Agnieszka Gozdyra „Gozdyrka” zawsze była walcząca, a jeśli w coś wierzyła to i bezkompromisowa, szła jak petarda do przodu – opowiada o niej kolega z radiowych czasów. – Idealnie nadaje się do programów medium – targetowego Polsat News. Bezwzględnie bliżej jej programom do odbiorcy „przeciętnego”, niż „przeintelektualizowanego”. I jeszcze jedno, za co ją cenią. Jest feministką, ale nie epatuje tym w swoich programach. Umie schować poglądy przy pracy dziennikarskiej. Dziś to rzadkie – mówi Wirtualnemedia.pl Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.
Na pytanie o autorytet moralny (zadane na życzenie widza przez Monikę Jaruzelską w jej autorskim programie na YouTube) trochę się oburza. – Ooo, grubo – mówi. – Nie chcę wymieniać: papież albo dalajlama – zaznacza i zaczyna mówić o babci.
– Mnie wychowała tak naprawdę babcia, która po wojnie z manatkami przyjechała z nieodległej wsi. Jestem z domu bardzo prostego, niezamożnego i z domu kobiet, gdzie faceci się kompletnie nie sprawdzali i gdzie kobiety brały sprawy w swoje ręce. I to właśnie babcia mnie wychowała z gigantyczną miłością, ale bardzo karnie. Wychowała, jak umiała. Ja po prostu jestem dzięki niej i jestem, kim jestem, dzięki niej – zaznacza Agnieszka Gozdyra (w innej rozmowie, Dorocie Haller w “Hallo Haller”, ze wzruszeniem wyzna, że nigdy tego babci nie powiedziała).
Jak zacznie uczyć się jeździć na rowerze, wjedzie w mur i rozbije sobie czoło. Babcia powie, że do wesela się zagoi. – Jestem dzieckiem babci – podkreśla.
Proste prawa i zasady babci, krnąbrny charakter -„genów nie oszukasz”- i szkoła życia na praskich podwórkach. – Tak oto wyrosłam na Gozdyrę – wyjaśnia.
Jej koleżanka Dorota Haller – ekspertka ds. marketingu i komunikacji w Ringier Axel Springer Polska, w rozmowie dla Wirtualnemedia.pl mówi: – Ma niezwykłą mądrość życiową i dużo nie najłatwiejszych doświadczeń życiowych. To powoduje, że ma w sobie dużo empatii i wie, kiedy człowieka wziąć za chabety, a kiedy usiąść, wysłuchać i razem wypić herbatkę – zaznacza.
Gozdyra długo nie mówi publicznie o swoim wieku. Dopiero po wywiadzie z Jaruzelską trzy lata temu, spekulujący uzupełniają notatki: 28 listopada 1972 roku.
Agnieszka Gozdyra w Radiu Kolor. “Afera” z Cejrowskim
Kończy polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim, przypadkowo trafia do Radia Kolor (założonego w 1993 roku przez Krzysztofa Maternę i Wojciecha Manna) podczas okienka między zajęciami. Zostaje na 10 lat. Po latach powie, że miała niesamowite szczęście współtworzyć od podstaw Radio Kolor i Polsat News.
Powie też: – Radio moja miłość – w wywiadzie Maciejowi Bąkowi z Radia ZET, jeszcze zanim 17 marca 2024 roku, zaproszona przez Emilię Benedykcińską do Radia dla Ciebie, poprowadzi swoją autorską audycję.
Początki pracy Gozdyry to mocne wejście aferą z Wojciechem Cejrowskim. – Istniał taki pokój, który się nazywał przegrywalnia, teraz pewnie bardziej byłaby to montażownia. I tam trzeba się było zapisywać w kolejce. Była taka kartka, która wisiała na drzwiach, i tam sobie rezerwowaliśmy kto, kiedy i o której godzinie wgrywa swoje materiały, żeby potem można było je montować na stołach montażowych. W moim przypadku ta sytuacja się przedłużyła trochę ponad miarę. Wojtek Cejrowski wparował, zgodnie z rozkładem jazdy, punktualnie do przegrywalni i wielkim głosem zaczął krzyczeć, że teraz on, a ja wychodzę – wspomina początek radiowej afery Agnieszka Gozdyra w wywiadzie dla Studia IPA.
