dla miesięcznika „Wpis” opisał kulisy przygotowywania stanowiska regulatora w sprawie relacji stacji telewizyjnych z protestów w połowie grudnia ub.r. Już w czerwcu na antenie Radia Maryja poinformował, że KRRiT analizuje raport na ten temat przygotowany przez eksperta.
– Ten raport pokazał jak na dłoni, kiedy, w jaki sposób i przez którego nadawcę naruszone zostały poszczególne punkty ustawy medialnej oraz warunki koncesji w trakcie relacjonowania owego puczu w dniach 16-18 grudnia 2016. Mało tych naruszeń nie było – stwierdził prof. Kawecki w rozmowie z „Wpisie”. O szczegółach nie chciał jeszcze mówić.
Raport został skierowany do departamentu prawnego Krajowej Rady. – Czekamy, czekamy, wreszcie departament prawny stwierdza, że właściwie nie wie, za co można by któregoś nadawcę ukarać. Wtedy we mnie aż się zagotowało. Zgłosiłem więc na posiedzeniu wszystkich członków Rady, że departament prawny stracił u mnie zaufanie. Okazało się, że departament ten w ogóle nie korzystał z dostarczonego raportu na temat relacjonowania „puczu” – opisał prof. Kawecki. – W końcu poprosiłem, żeby zlecić sprawę jakiemuś dobremu prawnikowi z zewnątrz, specjaliście od tych tematów. Tak się stało. Prawnik pracował przez całe wakacje i na początku września dostaliśmy jego opracowanie; konkretne, rzeczowe, zwięzłe, z przywołaniem odpowiednich paragrafów – dodał.
W efekcie KRRiT przygotowała jeszcze jedną, dokładniejszą analizę relacji stacji telewizyjnych z wydarzeń w połowie grudnia ub.r. – Mam nadzieję, że jeszcze przed upływem terminu, po którym nadawcy nie można nałożyć kary pieniężnej – zaznaczył członek KRRiT.
Sam jest przekonany, że w relacjach z protestów naruszono przepisy. – A nad czym tu tyle deliberować? Może pamięta Pan, jak dziennikarka w jednym z przekazów dramatycznie informowała na antenie: za chwilę nastąpi siłowe działanie, poleje się krew! Jakie siłowe działanie, jaka krew? Nic takiego nie miało miejsca; to było zwykłe podburzanie ze strony dziennikarza – ocenił w rozmowie z „Wpisem”.
– Policja rozwiązała zgromadzenie, a wtedy jest obowiązek natychmiastowego poinformowania o tym na antenie. Jak i w jaki sposób nadawcy wywiązali się z tego zobowiązania, widać wyraźnie w treści raportu. Publikowano też informacje o gazach łzawiących, których nie było, a jeden z prowokatorów w teatralny sposób położył się na ulicy, udając nieprzytomnego, i w pewnej relacji telewizyjnej przedstawiono go jako ofiarę interweniujących służb – wyliczył prof. Janusz Kawecki. – Takie relacje skierowane były na bardzo niebezpieczne podsycanie niepokojów, stworzenie atmosfery walk ulicznych – uważa.
„Fakty” TVN: informację o rozwiązaniu manifestacji podano wcześniej
W środowym wydaniu „Faktów” opisano decyzję o karze dla TVN24 oraz stanowisko Departamentu Stanu USA i organizacji pozarządowych zajmujących się wolnością słowa.
W materiale zwrócono uwagę, że KRRiT w uzasadnieniu decyzji błędnie podała, jakoby w nocy z 16 na 17 grudnia w TVN24 o rozwiązaniu przez policję manifestacji przed parlamentem poinformowano dopiero o godz. 3:30. Pokazano, że na antenie stacji podano tę informację kilka minut po godz. 1.