Przewodniczący Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański przyznał w rozmowie Wirtualnemedia.pl, że model finansowania mediów publicznych z budżetu państwa zamiast z abonamentu byłby korzystniejszy z punktu widzenia obywateli, którzy już teraz płacą go niechętnie lub wcale. – Opłata na media publiczne z budżetu to także pieniądze z naszych podatków, ale ta danina boli jakby mniej – mówi Krzysztof Czabański. Eksperci dosyć chłodno oceniają ten model, podkreślając przede wszystkim możliwe uzależnienie mediów publicznych od polityków.
Od kilkunastu miesięcy trwa publiczna debata na temat modelu finansowania mediów publicznych. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego pracuje nad ustawą, nakładającą na obywateli obowiązek płacenia abonamentu razem z podatkiem PIT, CIT lub składką KRUS. Przepisy mają zacząć obowiązywać w 2019 roku. Wedle nowych zapisów, publicznej telewizji i radiu ma zostać wypłacona z budżetu rekompensata za brak wpływów od grup zwolnionych z obowiązku uiszczania tej daniny. Nieoficjalnie mówi się o nawet 200 mln rocznie.
W ostatnich dniach „Gazeta Wyborcza”, powołując się na źródła w PiS, podała, że w planach rządu jest zastąpienie abonamentu finansowaniem z budżetu państwa. Ma to związek z faktem, że nowe przepisy miałyby wejść w życie w roku wyborów parlamentarnych. Pomysł poparł Krzysztof Czabański, poseł PiS oraz prezes Rady Mediów Narodowych.
– Trzeba zbudować nowy system finansowania mediów publicznych, ponieważ stary jest nieakceptowany, ludzie nie płacą abonamentu. W Ministerstwie Kultury trwają prace nad nowym systemem opłat, opartym na podatkach PIT, CIT i składkach KRUS. Z tego co wiem, ten projekt jest w końcowej fazie przygotowań. Trwają namysły nad tym, jaki system finansowania mediów publicznych byłaby najracjonalniejszy – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Czabański.
W jego ocenie Czabańskiego, model finansowania mediów publicznych z budżetu zamiast z abonamentu, aby był skuteczny, powinien spełniać co najmniej trzy warunki.
– Po pierwsze – wejść w życie nie później niż w 2019 roku. Po drugie – zapewniać mediom publicznym dochody na poziomie od 2,5 do 3 miliardów złotych rocznie. Taka kwota odpowiada potrzebom wszystkich nadawców publicznych – telewizji, radia, ośrodków lokalnych. Po trzecie – powinien być zaaprobowany przez obywateli – to znaczy nie budzić ich sprzeciwu. Dopiero w tym kontekście należy spojrzeć na różne pomysły dotyczące modelu finansowania mediów publicznych, w tym propozycję przełożenia tego obowiązku przez budżet. Gdyby ten pomysł miał być rozważany, to moim zdaniem trzeba od razu sformułować jeden warunek – w ustawie musi znaleźć się zapis o stałym udziale w budżecie kwoty przeznaczonej na działanie mediów publicznych. Suma ta musi być określona konkretnym wskaźnikiem. Wtedy rząd nie będzie miał dowolności w przyznawaniu pieniędzy na media publiczne. Jeśli zostałoby to zagwarantowane, można się nad taką propozycją pochylić – tłumaczy Krzysztof Czabański.
Szef Rady Mediów Narodowych dodaje także, że wraz z likwidacją abonamentu należałoby zająć się kwestią rozliczenia obywateli, w zależności od tego, jak wywiązywali się z obowiązku abonamentowego.
– Jeśli zacząłby obowiązywać nowy model finansowania mediów publicznych, to stary siłą rzeczy zostałby zniesiony. Zostałyby nam jednak do rozwiązania dwie sprawy – docenienie tej grupy, która uczciwie abonament płaciła oraz sankcje dla tych, którzy z tego obowiązku się nie wywiązywali. Dla płacących można byłoby zorganizować np. loterię z nagrodami – rozważa Krzysztof Czabański.
Czabański zapytany o udział reklam w tym modelu stwierdził, że stopniowo powinny być wygaszane.
– Jeżeli sytuacja finansowa mediów publicznych ustabilizowałaby się w przeciągu kilku lat od wycofania abonamentu na rzecz dotacji z budżetu, to powinno się stopniowo ograniczać w nich emisję reklam – stwierdził w rozmowie z Wirtualnemedia.pl szef Rady Mediów Narodowych.
Braun: daniny na media publiczne normą europejską
Sceptyczny wobec zastąpienia abonamentu przez dotacje z budżetu jest Juliusz Braun z Rady Mediów Narodowych. Według eksperta, w Europie za standard przyjmuje się finansowanie mediów publicznych z pieniędzy pochodzących z bezpośrednich, celowych składek obywateli. Takie rozwiązanie nie naraża ich na naciski polityczne. Jedyną pozytywną przesłanką modelu dotowania z budżetu jest stabilność finansowa nadawców publicznych. Takie rozwiązanie wymaga jednak zgody UE.