Młoda dziewczyna, z dużym wtedy jeszcze brakiem pokory, zupełnie nie zwraca uwagi na to, że ma przed sobą gwiazdę WC Kwadransu. – Była to gruba historia. Bo jemu nikt nie podskoczył. U mnie uruchomiły się pokłady agresji, bo nie lubię, jak ktoś mnie traktuje obcesowo, niezależnie od tego, czy to jest gwiazda, czy zwykły człowiek – zaznacza Gozdyra.
– Skończyło się na tym, że on mnie wsadził na fotel i ten fotel wyjechał – opowiada. Starciem zainteresowało się szefostwo radia, a Gozdyra do dziś przechowuje zeznania – cztery kartki A4 – jakie każdy z pracowników musiał spisać.
Cejrowski mówił wtedy o Gozdyrze: „mała pierzasta” i zaznaczał, że nie przeprosi, choć w końcu to zrobił, całując w dłoń. – Agnieszka pracowała za mną w radiu przez kilka następnych lat, kiedy prowadziłem poranne bloki. Nie musiała, ale lubiła przychodzić akurat do mnie. A ja nie musiałem jej zatrudniać, ale lubiłem tę małą wredną i konkretną osobę. Solidna firma i zawsze pomiędzy nami kupa śmiechu – po latach wspomina radiowe kontakty Wojciech Cejrowski.
Gozdyra niejednokrotnie wykorzysta opowiadanie o „aferze” w Radiu Kolor i trwającej do dziś znajomości z Cejrowskim – która przez wielu nie jest akceptowana, jako przykład ilustrujący zmieniające się czasy. Takie, w których różnice poglądów wykluczają wzajemną sympatię, rozmowę i wspólne działania.
Gozdyra idzie do Polsatu. Zaprasza Zawiszę i Rafalalę
W sierpniu 2014 roku Gozdyra jest w zupełnie innym miejscu. Od 6 lat współtworzy Polsat News – kanał informacyjno-publicystyczny Telewizji Polsat. W sierpniowym wydaniu „Tak czy nie” gości działacza Ruchu Narodowego Artura Zawiszę i transseksualistkę Rafalalę, która kilka dni wcześniej uderzyła na ulicy mężczyznę nazywającego ją „tym czymś”. Już na początku rozmowy Zawisza określa ją tak samo, na co Rafalala oblewa go wodą. W odwecie słyszy, że jest „męską dziwką”, na co odpowiada Zawiszy, że jest „głupim człowiekiem, który kłamie na wizji”. Agnieszka Gozdyra słyszy od niego, że „robi burdel ze studia telewizyjnego”. Przeprasza, ale zatrzymać go się nie udaje.
Dziennikarze komentują, że autorzy sprowokowali sytuację, zapraszając osoby o tak odmiennych poglądach. Zastrzeżeń nie ma kierownictwo stacji. Gozdyra też jest pewna swego. – Goście programu @TAK_CZY_NIE przyjmując zaproszenie doskonale wiedzą, kto będzie ich partnerem w dyskusji. Pan Zawisza także o tym wiedział – pisze na platformie X.
W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl zaznacza, że Zawisza nie trafi na listę osób, których nie zaprosi, bo takiej nie ma, ale będzie zwracała uwagę, dobierając ich w pary. – Bo to jest program, w którym się rozmawia, a nie obraża czy oblewa wodą – podkreśli Agnieszka Gozdyra.
