Po interwencji Izby Wydawców Prasy (IWP) z projektu nowelizacji Prawa autorskiego implementującego unijną dyrektywę DSM wykreślono poprawkę ograniczającą uprawnienia organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Dzięki temu, według wstępnych szacunków, budżety polskich wydawców prasowych i dziennikarzy będą mogły się zwiększyć w sumie nawet o 300 mln zł.
– Dzięki temu Stowarzyszenie Dziennikarzy i Wydawców Repropol może negocjować umowę licencyjną z dużymi platformami cyfrowymi, aby zapewnić wszystkim wydawcom i pośrednio dziennikarzom – producentom i twórcom treści prasowych godziwe wynagrodzenie z tytułu praw pokrewnych wydawców prasy – mówi mec. Jacek Wojtaś, prawnik IWP.
Rząd chce nadrobić te zaległości
Chodzi o unijną dyrektywę Digital Single Market (DSM) w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym z 2019 roku zobowiązującą duże platformy cyfrowe i streamingowe do wypłacenia rekompensat właścicielom i twórcom wykorzystywanych w sieci materiałów, takich jak filmy lub artykuły prasowe.
Polska jako jedyny kraj Unii Europejskiej nie implementowała dyrektywy DSM do polskiego systemu prawnego, choć czas na to upłynął w 2021 roku. Obecny rząd chce nadrobić te zaległości. W połowie lutego br. przedstawił do konsultacji projekt nowelizacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, który implementuje dyrektywę DSM.
– Niestety, rząd nie uwzględnił szeregu naszych postulatów – mówi mec. Jacek Wojtaś. – Opublikowany po konsultacjach tekst ustawy zawierał radykalną, choć redakcyjnie niewielką zmianę dotyczącą działalności organizacji zbiorowego zarządzania (OZZ), która polegała na dodaniu w odnoszącym się do tych kwestii artykule ustawy trzech słów: „na żądanie usługodawcy”. Chodzi o możliwość wykonywania przez OZZ tzw. rozszerzonego zbiorowego zarządu, czyli możliwości negocjowania z platformami umowy obejmującej wszystkie utwory z danej kategorii, jeśli posiadacz praw z takiego systemu się nie wyłączy – dodaje.
IWP wystąpiła do Donalda Tuska
Prawnik Izby Wydawców Prasy podkreśla, że wprowadzenie wspomnianych trzech wyrazów oznaczałoby, że OZZ mogłyby reprezentować wszystkich tylko na żądanie platformy, z którą negocjuje warunki.
– Trudno wierzyć w to, iż kontrahent OZZ byłby skłonny takie żądanie wyrazić, bo w indywidualnie zawieranych umowach miałby szanse na niższe opłaty licencyjne – mówi mec. Jacek Wojtaś. – Taka nowelizacja ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych wywróciłaby działalność OZZ do góry nogami i uderzyła w fundamenty i cele ich istnienia – dodaje.
Dlatego IWP wystąpiła do premiera Donalda Tuska oraz do ministrów kultury i cyfryzacji z prośbą o zwrócenie uwagi na konsekwencje niekorzystnych dla sektora kreatywnego rozwiązań i niezgodnych dodatkowo z duchem dyrektywy. „Pozostawienie tego zaskakującego dopisku oznaczałoby bowiem, że mimo zapewnień przedstawicieli obecnej administracji, że nadszedł wreszcie czas, kiedy polskie władze staną po stronie rodzimych twórców i producentów treści, dziennikarzy i wydawców, broniąc rodzimy przemysł kreatywny przed hegemonią zagranicznych gigantów technologicznych, zaproponowane przepisy nie tylko nie wprowadzają oczekiwanych przez polskich twórców i producentów kultury rozwiązań, ale – wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej wzmacniają platformy, które od dawna drenują polską kulturę” – czytamy w komunikacie Izby Wydawców Prasy.
Ministerstwo nie wprowadziło szeregu postulatów
Przekazane 22 marca postulaty IWP odniosły pożądany skutek. – Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego poinformowało, że sformułowanie „na żądanie usługodawcy” zostanie usunięte z projektu implementacji. Opublikowano kolejną wersję projektu, która już tych słów nie zawiera – stwierdza mec. Jacek Wojtaś. – Nieoficjalnie mówi się, że projektem implementacji DSM zajmie się w najbliższy czwartek Komitet Stały Rady Ministrów – dodaje.
Prawnik IWP zauważa, że ministerstwo nie wprowadziło jednak szeregu postulatów branży kreatywnej. Jednym z krytykowanych rozstrzygnięć jest rezygnacja z pomysłu częściowego uregulowania generatywnych systemów sztucznej inteligencji.
– Pierwotna wersja projektu implementującego DSM zawierała zapisy, dzięki którym systemy sztucznej inteligencji nie mogłyby powoływać się na nowy dozwolony użytek przewidziany w dyrektywie, czyli na eksplorację tekstów i danych. Systemy te mogłyby nadal szkolić się na cudzych utworach, ale tylko po podpisaniu odpowiedniej umowy z posiadaczem praw i za stosownym wynagrodzeniem – mówi mec. Jacek Wojtaś. – Niestety, ten pomysł nie został utrzymany. Istnieje szansa, że wróci podczas prac legislacyjnych nad projektem nowelizacji w parlamencie – dodaje.