Mijają trzy lata, od kiedy korespondent polskich mediów na Białorusi Andrzej Poczobut stracił wolność. – Dużo zrobił dla dziennikarstwa na Białorusi i dlatego my także o nim pamiętamy – podkreślił w rozmowie z Polską Agencją Prasową Barys Harecki ze zlikwidowanego przez białoruski reżim Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (BAŻ).
Andrzej Poczobut został zatrzymany 25 marca 2021 roku po rewizji w jego mieszkaniu w Grodnie. Jak relacjonowała wtedy jego żona Oksana, białoruskich funkcjonariuszy interesowały nawet książki w języku polskim, które Poczobut miał w domu.
Poczobut w łagrze o ponurej sławie
Gdy dziennikarz był zatrzymywany, reżim Aleksandra Łukaszenki terrorem gasił opór białoruskiego społeczeństwa przeciwko sfałszowaniu w sierpniu 2020 roku wyborów prezydenckich. Andrzej Poczobut niemal do ostatnich chwil swojej wolności relacjonował wydarzenia na Białorusi. Gdy władze – które nie chciały, żeby ich zbrodnie były dokumentowane – wyrzuciły z kraju zagranicznych dziennikarzy, polskie redakcje mogły liczyć na łączenia z Andrzejem Poczobutem, który przekazywał najnowsze informacje. Ostatni artykuł dziennikarz wysłał do „Gazety Wyborczej” na kilka godzin przed zatrzymaniem – przypomina redakcja „GW”.
Andrzej Poczobut długo czekał na rozpoczęcie swojego procesu. Pierwsza rozprawa odbyła się dopiero 16 stycznia 2023 roku, a wyrok zapadł 8 lutego. Sędzia Dzmitryj Bubienczyk, który utajnił proces, wymierzył Poczobutowi karę ośmiu lat kolonii karnej o zaostrzonym reżimie. W apelacji wyrok został podtrzymany.
Białoruskie władze zarzuciły Poczobutowi podżeganie do nienawiści i rehabilitację nazizmu oraz wzywanie do działań na szkodę Białorusi. Jego „przestępstwa” miały polegać m.in. na tym, że interesował się historią Polaków na Grodzieńszczyźnie i opisywał działania polskiego ruchu oporu prowadzone po zajęciu tych terenów przez Armię Czerwoną. Tak jak w przypadku wielu innych dziennikarzy na Białorusi, przestępstwem okazała się też jego dziennikarska praca, w ramach której przekazywał informacje z coraz bardziej izolowanej Białorusi.
Andrzej Poczobut odbywa karę w łagrze o ponurej sławie w Nowopołocku, prawie 500 km od rodzinnego Grodna. Kolonia karna w Nowopołocku jest jednym z najbardziej „czerwonych” łagrów na Białorusi. W przeciwieństwie do „czarnych” rządzi w nich administracja więzienna. Oznacza to, że panuje tam bezprawie, bo administracja ustala zasady według własnego uznania. W koloniach „czarnych” obowiązuje tzw. prawo więzienne.
Andrzej Poczobut wielokrotnie torturowany
Do Nowopołocka białoruski dyktator Aleksandr Łukaszenka kieruje swoich największych wrogów. Siedzieli tam m.in. kandydaci do urzędu prezydenta Wiktar Babaryka, a wcześniej Andrej Sannikau. Po protestach w 2020 roku trafiali tam opozycjoniści, ale też dziennikarze, blogerzy, a nawet ci ludzie, których jedyną winą było uczestniczenie w protestach po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku.
– Siedzi tam sporo więźniów politycznych. Mój informator mówi, że nawet do osiemdziesięciu procent więźniów idzie na współpracę z administracją więzienną, aby przetrwać. Obawiam się, że Andrzej ze swoim niepokornym charakterem zacznie zaliczać tam kary dyscyplinarne – mówił w rozmowie z „Presserwisem” Igor Bancer, były rzecznik Związku Polaków na Białorusi, dziennikarz i lider zespołu Mister X, prywatnie przyjaciel Andrzeja Poczobuta.
Od momentu aresztowania wielokrotnie był torturowany przez służby więzienne. Pozbawiano go dostępu do leków (dziennikarz, który w kwietniu skończy 51 lat, przyjmował leki na serce), wysyłano do karceru, odmawiano mu kontaktu z adwokatem i rodziną.
Wysiłki polskich dyplomatów nieskuteczne
Białoruski dyktator Aleksandr Łukaszenka nie ukrywa, że traktuje Poczobuta jak polityczną kartę przetargową. Publicznie przyznał, że mógłby on zostać wymieniony na działaczy białoruskiej opozycji, którzy uciekli z kraju. Wiadomo też, że Andrzej Poczobut był namawiany do przyznania się do winy, pokajania się przed Łukaszenką i napisania do niego prośby o ułaskawienie. Dziennikarz już wcześniej takie propozycje odrzucał, przypominając, że nie zrobił nic złego, nie złamał prawa, nie będzie uciekał i jest u siebie.
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych od początku zapewnia, że stara się wydobyć Poczobuta z łagru. „Dotychczasowe wysiłki nie zwalniają polskiej dyplomacji, by czynić to jeszcze intensywniej i skuteczniej” – deklarował w grudniu 2023 roku szef MSZ Radosław Sikorski.
Do tej pory wysiłki polskich dyplomatów okazały się jednak nieskuteczne.
Andrzej Poczobut za swoją działalność dziennikarską i aktywność w Związku Polaków na Białorusi trafiał już wcześniej do aresztów. Jego sylwetkę przedstawialiśmy w „Press” w 2011 roku w tekście „Kaskader – można ją przeczytać pod tym linkiem.