Ponoć wcale się nie wybierałaś na galę Grand Press?
To prawda, byłam przekonana, że nie dostanę żadnej nagrody chciałam zostać w domu. W tym roku było nominowanych siedem wywiadów, wszystkie świetne. Nie stawiałam na swój.
Marcin Wolski długo się zastanawiał, nim się zgodził na wywiad z Tobą?
Kilka dni. Ale nie było walki o ten wywiad.
Tytuł „Zasady są jasne: wygrała ta partia i morda w kubeł” już na wstępie daje czytelnikowi do zrozumienia, w jakim stylu odbyła się ta rozmowa. Czy Marcin Wolski na wszystkie pytania odpowiadał z taką sama swadą, czy jednak był problem z wydobyciem z niego odpowiedzi na jakieś pytanie?
Mam szczęście do rozmówców- czasem. Siadamy naprzeciw siebie, patrzymy sobie w oczy i o od razu wiadomo czy jest chemia, czy jej nie ma. Albo rozumiemy swoje zasady i wchodzimy w ten sam klimat rozmowy, albo nie. Jeśli nie to bywa bardzo trudno, czasem trzeba zrezygnować, a czasem zrobić drugi wywiad. Dyrektor Wolski od razu wszedł w konwencję. Na trudne i zaczepne pytania on zaczepnie odpowiadał, i od razu świetnie nam szło.
I na koniec nie zmienił niczego w autoryzacji?
Ani jednego słowa! On miał świadomość tego, co mówi. Nie wiem, czy przewidział, co się stanie potem. Dostawałam po publikacji wiadomości na Twitterze i Facebooku z prawej strony sceny dziennikarskiej, że nigdy nie czytali tak chamskiego wywiadu. Jak mogłam zadać takie pytania? – pytali. A jak dopytywałam, o jakie pytania chodzi, dowiadywałam się, że dziwiło ich, że dopytywałam Wolskiego o jego działalność w PZPR. Dla mnie to było oczywiste, że trzeba o to spytać, bo Wolski, jako dziennikarz Trójki, jako twórca kultowego programu „60 minut na godzinę” był równocześnie aktywnym działaczem partyjnym, przewodniczącym podstawowej komórki partyjnej w Trójce. Mam wrażenie, że samemu Wolskiemu taka konwencja rozmowy podobała się.
Nie oburzył się na żadne z pytań?
Nie. Sam potem zadzwonił do mnie i powiedział, że wyszło świetnie: trochę ostro, ale fajnie. Z niczego się nie wycofał, nawet po tym, jak po publikacji rozpętała się burza. Ta rozmowa to było jak odbijanie piłeczki. On mnie traktował jak osobę, która jest kompletnie nie z jego bajki. Zakładał, że może nie rozumiem jego dowcipu, tego humoru, który reprezentuje on i jego pokolenie. Założył, że nie podzielam jego poglądów. A ja się staram tych poglądów w czasie wywiadu nie mieć, odsunąć je od mojego rozmówcy, bo chcę usłyszeć prawdę. Chcę z takiej rozmowy, na którą mam godzinę czy półtorej, zrozumieć, kim mój rozmówca jest. Kim jest w tym momencie życia, w tym momencie swojej kariery, w obecnej sytuacji społeczno–politycznej.
Masz poczucie, że dotarłaś do prawdy o Marcinie Wolskim?
Wydaje mi się, że to co w tej rozmowie powstało, jest nie tylko głosem Marcina Wolskiego. On powiedział to, co myśli wielu polityków z prawej strony. „Wygrała ta partie i morda w kubeł” – to są bardzo mocne słowa, ale oni tak właśnie myślą, chociaż nie mówią tego głośno. A Wolski powiedział to otwarcie i za to go doceniam. Na scenie, odbierając tę nagrodę, podziękowałam mu bez żadnej ironii, bo jest współautorem tej rozmowy. Grand Press jest także nagrodą dla Marcina Wolskiego.