Od stycznia br. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie przekazuje nowych transz abonamentu radiowo-telewizyjnego Telewizji Polskiej i prawie wszystkim publicznym rozgłośniom radiowym. W komunikacie KRRiT podkreślono, że przyczyną jest „chaos prawny powstały w jednostkach publicznej radiofonii i telewizji wywołany decyzjami Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego; w tym z dnia 27 grudnia 2023 r. oraz 29 grudnia 2023 r., a podjętymi z rażącym naruszeniem prawa, o rozwiązaniu spółek mediów publicznych, postawieniu ich w stan likwidacji, odwołaniu ich organów oraz powołaniu likwidatorów”.
Zapowiedziano, że Krajowa Rada przygotuje „mechanizm wypłaty środków z wpływów abonamentowych jednostkom publicznej radiofonii i telewizji postawionym w stan likwidacji potwierdzonej prawomocnym orzeczeniem sądu rejestrowego”. W przypadku nadawców publicznych, których postawienie w stan likwidacji nie zostało jeszcze prawomocnie wpisane do KRS, kolejne transze abonamentu rtv są przekazywane na depozyty sądowe.
Pełniący w Telewizji Polskiej funkcję likwidatora Daniel Gorgosz już w lutym zapowiedział działania prawne wobec przewodniczącego KRRiT. W kwietniu skierował przedsądowe wezwanie do zapłaty zaległych wpływów z opłat abonamentowych wraz z odsetkami (wówczas było to prawie 142 mln zł).
Gorgosz zaskarżył też do sądu uchwałę Krajowej Rady o przekazywaniu pieniędzy w abonamentu na depozyt sądowy. Pod koniec maja Wojewódzki Sąd Administracyjny odrzucił tę skargę, podkreślając, że zgodnie ze stanowiskiem KRRiT „sposób wypłaty środków na realizację misji publicznej za pośrednictwem depozytu sądowego to wyłącznie tzw. czynność materialno-techniczna, na którą nie można wnieść skargi do sądu administracyjnego”.
Za to w maju i czerwcu sądy rejonowe odmówiły przyjęcia do depozytów kolejnych transz abonamentu rtv dla niektórych nadawców publicznych. W przypadku TV chodziło o 23,56 mln zł w czerwcu.
TVP nie dostała prawie 200 mln zł
Tomasz Sygut, dyrektor generalny Telewizji Polskiej, powiedział „Gazecie Wyborczej”, że obecnie suma środków abonamentowych, których nie dostał w br. nadawca, sięga 198,4 mln zł. Całą kwotę abonamentu na 2024 roku wyznaczono na 316 mln zł.
– Krajowa Rada powinna przekazywać nam te pieniądze sukcesywnie w uzgodnionych kwotach. Niestety, pan Świrski blokuje te pieniądze i łamie prawo – podkreślił Sygut.
Na początku br., jeszcze przed przyznaniem nadawcom publicznym pierwszej kwoty z rezerwy budżetowej, Telewizja Polska płaciła faktury tylko z kwotami do 25 tys. zł. Tomasz Sygut zaznacza, że chodziło o płatności wyłącznie dla podmiotów zewnętrznych. – Wynagrodzenia pracowników i współpracowników są priorytetem. Robimy wszystko, aby wpływały na konto na czas. Bez nich nasza firma stanie – przyznał.
Menedżer dodał, że wskutek problemów z płynnością finansową zagrożone były nawet ważne transmisje sportowa. – Pamiętam dramatyczne rozmowy z UEF-ą (europejską federacją piłkarską – przyp.) na temat przesunięcia terminu płatności za licencję na piłkarskie Euro i widmo jej utraty… Albo telefon na kilka godzin przed transmisją meczu Walia – Polska, decydującego o wyjeździe naszej reprezentacji do Niemiec, z informacją, że jak nie zapłacimy faktury, to tej transmisji nie będzie – opisał.
– To nie jest komfortowa sytuacja, kiedy ktoś wchodzi ci na konto, kiedy niemal codziennie przepraszasz kogoś za opóźnienia w płatnościach – przyznał Sygut. – Ale wie pani, co jest budujące? Reakcja kontrahentów i całego środowiska związanego z telewizją publiczną – cierpliwość i pełne zrozumienie: wiemy, że nie jest wam łatwo. Dostrzegamy zmiany i cieszymy się, że wraca do TVP normalność – zaznaczył.