– W Europie za lepsze uznawane jest raczej pozabudżetowe finansowanie mediów publicznych w formie szczególnej daniny płaconej przez wszystkich obywateli; czy to opłaty audiowizualnej (np. w Niemczech), czy abonamentu (jak w Wielkiej Brytanii). Europejska Unia Nadawców (EBU) wypowiadała się z pewną rezerwą o modelu finansowania z budżetu krajowego (a taki obowiązuje np. w Finlandii). Uzależnia to bowiem budżet mediów publicznych od bieżącej dobrej woli, czy tzw. „woli politycznej” rządzących – w ustawie można zapisać raz jedną, raz inną kwotę. Nie wiadomo poza tym, czy projekt PiS przewiduje, że to będzie kwota zapisywana corocznie w ustawie budżetowej czy stały procent PKB – a m.in. od tego zależy ocena projektu. Zastąpienie abonamentu dotacją z budżetu wymaga akceptacji Komisji Europejskiej, ponieważ to nowy model finansowania mediów publicznych. Mam nadzieję, że ustawodawcy są tego świadomi. Co innego, gdyby budżet rekompensował tylko ubytki w istniejącym dziś abonamencie – wtedy to byłaby dozwolona pomoc publiczna w ramach dotychczasowego systemu. Sam z rezerwą odnoszę się do pomysłu finansowania mediów publicznych z budżetu państwa, choć ma on pewne plusy. Przy złożeniu, że władza zachowuje się racjonalnie, daje to mediom publicznym pewność finansowania, z czym w Polsce zawsze był problem – wyjaśnia Braun.
Braun zaznacza także, że w tej dyskusji należy także poruszyć kwestię jakości nadawanych treści oraz emisji reklam.
– Mówiąc o finansowaniu mediów publicznych nie można też pomijać dwóch kwestii. Pierwsza to jakość programu i system jego oceny. Nie można zmuszać wszystkich obywateli do finansowania propagandy partyjnej. Druga – udział reklam, których przy stabilnym finansowaniu publicznym powinno być zdecydowanie mniej niż obecnie – wskazuje Juliusz Braun.
Media publiczne wartością społeczeństwa obywatelskiego
Seweryn Blumsztajn, prezes Towarzystwa Dziennikarskiego, dopuszcza możliwość finansowania mediów publicznych z budżetu państwa, tylko jeśli nie mogłyby czerpać zysków z reklam. Blumsztajn ostro krytykuje przy tym ich obecny kształt.
– W pierwszym odruchu bardzo się cieszyłem, ponieważ wszystko wskazywało na to, że w najbliższym roku, dwóch, nie będę musiał płacić na PiSowską propagandę – bo tym są w tej chwili publiczne media. O finansowaniu mediów publicznych trudno jest mówić, dopóki wyglądają tak jak wyglądają – zatraciły bowiem człon „publiczne”. Co do zasady, nie mam nic przeciwko temu, by otrzymywały dotacje z budżetu, pod warunkiem utraty prawa do emisji reklam. Diabeł tkwi jednak w szczegółach – teraz nie wiadomo, ile pieniędzy miałyby otrzymywać z budżetu i przede wszystkim – czy będą wolne. A dopóki będzie rządził PiS nie ma o tym mowy – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Seweryn Blumsztajn.
Według Jarosława Gugały, prowadzącego „Wydarzenia” w Polsacie, media publiczne powinny być traktowane jako dobro wspólne, a co za tym idzie – finansowane z powszechnego abonamentu. Jego zdaniem, rząd Prawa i Sprawiedliwości z obawy o utratę poparcia nie chce obciążać obywateli dodatkową opłatą na media publiczne.
– Pieniądze są potrzebne do utrzymania mediów publicznych. Jako społeczeństwo umawialiśmy się, że będą one istniały, wyznaczały standardy i poziom profesjonalizmu dla pozostałych mediów oraz służyły nam wszystkim. Media publiczne mają także misję ochrony wartości społeczeństwa jako wspólnoty. W momencie, kiedy są finansowane z budżetu państwa, de facto płaci na nie rząd. W takiej formie nie mają one najmniejszej szansy na zachowanie niezależności, nie będą służyły wszystkim, a tylko rządowi – niezależnie jakiemu. PiS nie chce pobierać abonamentu, bo boi się utraty poparcia. Ludzie w większości chcą utrzymania status quo – żeby mogli płacić bądź nie płacić, w zależności od własnej woli – ocenia w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Jarosław Gugała.
Obawy PiS punktuje także Andrzej Zarębski, ekspert medialny i były sekretarz KRRiT. W jego opinii zastąpienie abonamentu dotacją z budżetu nic nie zmieni, pieniądze te bowiem wciąż pochodzą z publicznych danin wszystkich obywateli.
