Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich oburza się, że Polska awansowała o 10 pozycji w Światowym Indeksie Wolności Prasy. Wcześniej SDP oburzało się, gdy spadaliśmy w tym rankingu, przygotowywanym przez Reporterów bez Granic. Paradoks? Nie, to tylko partyjniacka logika organizacji, która sama oskarża Reporterów bez Granic o upolitycznienie – pisze Mariusz Kowalczyk.
„Przez dżunglę idzie dwóch dziennikarzy. Jeden pyta drugiego:
– Dlaczego wleczesz się na końcu?
– Dzikie zwierzęta atakują tych na początku, ostatnich rozszarpują tylko Reporterzy bez Granic”.
Takim żarcikiem Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich skomentowało na swojej stronie internetowej tegoroczny Światowy Indeks Wolności Prasy, przygotowany przez Reporterów bez Granic. SDP nie spodobało się, że Polska w tym roku awansowała w nim o 10 miejsc – na 47. pozycję. „Kiedy rządził zły PiS, Polska była na 57. miejscu rankingu RBG, a teraz podczas rządów uśmiechniętego rządu PO i przystawek jest tak dobrze, że jest na 47. miejscu” – dziwi się SDP. I dodaje: „Manipulacja level hard, ale ekipa Tuska i neomediów zadowolona”.
Stowarzyszenie nie może się nadziwić, że Reporterzy bez Granic uznali, że sytuacja mediów w Polsce poprawiła się po zmianie władzy. Dochodzi do wniosku, że Światowy Indeks Wolności Prasy jest upolityczniony, bo „miejsce w rankingu zależy od tego, czy w danym kraju rządzi lewica – dobrze, czy prawica – źle”.
Gdy w czasach rządów PiS Polska spadła w 2022 roku na 66. miejsce w Światowym Indeksie Wolności Prasy, SDP oburzało się, że zestawienie to jest zmanipulowane i upolitycznione. Przecież zmiany, jakich ówczesne władze dokonywały w mediach publicznych, upartyjniając je i przekształcając w hejterskie tuby propagandowe, to było – według SDP – naprawianie i reformowanie. Próby niszczenia niezależnych mediów komercyjnych, planowanie wywłaszczenia (tzw. repolonizacja) to natomiast regulowanie rynku mediów. Nawet teraz SDP wciąż zauważa: „Nie daj Boże, jeśli jakiś kraj próbuje reformować media, wówczas spada tak nisko, że przed nim są takie kraje, o których nawet Reporterzy Bez Granic nie mają pojęcia”.
Cóż, jeżeli ktoś uważa, że sytuacja mediów w naszym kraju ostatnio się pogorszyła – a nie poprawiła – i Polska powinna szorować po dnie Światowego Indeksu Wolności Prasy, musi mieć poważny problem z trzeźwą oceną rzeczywistości. Nie jest idealnie, ale problemy są w zupełnie innych miejscach niż te, które wskazuje SDP.
Można mieć wiele zastrzeżeń do tego, w jaki sposób rząd przeprowadził zmianę władz w mediach publicznych. Jeżeli jednak zniknąć miała z nich prymitywna i nienawistna propaganda w stylu rosyjsko-białoruskim, to trudno było o subtelne metody. PiS wokół mediów publicznych pozakładało pułapki, które każdemu, kto próbowałby je rozbrajać, miały wybuchać w rękach. Nie jest idealnie, bo wciąż nie ma też nowej ustawy medialnej, która zapewniałaby transparentne wybory władz mediów publicznych.
Nadal nękane są niezależne media komercyjne. Tyle że dzieje się tak, bo działa upartyjniona przez PiS Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji z Maciejem Świrskim na czele, który poczuł misję pisowskiego cenzora i nadal nakłada kary finansowe na nieprawomyślne media.
SDP tego wszystkiego nie dostrzega i co roku przy okazji publikacji kolejnych edycji Światowego Indeksu Wolności Prasy brnie w absurdalne dowodzenie, że prawdziwą wolność mediów gwarantują tylko rządy PiS. Kto się z tym nie zgadza, jest niewiarygodny i upolityczniony.
Organizacja pretendująca do reprezentowania dziennikarzy w rzeczywistości działa w interesie partii Kaczyńskiego. Kierownictwo SDP nie zachowuje się jak dziennikarze w dżungli, z przywołanego na początku dowcipu, ale jak pijak, któremu wszyscy mówią „idź się przespać, bo jesteś pijany”, a on się awanturuje i utrzymuje, że jest trzeźwy.
Mariusz Kowalczyk