TVP ratują reklamy i dotacje z budżetu
Telewizja Polska nie otrzymuje już w br. rekompensaty abonamentowej w formie obligacji Skarbu Państwa (w ub.r. dostała w tej formie nominalnie 2,35 mld zł), ponieważ ustawę w tej sprawie zawetował prezydent Andrzej Duda.
Państwo wspiera media publiczne w innej formie: środkami z rezerwy budżetowej. Pod koniec lutego do TVP, Polskiego Radia i regionalnych rozgłośni publicznych trafiło w ten sposób 250 mln zł, zaś miesiąc później nadawcy zawnioskowali o dalsze 1,5 mld zł. Jak już informowaliśmy, w maju dostali 600 mln zł, a w czerwcu 425 mln zł (z czego odpowiednio 480 i 320 mln zł popłynęło do TVP).
Nie oznacza to, że Telewizja Polska może na bieżąco regulować wszystkie płatności. Tomasz Sygut przyznał, że obecne zobowiązania spółki wynoszą 236 mln zł. – Kontrahenci zewnętrzni, producenci, ZAiKS, ZASP, STOART, ZPAV, składki do organizacji międzynarodowych jak EBU – wyliczył.
– Pieniądze dla TVP to nie tylko środki na pensje dla pracowników i współpracowników. To całe środowisko wokół telewizji, od aktorów poczynając, na kompozytorach kończąc. Czekamy na kolejną dotację z Ministerstwa Kultury, wtedy te zobowiązania uregulujemy. I znowu będziemy się zadłużali… – przyznał dyrektor generalny TVP.
Sytuację finansową publicznego nadawcy ratują też wyższe od założeń przychody reklamowe. Na początku maja Telewizja Polska wypłaciła 5 proc. premii pracownikom zatrudnionym w systemie czasowo-premiowym. Uzasadniła, że premię przyznano „w związku z efektywnymi działaniami Biura Reklamy i wzrostem przychodów komercyjnych w pierwszym kwartale 2024 roku (w porównaniu z analogicznym okresem roku 2023)”.
Kilka dni temu nadawca podał, że z reklam, sponsoringu i akcji niestandardowych przy transmisjach igrzysk olimpijskich w Paryżu uzyskał 22,5 mln zł przychodów. To ponad dwa razy więcej niż w przypadku igrzysk rozegranych w połowie 2021 roku.
– Jednak to nie jest normalne, by publiczny nadawca utrzymywał się z komercyjnych przychodów. W tym kontekście widać, jak szkodliwe jest zachowanie pana Świrskiego – zaznaczył Tomasz Sygut.
„Nie liczono się z kasą”
Telewizja Polska stara się też oszczędzać. Wiosną br. zreorganizowała swoją strukturę. – Zlikwidowaliśmy 17 stanowisk dyrektorskich, co w skali roku dało 5 mln zł oszczędności. Zmniejszenie liczby kierowników to kolejne oszczędności – ok. 3,5 mln zł. Likwidacja stanowisk doradców zarządu przyniesie następne 2 mln zł rocznie – wyliczył Tomasz Sygut.
Jego zdaniem polityka finansowa nadawcy jest obecnie zupełnie inna niż za rządów PiS, kiedy „przepalono miliardy, a praktycznie złotówki nie zainwestowano w technologię na Woronicza, w zespoły emisyjne, w wozy transmisyjne, kamery czy flotę samochodową (do wymiany kwalifikuje się 140 pojazdów), a także w sprzęt, od światła czy ścian diodowych poczynając, który wciąż trzeba wynajmować od firm zewnętrznych”.
– Nie liczono się z kasą. Odcinek serialu za ponad 4 mln zł? Proszę bardzo. Ja dzisiaj płacę za to cenę, bo odsyłam takich producentów z kwitkiem, a potem czytam, że TVP jest firmą osiedlową, a Sygut do niczego się nie nadaje – zaznaczył menedżer.
Podkreślił, że TVP pod jego kierownictwem nie stać na rozrzutność. – Nie stać mnie na horrendalnie drogie projekty, na zakup licencji sportowej przy wskazywanym przez kontroling zagrożeniu niedoboru środków na prawie 200 mln zł, na pośrednictwo firmy, która w latach 2020-23 na organizacji koncertów dla TVP zarobiła ponad 55 mln zł i po odejściu Kurskiego z TVP zniknęła – wyliczył.