Dziennikarze przesłuchiwani w ramach wznowionego śledztwa ws. publikacji mogących działać na szkodę SKOK-ów

Andrzej Stankiewicz

Prokuratura Okręgowa w Warszawie podjęła na nowo śledztwo dotyczące możliwości działania na szkodę SKOK-ów poprzez ujawnienie ich audytów finansowych. W ramach postępowania przesłuchano m.in. Andrzeja Stankiewicza z Onetu.

W 2013 i 2014 roku w mediach opisano raporty z audytów w 55 SKOK-ach przeprowadzonych przez zewnętrzne podmioty na zlecenie Komisji Nadzoru Finansowego. W raportach stwierdzono, że w niektórych SKOK-ach prawie połowa kredytów nie jest terminowo lub w ogóle spłacana (w SKOK Stefczyka ten wskaźnik wyniósł 22 proc.), podczas gdy w bankach takich kredytów było ok. 8 proc.

Szefowie SKOK-ów zawiadomili w tej sprawie prokuraturę, oceniając, że autorzy tych publikacji naruszyli art. 212 Kodeksu karnego stanowiący m.in., że za pomówienie w mediach osoby, instytucji lub firmy grozi grzywna albo do roku ograniczenia wolności lub więzienia. Wiosną 2015 roku prokuratorzy odmówili podjęcia śledztwa na podstawie tego zawiadomienia.

Jednak w połowie br. śledztwo zostało wszczęte, o czym w poniedziałek poinformował na Onet.pl Andrzej Stankiewicz. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie uzasadnił, że analizując materiały z postępowania przygotowawczego, śledczy doszli do wniosku, że pominięto jeden z wątków zawiadomienia.

Chodzi o możliwość działania na szkodę SKOK-ów poprzez ujawnienie raportu z audytów, czyli informacji niejawnych. Art. 266 Kodeksu karnego stanowi, że opublikowanie takich informacji wbrew prawu jest karane grzywną albo ograniczeniem wolności lub więzieniem na dwa lata.

W ramach śledztwa policjanci z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą i korupcją stołecznej komendy przesłuchują m.in. dziennikarzy, którzy kilka lat temu opisali wyniki audytu w SKOK-ach. Jednym z pierwszych przesłuchanych był Andrzej Stankiewicz z Onetu, który o audycie pisał w 2013 roku w „Rzeczpospolitej”.

– Podczas przesłuchania pani policjantka z wydziału antykorupcyjnego i przekrętów gospodarczych była miła, choć dociekliwa. Jak poznałem audyty SKOK? Kto mi je dał? Kiedy? Po co? Wielkiego pożytku ze mnie nie było, bo monotonnie powtarzałem „tajemnica dziennikarska” – zrelacjonował Stankiewicz w poniedziałek na Onet.pl.

Niektórzy publicyści na Twitterze oburzyli się, że śledczy w tej sprawie przesłuchują dziennikarzy. – Śledztwo ws. działania na szkodę SKOK. Pod lupą prokuratury nie złodzieje, lecz … dziennikarze. Paranoja! – stwierdził Andrzej Gajcy z Onetu. – Kolejne kuriozum – ocenił Michał Szułdrzyński‏ z „Rzeczpospolitej”. – Nie wierzę! – napisał Marcin Dobski, też z „Rzeczpospolitej”.

Śledztwo ws. działania na szkodę #SKOK. Pod lupą prokuratury nie złodzieje, lecz … dziennikarze. Paranoja! https://t.co/hi8lBBWB6n

— Andrzej Gajcy (@A_Gajcy) 23 października 2017

Andrzej Stankiewicz poprosił o dopisanie do jego zeznania, że informacje z audytów, które podał w 2013 roku, okazały się prawdziwe, a w ostatnich latach wiele SKOK-ów ogłosiło upadłość, a dla ich klientów wypłacono łącznie 3,5 mld zł z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

– Poprosiłem o jeszcze jeden dopisek – o zdumieniu. Zdumiewa mnie śledztwo dotyczące działania na szkodę SKOK przez dziennikarzy, którzy ujawnili prawdę opisaną przez audytorów i dalibóg żadnych pieniędzy nie ukradli. Panie Ziobro, może lepiej poszukać złodziei? – dodał dziennikarz Onetu.