Gozdyra zaprasza Urbana. Skandal i “misiaczki”
Mija siedem miesięcy. Jest marzec 2015. Kolejny skandal blisko. Prowadząc program „Skandaliści”, czuje się jak ryba w wodzie. Do trzeciego odcinka – po Januszu Palikocie w pierwszym i Januszu Koriwinie-Mikke w drugim, zaprasza Jerzego Urbana – nieżyjącego już dziś redaktora naczelnego tygodnika „Nie”.
Gość pojawia się w studiu w purpurowej pelerynie i czapce imitującej strój biskupa. Zapytany, jak się czuje w takim przebraniu, mówi: „Bardzo źle. Ja nie lubię dzieci, a pani mi kazała włożyć strój pedofila”. Później pyta, czy może zapalić papierosa, kiedy Gozdyra się zgadza, a ktoś z realizatorów przynosi zapalniczkę, podkreśla: „Takiej tolerancyjności się nie spodziewałem i nie wziąłem ognia”.
W drugiej części programu Urban jest poddawany testowi wariografem, a do spotkania dołącza Artur Zawisza (Urban już na początku stwierdza, że nienawidzi takich nacjonalistów jak Zawisza i Jarosław Kaczyński), który na przywitanie nie chce podać ręki naczelnemu „Nie”.
Środowisko dziennikarskie odnotowuje skandal. – Nigdy nie krytykuję Konkurencji. Ale dziś to wyjątkowo trudne… Mało zaprosić p. Urbana – to jeszcze KAZAĆ mu założyć biskupi strój? Po co? – dziwił się Igor Sokołowski, wówczas w TVN24.
-To się nie dzieje naprawdę. Zmyśliłeś to – nie dowierzała Katarzyna Kolenda-Zaleska z „Faktów” TVN Łukaszowi Mężykowi z 300polityka.pl informującemu o stroju Jerzego Urbana.
– O czym jest ten program z Urbanem, bo jakoś nie rozumiem? Po co to? – pytała Renata Grochal z „Gazety Wyborczej”. – Zawisza obok Urbana przebranego za biskupa. Ciekawe, czy się u niego wyspowiada. To by dopiero była perwersja. Jakiś sen wariata ten program – stwierdziła w kolejnym wpisie.
– Jerzy Urban namówiony przez dziennikarkę do wystąpienia w przebraniu biskupa i zachęcony do palenia papierosów na wizji. #walkaooglądalność – napisał Jacek Nizinkiewicz, współpracujący m.in. z „Rzeczpospolitą”.
– Czy Gozdyra po tym programie będzie mieć jeszcze dość bezczelności, żeby kogokolwiek upominać i moralizować? – pytał Łukasz Warzecha z „Super Expressu” i „W Sieci”. – Założę się, że jest z siebie ogromnie zadowolona – prognozował.
Przed północą 7 marca 2025 Agnieszka Gozdyra podsumowuje komentarze w platformie X (wtedy Twitter): – Dystans jak ocean, więc żadne memy czy wyzwiska mnie nie dotkną, misiaczki, za to wszystko mówią o was. Dobranoc 🙂 – odpowiada oburzonym kolegom z branży.
W komentarzu dla portalu Wirtualnemedia.pl powie: – Myślę, że Jerzy Urban w stroju biskupa palący papierosa to taka impreza, która długo wielu osobom się nie trafi. Przypominam, bo niektórzy chyba zapomnieli, a jeszcze inni przyznają, że nie rozumieli, co oglądają. Skandal polega między innymi na prowokacji. W tym przypadku Jerzy Urban przybrał maskę tego, kogo od lat zwalcza na łamach tygodnika „Nie” i w tym właśnie stroju czy tej masce mówił, co sądzi o roli i języku biskupów – wyjaśni dziennikarka.
Po emisji „Skandalistów” z Jerzym Urbanem Agnieszka Gozdyra została wysłana na miesięczny urlop, a program został na ponad rok zawieszony. Wrócił w październiku 2016 roku znów z Gozdyrą na czele. Nowe odcinki pojawiały się na antenie Polsatu News do czerwca 2017 roku.
Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” mówi: – Agnieszkę znam od wielu lat, choć nigdy bezpośrednio z sobą w telewizji nie pracowaliśmy. Bez wątpienia jest odważna jako dziennikarka i lubi sięgać po sferę „stabloizowaną”. W tym sensie nie boi się prowokacji. Zarówno obyczajowej, jak i politycznej. Ja w takich prowokacjach nie zawsze gustowałem, więc trochę w sposobie opowiadania o świecie się różnimy – podkreśla.
Prof. Adam Szynol, medioznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego, w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl zaznacza, że Gozdyrę trudno zaszufladkować. – Z jednej strony, nie można jej odmówić dużego doświadczenia dziennikarskiego czy publicystycznego i pewnej charyzmy, z drugiej – czasem nazbyt łatwo popada w tanią sensację i z premedytacją stosuje kontrowersję jako sposób na wywołanie skrajnych emocji. A te – moim zdaniem – dziennikarstwu zbytnio nie służą. Widzom swoich programów na pewno zapadła w pamięć, prowadząc rozmowę z Jerzym Urbanem przebranym za biskupa, czy też poprzez zaproszenie do tego samego programu Rafalali i Artura Zawiszy. Tylko czy na takiej rozpoznawalności jako dziennikarce najbardziej jej zależało? Wątpię – podkreśla.
Szynolowi nie podoba się takie traktowanie zawodu dziennikarza. – Osobiście jestem przeciwnikiem takiego pomieszania ról, jakie pełniła i wciąż pełni w Polsacie. Dziennikarz to dla mnie osoba zaufania publicznego, wykonująca pewną misję zgodnie ze standardami profesji, a tych raczej w „Skandalistach” czy „Polityce na ostro” nie było po co szukać. Trudno potem zupełnie o tym zapomnieć i podziwiać sprawność intelektualną czy językową prowadzącej poważną debatę polityczną. To trochę tak, jakby Kuba Wojewódzki miał nagle zacząć prowadzić „Fakty po Faktach” czy “Kropkę nad i” – porównuje.
Dr Paulina Czarnek-Wnuk zaznacza, że silna osobowość medialna, budząca skrajne emocje w pewnym stopniu wpisana jest w naturę publicystyki, która powinna skłaniać widza do zastanowienia i zajęcia stanowiska. – Prowadzone przez Gozdyrę programy stają się swego rodzaju igrzyskami, areną starcia reprezentantów różnych opinii. Niekiedy jednak podejmowane przez dziennikarkę decyzje, odnośnie np. doboru gości, ocierają się o chwyty odpowiadające raczej stylowi tabloidowemu – niż poważnej publicystyce, dla którego jednymi z naczelnych zasad jest skandal czy sensacja. Bez wątpienia przyciągają one uwagę widzów, ale mam wątpliwość, czy przyczyniają się do budowania silnej publicystycznej marki pani Agnieszki Gozdyry. Choć być może jest to zabieg celowy, a takie właśnie balansowanie na krawędzi dziennikarka zdecydowała się wykorzystać, by zbudować swój medialny wizerunek – podkreśla w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl medioznawczyni z Uniwersytetu Łódzkiego.
Agnieszka Gozdyra: “Wyciszyć Sośnierza”
W kolejnych latach Gozdyra nadal jest wierna Polsat News. Od czterech lat prowadzi „Debatę dnia”. Mimo że to kolejne lata rządów PiS i w kraju ludziom rozmawia się coraz trudniej, Gozdyra dyskutuje z wszystkimi, niezależnie od opcji politycznej i temperamentu. Nie podziela podejścia, niczym w zabawie w chowanego: „jak zasłonię oczy, to wtedy mnie nie ma”.