– Rząd PiS przyzwyczaił obywateli do tego, że coś daje. Doniesienia na temat abonamentu wskazują, że teraz ma coś zabierać – stąd obawy o reakcje społeczne. Podejmowano nawet próby ukrycia zamiaru poboru opłaty audiowizualnej przed obywatelami – miałaby być wnoszona nie raz na miesiąc, a raz na rok. Mimo to, w obozie rządzącym istnieje obawa utraty popularności. Receptą ma być właśnie wzięcie ciężaru utrzymania mediów publicznych na budżet państwa. Dobrze jednak wiemy, że państwo własnych pieniędzy nie ma. Tak czy inaczej, to podatnicy będą łożyli na utrzymanie mediów publicznych – mówi w rozmowie z naszym portalem Andrzej Zarębski.
Jarosław Gugała także zwraca uwagę, że przerzucenie obowiązku utrzymywania mediów publicznych na budżet centralny jedynie pozornie „zdejmuje” ten obowiązek z obywateli. Powszechne płacenie abonamentu jest budulcem silnego społeczeństwa obywatelskiego.
– Finansowanie mediów publicznych z budżetu państwa pozornie nie obciąża obywateli, bo to „państwo płaci”, ale to oni muszą najpierw temu państwu zapłacić. Więc to tylko ułuda, że pieniądze z budżetu nie są „nasze”. Sądzę, że każdy obywatel powinien składać się na media publiczne, dokładnie wiedzieć, ile wydaje i na co konkretnie. Kiedy państwo przejmie to finansowanie, wtedy nikt nie będzie niczego wiedział, a tym bardziej wpływał na to, jak wydawane są te środki. Z obywatelskiego punktu widzenia dotacje państwowe dla mediów publicznych to model gorszy niż abonament. W tej kwestii, powinniśmy w Polsce iść w stronę rozwiązań budujących społeczeństwo obywatelskie, a nie – wzmacniające władzę centralną – ocenia Jarosław Gugała.
Dotacja budżetowa zamiast abonamentu to nie legislacyjna nowość
Andrzej Zarębski w rozmowie z naszym portalem wskazuje, że pomysł likwidacji abonamentu na rzecz wpływów z budżetu centralnego złożyli w tym roku posłowie opozycji z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Nie jest to jednak jedyna propozycja modelu finansowania mediów publicznych, jaka czeka na rozpatrzenie w tzw. „sejmowej zamrażalce”.
– Oddajmy sprawiedliwość wszystkim uczestnikom debaty – projekt zastąpienia abonamentu dotacją budżetu złożyli w tej kadencji posłowie PSL. Było to w czasie, gdy omawiano koncepcję przekazywania danych abonentów prywatnych operatorów telekomunikacyjnych do Poczty Polskiej, która miała zajmować się poborem abonamentu. Ku zaskoczeniu wszystkich, oba projekty trafiły pod obrady sejmowej komisji kultury. Nie wiem, na ile obecna koncepcja stanowi kontynuację tamtego projektu PSL. W sejmowej „zamrażalce” znajdują się trzy projekty ustawy o abonamencie – wspomniany już wcześniej rządowy projekt, bazujący na wykazie klientów operatorów prywatnych, drugi – zastąpienie abonamentu dotacją budżetową autorstwa PSL. Trzeci zaś, nad którym trwają prace, to rządowa propozycja wprowadzenia opłaty audiowizualnej, wnoszonej przez wszystkich obywateli będących płatnikami PIT, CIT lub KRUS. Jej wysokość wstępnie wyliczono na ok. 8 zł od osoby; obecnie kwota abonamentu to ok. 23 zł, ale od każdego gospodarstwa domowego. Może się zatem okazać, że wieloosobowe rodziny będą płaciły znacznie wyższe składki niż wymienione 23 złote, co zwiększy wpływy do budżetu mediów publicznych – analizuje Andrzej Zarębski.
Wiosną zeszłego roku ze strony rządzących padł pomysł, by opłata na media publiczne była pobierana razem z rachunkami za prąd. Wycofano się z tego jednak, kiedy okazało się, że rozwiązanie będzie musiała zaakceptować Komisja Europejska.
Wedle innej propozycji, zgłoszonej wiosną zeszłego, sieci kablowe i platformy cyfrowej miały przekazywać Poczcie Polskiej dane swoich klientów korzystających z płatnej telewizji oraz ich deklaracje o posiadaniu telewizorów. Miało to uskutecznić ściągalność opłat, wywołało jednak powszechny i silny sprzeciw operatorów. Rządzący wycofali się z tego pomysłu kilka miesięcy później.
W ubiegłym roku wpływy z abonamentu radiowo-telewizyjnego wyniosły 749,9 mln zł. Zapłaciło go 1,12 mln spośród 3,2 mln uprawnionych do tego gospodarstw domowych. 365,5 mln zł otrzymała Telewizja Polska, 185,9 mln zł – Polskie Radio, a 170,6 mln zł – publiczne stacje regionalne.