W ramach wymiany więźniów między Zachodem a Rosją i Białorusią polskie władze wypuściły rosyjskiego agenta, podszywającego się pod hiszpańskiego dziennikarza. Dziennikarze pytają, dlaczego w zamian za niego Polska nie domagała się zwolnienia z białoruskiego łagru Andrzeja Poczobuta. Politycy obozu rządzącego zasłaniają się tajemnicą, a opozycja wykorzystuje los Poczobuta do walki politycznej.
W Ankarze 1 sierpnia przeprowadzono wymianę więźniów pomiędzy Zachodem a Rosją i Białorusią. W organizacji wymiany uczestniczyły Białoruś, Niemcy, Polska, Norwegia i Słowenia. Z rosyjskich i białoruskich więzień zwolniono 16 osób, w tym dziennikarzy Evana Gershkovicha z „The Wall Street Journal” i Ałsu Kurmaszewą z Radia Wolna Europa. Wśród zwolnionych były trzy osoby z amerykańskim obywatelstwem, cztery z niemieckim (w tym skazany na Białorusi na karę śmierci za terroryzm Rico Krieger) oraz ośmioro rosyjskich działaczy opozycyjnych i społecznych.
„Polska stoi gdzieś obok”
Rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, a także ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński poinformował w serwisie X, że polskie władze zaakceptowały prośbę władz Stanów Zjednoczonych, by do wymiany włączyć przebywającego w polskim areszcie Pawła Rubcowa, oficera wywiadu wojskowego GRU, „realizującego zadania wywiadowcze na terenie Europy i oczekującego na proces karny”. Rubcow, który ma dwa obywatelstwa (rosyjskie i hiszpańskie) działał pod przykrywką hiszpańskiego dziennikarza Pablo Gonzalesa.
Polskie media zauważyły, że polskie władze oddały Rubcowa i zaczęły pytać, dlaczego nie domagały się w zamian uwolnienia więzionego na Białorusi Andrzeja Poczobuta.
„Tego typu operacje są przygotowywane przez wiele miesięcy, zwłaszcza gdy zaangażowanych jest w nie kilka państw. Wiele wskazuje na to, że Polska stoi gdzieś obok tych toczących się od dłuższego czasu rozmów” – napisał 1 sierpnia na stronach internetowych „Rzeczpospolitej” Rusłan Szoszyn. I dodał: „A przecież Niemcy czy Amerykanie mogliby wpisać Andrzeja Poczobuta i innych zakładników białoruskiego reżimu na listę, skoro zmusili Łukaszenkę do ułaskawienia oskarżonego o dywersję Niemca”.
W piątek 2 sierpnia Mariusz Piekarski w „Poranku TVP Info” pytał wiceministra spraw zagranicznych Andrzeja Szejnę, czy były szanse uwolnienia Poczobuta. Szejna najpierw kluczył, że to była operacja sojusznicza, dzięki której Polska w przyszłości będzie mogła liczyć na pomoc Stanów Zjednoczonych. Dopytywany o Poczobuta, odmówił odpowiedzi, powołując się na objęcie tej operacji klauzulą „ściśle tajne”.
Sprawa Poczobuta wykorzystywana politycznie
Zapytany przez dziennikarzy też w piątek rano szef MSZ Radosław Sikorski powiedział: – Chciałbym państwa zapewnić, że zabiegi o zwolnienie innych więźniów politycznych, białoruskich więźniów politycznych, w tym Andrzeja Poczobuta, toczą się innym trybem – powiedział Sikorski. – Jest w moich myślach każdego dnia – dodał.
Wersja, że zabiegi o zwolnienie Andrzeja Poczobuta toczą się innym trybem stała się oficjalnym przekazem polityków z obozu rządowego, którzy nie udzielali więcej informacji, powołując się na tajemnicę.
Politycy obecnej opozycji zaczęli sprawę Andrzeja Poczobuta wykorzystywać politycznie. „Ekipa Tuska oddała Rosjanom ich najcenniejszego agenta w zamian nie uzyskując nic. Hańba!” – napisał w serwisie X europoseł Mariusz Kamiński, szef MSWiA za rządów PiS. Kamiński twierdzi, że półtora roku negocjował z Amerykanami wymianę Rubcowa, żądając uwolnienia Poczobuta. Kamiński i inni politycy PiS powtarzali potem tę argumentację w mediach sprzyjających jej partii, m.in. w serwisie wPolityce.pl i Telewizji Republika, a także w mediach społecznościowych.
Bartosz T. Wieliński, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, nazwał w serwisie X Kamińskiego „bezczelnym konfabulatorem”. W innym wpisie zaznaczył: „Widzę, że wśród polityków PiS i ich mediapomagierów wielkie wzmożenie ws. Poczobuta. Co robiliście w jego sprawie w 2021 r., gdy można było jeszcze wyciągnąć go z więzienia? Odpowiedź: niewiele. Mieliście go gdzieś…”.
Wysoka cena za wolność Andrzeja Poczobuta
W komentarzu na Wyborcza.pl Wieliński pisał: „Wiem, że poważne rozmowy o jego (Andrzeja Poczobuta – przyp. red.) zwolnieniu trwają od wiosny i że na porozumieniu zależy reżimowi Aleksandra Łukaszenki. To jego ludzie rozsiewali w ostatnich tygodniach plotki, że Poczobut zostanie lada dzień zwolniony w ramach amnestii dla więźniów politycznych. Oczywiście zwolniony nie został, bo cena, jaką za jego wolność chce dyktator, jest ciągle nie do przyjęcia”.
W innym artykule „GW” Michał Olszewski informował: „Jak dowiedziała się »Wyborcza«, Poczobut nie został zwolniony ze względu na żądania białoruskiego reżimu, który chce zniesienia obowiązujących sankcji”.
– To, co mówi Mariusz Kamiński i inni politycy PiS, jest nie do zweryfikowania – wskazuje Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu i były korespondent „GW” m.in. w Stanach Zjednoczonych. – Równie dobrze, mogą twierdzić, że byli już na krawędzi uwolnienia Andrzeja Poczobuta, bo teraz nikt tego nie sprawdzi. Też jestem przygnębiony tym, że wśród uwolnionych nie ma Andrzeja Poczobuta, ale to są tak tajne i skomplikowane operacje, że nie potrafię stwierdzić, czy wykonano wystarczającą pracę, żeby mógł odzyskać wolność. To wiedzą tylko premier, prezydent i koordynator służb specjalnych, który podlega premierowi. Oni jednak niczego nie ujawnią, bo to są tajemnice wywiadu. Z doświadczenia wiem, że w przypadku takich akcji więcej mówią amerykańscy politycy. Jednak w tej sprawie możemy liczyć głównie na nieoficjalne informacje – uważa Węglarczyk.
Andrzej Poczobut został zatrzymany 25 marca 2021 roku po rewizji w jego mieszkaniu w Grodnie. Białoruskie władze zarzuciły mu podżeganie do nienawiści i rehabilitację nazizmu oraz wzywanie do działań na szkodę Białorusi. Pierwsza rozprawa odbyła się 16 stycznia 2023 roku, a wyrok zapadł 8 lutego. Sędzia Dzmitryj Bubienczyk, który utajnił proces, wymierzył Poczobutowi karę ośmiu lat kolonii karnej o zaostrzonym reżimie. W apelacji wyrok został podtrzymany. Andrzej Poczobut odbywa karę w łagrze o ponurej sławie w Nowopołocku, prawie 500 km od rodzinnego Grodna.