Tym, którzy zarzucają jej: – A po co pani go zaprasza i robi mu rozgłos? Odpowiada: – Nie zapraszamy gości do programów, żeby robić im promocję, tylko żeby zadawać pytania. Zyskują dzięki temu rozgłos, ale nie promocję, bo w trakcie rozmowy można się obronić albo cudownie skompromitować – wyjaśnia w wywiadzie Maciejowi Bąkowi.
Zalety takiego podejścia do pracy, przy dobrym warsztacie dziennikarskim Gozdyry, podkreśla Paulina Czarnek-Wnuk: – Jej dociekliwość, silna postawa, sprawiają, że goście pojawiający się w studiu – mam tu na myśli szczególnie polityków – muszą wyjść z wypracowanych przez siebie schematów, co obnaża niejednokrotnie ich punkt widzenia – zaznacza medioznawczyni.
Gozdyra kontruje, dociska, podnosi głos. – Jest granica, jeśli chodzi o zapraszanie ludzi, nie zaprasza się tych, którzy nie mają nic do powiedzenia, i tych, których głos w debacie publicznej jest nieistotny – powie w wywiadzie. Doświadczenie sprawia, że każde towarzystwo w studiu ma spacyfikowane. Kontroluje sytuację, bo prowadząca może być tylko jedna, a zdaje sobie sprawę, że politycy z energią Rafała Bochenka – rzecznika PiS czy Agnieszki Dziemianowicz- Bąk – posłanki Nowej Lewicy, mają tendencję do przejmowania prowadzenia.
Podczas gorącej dyskusji o imporcie żywności z Ukrainy w trakcie „Debaty dnia” z udziałem Janusza Kowalskiego z SP i Dariusza Klimczaka z PSL, wstaje i ich rozdziela, bo przestają zwracać uwagę na to co mówi.
W trakcie programu tuż przed sylwestrem prosi o wyciszenie posła Konfederacji Dobromira Sośnierza, który po jej prośbie do widzów, o nieodpalanie petard wykrzykuje: „Właśnie nie! Strzelać! Strzelać! – Psy się chwilę pobiją i im przejdzie. Ludzie są ważniejsi niż zwierzęta.”
– Idealnie nadaje się do programów medium – targetowego Polsat News. Bezwzględnie bliżej jej programom do odbiorcy „przeciętnego”, niż „przeintelektualizowanego” – podkreśla Bogusław Chrabota.
Inny potencjał widzi w dziennikarce Adam Szynol. – Mam nadzieję, że w przyszłości znajdzie się w Polsacie (Polsacie News) odpowiedni format, któremu Agnieszka Gozdyra będzie się mogła poświęcić na wyłączność i wykazać cechami rasowej dziennikarki, a nie showmanki – mówi.
Agnieszka Gozdyra i granaty na platformie X
W ostatnich latach Gozdyra tweetuje miej, ale jak już coś wrzuci na platformę X, to raczej granat. W marcu 2020 ściąga na siebie falę hejtu (od tej pory trudno jej się pozbyć łatki przeciwniczki środowiska LGBT), pisząc na platformie X o znanym aktywiście: – Symbole są bardzo ważne. Symbolem jest Anna Grodzka, Ewa Hołuszko. Stoi za nimi biografia, historia. Twierdzę, że Margot jako symbol walki o prawa LGBT wyrządzi więcej szkody niż pożytku – podkreśla.
Hejterom odpowiada: – Hejtowanie w imię szacunku. To się dzieje od tygodnia, czyli odkąd wyraziłam wątpliwości nt. Margot. Obrona chamstwa przez obrażanie innych, przy protestach wielu ludzi ze środowiska lgbt. Jesteście lustrzanym odbiciem tych, których krytykujecie – podsumowuje.
W wywiadzie powie Bąkowi: – Nie może być tak, że ja nie mogę skrytykować osoby ze środowiska LGBT, tylko dlatego, że jest ze środowiska LGBT – podkreśli.
