Trwa zamieszanie wokół Doroty Gawryluk. Dziennikarka Polsatu wypowiada się w sposób niejednoznaczny na temat ewentualnego startu w wyborach prezydenckich 2025. Do tego pojawiają się kolejne sygnały świadczące o tym, że Gawryluk może wejść w politykę.
Kolejne sygnały
Jak podawaliśmy, dziennikarka została ostatnio prezesem Stowarzyszenia Program Czysta Polska, powołanego z inicjatywy Zygmunta Solorza-Żaka. Następnie organizacja zmieniła nazwę na taką, jaką ma nowy program Gawryluk w Polsacie – „Lepsza Polska”.
Solorz-Żak powołał stowarzyszenie pięć lat temu. W jego programie jest, jak czytamy: „inicjowanie zmian, edukowanie społeczeństwa oraz nagłaśnianie ważnych tematów i akcji związanych z ekologią, ochroną środowiska i poprawą jakości życia”.
Do tego na ulicach polskich miast pojawiły się plakaty promujące nową audycję telewizyjną Doroty Gawryluk, które przypominały billboardy polityczne wykorzystywane w czasie wyborów.
Medioznawca Adam Szynol przekonuje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl: „Wydaje mi się, że nic, co dzieje się wokół Doroty Gawryluk i jej ewentualnych aspiracji politycznych, nie odbywa się bez wiedzy, a może nawet zgody właściciela koncernu. Trudno mi uwierzyć, żeby dziennikarka kojarzona zwykle z dobrych relacji z Zygmuntem Solorzem-Żakiem, podejmowała działania bez konsultacji z nim. To jest wręcz nieprawdopodobne. W takie sytuacji rodzi się drugie i ważniejsze pytanie – w co gra Solorz-Żak? Nie wiem, czy chce sobie zapewnić dostęp do polityków, choć pamiętajmy, że zawsze dbał o to, by jakoś żyć z władzą. Może ktoś mu zaproponował, by mieć jeszcze większy wpływ?”
Gawryluk szkodzi Polsatowi?
Czy Gawryluk nie szkodzi w ten sposób Polsatowi? Szynol uważa, że postępowanie dziennikarki jest niekorzystne dla telewizji, w której pracuje. – Z punktu widzenia świata mediów i dziennikarstwa to zła sytuacja. Nie należy mieszać tych branż. Są w nieustannej konfrontacji, ale na poziomie zarządzania powinny być rozdzielone. To nie służy dziennikarzom, a Polsat jest wciągany w grę polityczną. Szeregowi dziennikarze starają się być rzetelni, bezstronni. Stacja od lat chwali się, że jest najbardziej neutralna. Można z tym polemizować, ale jeśli chcemy być bezstronni to dajmy pracownikom i widzom jasno do zrozumienia, o co chodzi. Bo obecnie wygląda to jak gra wstępna, sondowanie rynku czy Dorota Gawryluk mogłaby być realną kandydatką – uważa ekspert.
Jak informuje portal Wirtualna Polska, zamieszanie wokół Doroty Gawryluk wpływa na atmosferę pracy w Polsacie. – Chcieliśmy pracować w telewizji informacyjnej, a nie zastanawiać się, czy stajemy się częścią sztabu – wskazywali dziennikarze telewizji.
Jan Ordyński z Towarzystwa Dziennikarskiego twierdzi, że cała sytuacja szkodzi Polsatowi. – Uważam, że dziennikarz ma prawo kandydować w wyborach na różne stanowiska, to jego decyzja. Niech jednak gra w otwarte karty. Wtedy po prostu zmieni profesję, rozpocznie kampanię wyborczą i walczy o głosy wyborców. Sytuacja jest czysta. Do tego dodajmy też dziwny manifest Solorza-Żaka dotyczący mediów, który nagle pojawił się kilka miesięcy temu. To są wszystko bardzo dziwne zachowania – mówi Ordyński.
Przetnie spekulacje?
Pod koniec stycznia br. informowaliśmy, że Zygmunt Solorz-Żak wystosował list do nadawców w Polsce. Zaapelował, „aby dla dobra naszych odbiorców i całego społeczeństwa, w audycjach i kanałach informacyjnych dominowały rzetelność, obiektywizm, poszanowanie drugiego człowieka, merytoryczna debata i poszukiwania tego co może nas jako społeczeństwo łączyć, a nie wyłącznie dzielić”.
Co powinna zrobić Dorota Gawryluk? – Wydaje mi się, że dojrzeliśmy już do takiego momentu, że powinna podjąć decyzję. Albo zamierza ubiegać się o posadę prezydenta i wtedy rezygnuje z programów telewizyjnych, zwłaszcza informacyjno-publicystycznych, albo przecina spekulacje i skupia się na dziennikarstwie – wskazuje Adam Szynol.
Jan Ordyński uważa podobnie. – Dorota Gawryluk powinna to przerwać i jasno wypowiedzieć się w temacie kandydowania. Sama tworzy niepotrzebnie atmosferę niedomówień w tej historii. Nie wiem, czy sytuację wywołał Zygmunt Solorz-Żak, czy też to dziennikarze wypuścili sztuczną informację. To i tak bez znaczenia, bo kluczowe, by dziś rozwiać wątpliwości. Albo Gawryluk zamierza kandydować, albo to zabawny fake news, którym obecnie bawi się, podbijając piłeczkę – uważa doświadczony dziennikarz.
Zdaniem Szynola, nastąpiło pewne pogorszenie standardów w polskich mediach. W 2004 roku Tomasz Lis szybko został zwolniony z „Faktów” TVN, po tym jak nie wykluczył startu w wyborach prezydenckich. – Lis nigdy nie deklarował, że chce startować. Był jednak popularny i po jednym z pytań udzielił dość wymijającej odpowiedzi w tej kwestii. Zachował się podobnie, jak dziś Dorota Gawryluk. To wystarczyło, żeby go w zasadzie zwolnić z „Faktów”. Chciałoby się, żeby takie standardy funkcjonowały także i dziś, ale widać, że jest inaczej – mówi medioznawca.
Średnia widownia trzech pierwszych odcinków programu Doroty Gawryluk „Lepsza Polska” wyniosła 748 tys. oglądających w samym Polsacie, 259 tys. osób w Polsat News i 151 tys. na kanale Wydarzenia 24 (dane Nielsen Audience Measurement).