Prokuratura nie zajęła się szantażowaniem Echo24 przez władze Wrocławia

Dziennikarz "GW" złożył zawiadomienie w artykule

Marcin Torz był dziennikarzem "Gazety Wrocławskiej", a później "Super Exspressu"

Marcin Rybak, dziennikarz wrocławskiej „Gazety Wyborczej”, zwrócił się do Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu o potraktowanie jego artykułu jako zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa dotyczącego tłumienia krytyki prasowej. Chodzi o uzależnianie przez władze miasta przyznania dotacji telewizji Echo24 od zwolnienia nielubianego dziennikarza.

Miesiąc temu „Gazeta Wyborcza” opisała spotkanie ówczesnego szefa wydziału komunikacji społecznej wrocławskiego magistratu, a obecnie wiceszefa Wodociągów Przemysława Gałeckiego z Pawłem Czumą, jednym z właścicieli wrocławskiej telewizji Echo24. „Gałecki zażądał, żeby z telewizji zniknął nielubiany przez magistrat dziennikarz Marcin Torz. W zamian zaoferował przedłużenie umów na produkcję trzech programów: o zdrowiu, o seniorach i programu dla ukraińskiej diaspory, mieszkającej we Wrocławiu” – czytamy na wrocławskich stronach serwisu Wyborcza.pl.

Marcin Rybak, dziennikarz wrocławskiego oddziału „GW”, dowiedział się, że prokuratura nie zamierza wszcząć śledztwa w tej sprawie, bo nikt nie złożył zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. „Stanowisko przekazane mi przez wrocławską prokuraturę jest o tyle ciekawe, że mówimy o przestępstwie ściganym z urzędu, opisanym w ustawie jako »tłumienie krytyki prasowej«” – zauważa Rybak na Wyborcza.pl.

Dziennikarz na końcu swojego artykułu zaznaczył: „Panie Prokuratorze Okręgowy we Wrocławiu Danielu Drapało. To wszystko, co wyżej napisałem, jest doniesieniem o przestępstwie z art. 43 Ustawy Prawo Prasowe, czyli o tłumieniu krytyki prasowej”.

Marcin Torz był dziennikarzem „Gazety Wrocławskiej”, a później „Super Expressu”. W tej drugiej gazecie opisał m.in. transakcję, w której prezydent Wrocławia Jacek Sutryk kupił dom od szefa klubu żużlowego, dotowanego przez miasto.

We wrześniu 2023 roku redakcja „Super Expressu” zrezygnowała ze współpracy z Marcinem Torzem po tym, jak twierdził, że urzędnik z wrocławskiego Urzędu Miasta próbował go skorumpować posadą w zarządzie klubu piłkarskiego Śląsk Wrocław z pensją 27 tys. zł netto.