Kiedy Celia Krychowiak, żona Grzechorza Krychowiaka, publikuje w mediach społecznościowych zdjęcie torebki wartej 250 tys. zł (po tym, jak piłkarz ubolewał, że nie będzie premii za wyjście z grupy na mistrzostwach świata), Gozdyra komentuje: – Ukochana pana piłkarza Krychowiaka właśnie zaprezentowała w mediach kolejną torebkę – tym razem za 250 tys. zł. Z aligatora. Parę dni temu pan piłkarz żalił się, że nie ma premii, bo jakaś część mogłaby iść na cele charytatywne. A tak, biedaki, popatrzcie sobie tylko na luksus – pisze.
Na zarzut, że to nieelegancko zaglądać do cudzej kieszeni odpowiada: – Mało eleganckie jest epatowanie bogactwem. Nie muszę zaglądać, bo mi te torebki i inne ich artefakty wyskakują zewsząd. Więc: mam gdzieś ich bogactwo, ale mogę oceniać postępowanie kogoś, kto jęczy o premie i zamieszcza non stop foty, na których ocieka hajsem – wyjaśnia.
Kiedy Karolina Pajączkowska, dziennikarka TVP Info, która odpowiadając na zarzuty widzów, że w porannym programie miała za duży dekolt, pisze: – TAK! Mam biust. TAK, wykarmiłam nim mojego syna! TAK, śmiałam założyć sukienkę z dekoltem. Obiecuje, że jutro zostawię biust w domu. Zacznę też nosić burkę, bo przecież kobiecie nie przystoi się pokazywać. A do tego śmiem być dziennikarką!! Więc muszę być głupia i tylko za sprawą urody dostałam pracę. Bo przecież nie jest możliwe, żeby kobieta była ładna i inteligentna – podkreśla.
Gozdyra tweetuje w tym samym czasie: – Bez żadnego trybu. Jeśli kobieta doczepi sobie czy dopompuje to i owo, a potem ma pretensję, że to widać, to pokazuje jedynie, że rozumu doczepić się nie da – zaznacza. Dziennikarka nazwie ją oprawcą. W wywiadzie powie Monice Jaruzelskiej, że wypowiedź nie dotyczyła Pajączkowskiej, ale ostry język dziennikarki Gozdyrze zaimponował. Śmieją się z tego, że to „afera cyckowa”.
Co kocha Agnieszka Gozdyra?
– Kocham rozmowy, w których jest pojedynek intelektualny. Kocham rozmówców, od których ja się mogę czegoś dowiedzieć. Kocham, jak się nagle dowiaduję czegoś, jak mnie ktoś zaskoczy intelektualnie. Nie chodzi o naparzankę polityczną, tylko żeby porozmawiać o czymś, co jeszcze wszystkich rozwinie intelektualnie. To się zdarza rzadko. Rzadziej niż częściej – powie w wywiadzie Bąkowi.
Dorota Haller podkreśla, że Gozdyra potrafi słuchać. – Agnieszka jest kobietą ciekawą świata. Ona nie głosi tezy, tylko słucha swoich rozmówców. Interesuje się ludźmi, interesuje się tym, co mają do powiedzenia. Ma kręgosłup moralny i swój światopogląd, ale z drugiej strony jest otwarta na to, że świat jest różnorodny i ludzie myślą różnie i warto ich słuchać z otartą głową i być może przyznać rację, a być może nie. Bo Agnieszka jest dynamiczną, wyrażającą własne opinie osobą. Ale też potrafi pokazać, że nie akceptuje bredni, które opowiada gość. Bardzo ją szanuję za to, że potrafi tę granicę postawić – zaznacza.
Kiedyś Gozdyra na bieżąco komentowała tematy w mediach społecznościowych. Teraz mówi, że dla dobra programu, stała się bardziej przeźroczysta. Zaznacza, że do studia nie zabiera poglądów. Podkreśla to redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”. – I jeszcze jedno, za co ją cenię. Jest feministką, ale nie epatuje tym w swoich programach. Umie schować poglądy przy pracy dziennikarskiej. Dziś to rzadkie – zaznacza.
W rozmowie z Dorotą Haller Gozdyra mówi: – Nie lubię takiego fasadowego feminizmu. Zwraca się uwagę na posłanki, redaktorki, a jak facet bije w klubie kobietę, to ma się problem, żeby zareagować – zaznacza i daje wyraz temu, że uważa się za feministkę i jako polonistka twierdzi, że język jest żywy, a feminatywy stopniowo do niego „wjadą”.
Inaczej to widzi Haller w rozmowie z Wirtuelnemedia.pl: – Mamy inny światopogląd. Agnieszka nie jest feministką i mamy czasem rozjazd. Ja jestem aktywistką feministyczną z krwi i kości i Agnieszka ma czasami z tego lekki uśmiech, co mnie oczywiście denerwuje. Bywa ostro, ale w końcu się śmiejemy i idziemy na kawę – zaznacza.
Agnieszka Gozdyra. Rodzina
Majkuny: Tybald Gozdyra i Demon Gozdyra oraz szylkretka Wanda Gozdyra. – Moje zwierzęta są moją rodziną – podkreśla dziennikarka. Na jej Instagramie można znaleźć sporo zdjęć domowników.
– Kocha koty, jej majkuny są niesamowite i niemal wielkości Agnieszki, ona jest niewysoka, a te koty wielkie, więc to wygląda dosyć zabawnie – mówi Dorota Haller.
Zapytany o Agnieszkę Gozdyrę sprzed 20 lat Tomasz Bryczek z Radia Kolor od razu zaczyna mówić o kotach. – Coś, co było najbardziej charakterystyczne, to były koty. To był taki czas, że ogródek, który mamy przy radiu, należał do stacji i Gozdyrka urządzała tam kocią stołówkę. One tam wszystkie się schodziły, a ona je karmiła w sposób wnikliwy, bo to była też okazja, żeby ocenić kondycję tych kotów. Selekcjonowała je, jak któryś był chory, to woziła do weterynarzy, dla innych szukała domu, generalnie panowała tam kocia giełda i kocia stołówka – wspomina podczas rozmowy z portalem Wirtaulnemeida.pl.
“Gozdyrka”. Charakterek i charakter
Tomasz Bryczek mówi, że gdy poznał Gozdyrę, była serwisantką w Radiu Kolor. – Zawsze miała charakterek. Teraz to jest charakter. To było 20 lat temu, więc pani Gozdyra w tamtym czasie powinna trzymać uszy po sobie w towarzystwie starszych koleżanek i kolegów dziennikarzy, ale w przypadku “Gozdyrki” to nie miało miejsca. Jeżeli uważała, że coś jest słuszne albo niesłuszne to waliła bombę prosto w oczy i kompletnie się takimi rzeczami nie przejmowała. Ona była zawsze walcząca. Jeśli w coś wierzyła, to była bezkompromisowa, po prostu szła jak petarda do przodu i za to ogromy szacun – podkreśla Bryczek.
Na pytanie co się od tamtego czasu charakterze w Gozdyry zmieniło, śmieje się i mówi: – Ja myślę, że doprowadziła pewne elementy do perfekcji. Ale teraz jej pozycja jest zupełnie inna, będąc znana i podziwiana może pozwalać sobie na wypowiadanie takiego czy innego zdania. Z tego typu charakterem jest trudno zrobić karierę, bo osoby takie postrzegane są jako zagrożenie, a “Gozdyrka” sobie z tym doskonale dała radę – zaznacza.
– To jest osoba uczciwa cholernie, Uczciwa wobec siebie. Jeżeli ma jakieś zdanie, przekonanie to się go trzyma, ale mądrze. Nie ma w niej zapalczywości. Ona jest refleksyjna, zawsze była, ale jak już się do czegoś przekonała, to tego broniła i się tego nie bała – podkreśla.
Żeby opisać, jaka jest Gozdyra, dziennikarz zdradza szczegóły ich spotkania: – Nie mogłem przez nią przez dwa tygodnie chodzić niedawno – śmieje się i zaraz poprawia, że Gozdyra nic nie zbroiła. – To ja. To było na gali rozdania nagród Radia Kolor. Agnieszka dostała Grubą Rybę 30-lecia Radia Kolor. Zbiegłem ze sceny, żeby ją wnieść. Wziąłem ją na ręce i kiedy już stałem przed sceną z “Gozdyrką”, zorientowałem się, że ta scena ma z 60 centymetrów wysokości, a ja jestem takiego wzrostu, jak filigranowa “Gozdyrka”. Udało się wskoczyć, ale kolano strzeliło – opowiada i zaznacza, że zgoda na wniesienie na scenę, świadczy o tym, jak jest wyluzowana.
Taki sposób bycia podkreśla też Bogusław Chrabota. – W życiu osobistym jest bezpośrednia, skraca dystans, jest spontaniczna – mówi.
Agnieszka Gozdyra za kierownicą jak kierowca rajdowy
Dorota Haller była szefową Agnieszki Gozdyry. – Znamy się bardzo długo, pracowałyśmy razem w „Życiu Warszawy” (w czasach między Radiem Kolor,a Polsatem News) i od tamtej pory mamy kontakt, czasami bliższy, czasami dalszy. Ja byłam dyrektorką marketingu, a Agnieszka pr managerką. Nasze koleżeństwo zawodowe zmieniło się w prywatne – opowiada.
– Agnieszka jest autentyczna na antenie. Jest konkretna, rzutka, błyskotliwa. Taka riposta, jaką ona ma w ułamku sekundy to rzadkość. Ma to też w życiu prywatnym. Rozmowy z nią to jest przyjemność, niezależnie od tego czy rozmawiamy o książkach, torebkach, wyjazdach czy pracy. Polityką się pasjonuje, więc lubi też o niej rozmawiać i to jest też ciekawe, ja nie jestem polityczką, więc poznaję dzięki niej ten temat – podkreśla.
Haller opowiada, że Gozdyra to dusza towarzystwa. – Ma bardzo fajnych znajomych i przyjaciół. Mogę zdradzić, że byłam na jej okrągłych urodzinach i to było serdeczne spotkanie wśród serdecznych ludzi. Myślę, że to niełatwe mieć takie grono ludzi wokół siebie, będąc osobą publiczną. Dobre słowo na jej określenie, to bezpretensjonalna. Ona nie ma pozy, ona taka naprawdę jest. Agnieszka jest po prostu autentyczna i ją ludzie autentycznie lubią – zaznacza Haller.
Agnieszka Gozdyra bardzo lubi prowadzić auto. – Prowadzi bardzo dynamicznie i bardzo lubi swój samochód. Zachowuje się jak rajdowiec. Wsiada i przysuwa sobie fotel – opowiada Dorota Haller. W „Kwestionariuszu” Wirtualnych Mediów, w 2013 roku, Gozdyra przyznaje: – Nie mogłabym obejść się bez samochodu, uwielbiam prowadzić – podkreśla.
To wtedy też mówi: – W Polsce zmieniłabym to, co najtrudniejsze do zmiany, czyli mentalność ludzi. Zajmowanie się innymi, marudzenie, narzekanie, czekanie na czyjąś porażkę, zamiast budowania własnego sukcesu. No i podejście do zwierząt. Tu niestety jesteśmy wciąż w Europie bardzo wschodniej – zaznacza i w sprawie zwierząt jest konsekwentna.
Kilka dni temu, po tym, jak przeczytała, że kandydat na prezydenta Olsztyna brał udział w polowaniu, napisała na platformie X: – Kim wy jesteście, że czerpiecie przyjemność z zabijania zwierząt. Zasadzacie się na jakichś ambonach i wybijacie niewinne istoty. Brak słów.