We wrześniu 2023 roku w czołówce polskich serwisów ekonomicznych, prawnych i gospodarczych znalazł się blog kancelarii Lega Artis. Wyprzedził „Rzeczpospolitą” i „Gazetę Wyborczą”. Z wynikiem niemal 8 mln realnych użytkowników znalazł się w pierwszej trójce za Money.pl (WP Holding) i „Business Insider” (RASP). Lega Artis nie jest jednak serwisem ekonomicznym ani prawnym, choć na taki usiłuje pozować. „Legaartis.pl to niezależny portal informacyjny. Informujemy o sprawach istotnych dla całego kraju, jak i o najnowszych wiadomościach z całego świata. Naszym głównym celem jest rzetelne informowanie o najważniejszych wydarzeniach w kraju i na świecie” – napisano w opisie strony.
Ale Lega Artis to ani portal informacyjny, ani nie informuje rzetelnie, choć dobrze maskuje swoje rzeczywiste intencje. To blog, który należy do kancelarii Lega Artis. Jednak i sama kancelaria, i blog mogą budzić pewne wątpliwości.
POMNIK NIEZNANEGO PRAWNIKA
Strona żadnej kancelarii prawnej w Polsce nie ma tylu odwiedzających co Lega Artis. Choć o mieszczącej się na warszawskim Żoliborzu kancelarii słyszano w warszawskiej Okręgowej Radzie Adwokackiej, nikt nie zna jej założyciela i pierwszego właściciela Jakuba Niezborały ani jego pełnomocnika Marka Sasina. Żaden z nich nie jest wpisany na listę adwokatów, choć Niezborała ukończył ponoć prawo i administrację na Uniwersytecie Warszawskim. Miał też ukończyć pedagogikę i resocjalizację na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Ten kierunek nie był mu raczej potrzebny w prowadzeniu kancelarii, natomiast bydgoski uniwersytet może jeszcze okazać się istotny.
– Naczelna Rada Adwokacka od lat usiłuje walczyć ze znachorstwem prawnym – mówi Aleksander Rzepecki, dyrektor biura prasowego Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. – W Polsce wciąż takie znachorstwo prawne jest dopuszczalne. Nie trzeba być profesjonalnym prawnikiem, żeby udzielać porad prawnych, ale w takich sytuacjach nie występuje również odpowiedzialność zawodowa, a znachor, który zrobi jakiś błąd, źle doradzi czy zapomni o terminach, po prostu rozkłada ręce.
Według informacji na stronach Lega Artis, co jest przekręconym łacińskim zwrotem oznaczającym „zgodnie z prawem”, „według sztuki prawa”, kancelaria nie oferuje szczególnie szerokiej pomocy prawnej. To raczej biuro pisania podań, a w sporadycznych przypadkach pośrednik między klientem a prawnikiem. Oferta usług prawnych przypomina ogólnodostępne poradniki prawne dla laików z wzorami pism.
Ma za to nagrody, np. Orły Prawa przyznawane przez nieznaną szerzej spółkę Beautiful Company z Wrocławia, obecną w mediach wyłącznie poprzez teksty sponsorowane i partnerskie.
Jednak to nie oferta kancelarii zasługuje na uwagę. Ciekawszy jest blog. Ten ma wszelkie cechy bardzo profesjonalnie i z dużym rozmysłem prowadzonego przedsięwzięcia informacyjnego.
FAKE NEWSY POD PRZYKRYWKĄ PRAWA
Główne informacje na stronie to aktualne problemy prawne: dodatki do emerytur, zmiany w przepisach ubezpieczeniowych czy przepisach ruchu drogowego – to co może zainteresować przeciętnego odbiorcę. Teksty są napisane poprawnie, dobrze pozycjonują się w wyszukiwarkach, choć czasem mogą zawierać odnośniki do zmienionych jakiś czas temu przepisów. Nie wyglądają jednak szczególnie podejrzanie.
Co nietypowe, jak na blog kancelarii zajmującej się pomocą prawną, wśród publikacji pojawiają się np. tematy egzaminów maturalnych czy wyniki meczów. To materiały proodsłonowe, na których od lat każda redakcja internetowa w Polsce zdobywa użytkowników i kliki.
– Tu widać profesjonalizm w budowaniu zasięgów strony – zwraca uwagę dr Anna Mierzyńska, analityczka mediów społecznościowych, specjalizująca się w analizie zagrożeń informacyjnych, zwłaszcza rosyjskiej dezinformacji w Polsce, fake newsów i manipulacji w sieci. – Chyba żadna kancelaria prawna prowadząca swojego bloga nie zamieszcza na nim proodsłonowych materiałów.
Ale nie w tekstach proodsłonowych jest problem. Gdy lepiej przyjrzeć się treściom w serwisie, tym więcej widać materiałów antyukraińskich i prorosyjskich. W wypadkach drogowych zawsze biorą udział Ukraińcy. Ukraińcy nie chcą się wyprowadzać z polskich domów, które po rosyjskiej agresji udzieliły im gościny (tu oczywiście porada, jak się pozbyć Ukraińców z domu), Ukraińcy mają lepsze warunki w szkołach i na uczelniach… Lista jest obszerna. Wśród informacji międzynarodowych króluje natomiast trend prezentowania wojny rosyjsko-ukraińskiej tezami zbieżnymi z przekazem mediów rosyjskich i prorosyjskich.
Fundacja Demagog, która zajmuje się identyfikowaniem i zwalczaniem fake newsów, o stronie Lega Artis pisała kilkanaście razy, zawsze wymieniając ją w kontekście fałszywej informacji związanej z pandemią COVID-19, wojną w Ukrainie czy losem Ukraińców w Polsce.
Lega Artis twierdziła, że dyrektor firmy Pfizer przekazał publiczności Światowego Forum Ekonomicznego informację o „nowych pigułkach z mikrochipami WiFi”, które mają wysyłać do władz sygnał o ich zażyciu. Innym razem: osoby zaszczepione przeciwko COVID-19 tracą ogólną odporność organizmu. Narracja o pandemii i szczepionkach zmieniła się po 24 lutego 2022 roku. Zamiast „uchodźcami” Lega Artis nazywa wojennych uciekinierów z Ukrainy „przesiedleńcami”, jak gdyby byli przedmiotem zaplanowanej operacji dyslokacyjnej. Nie chce im się pracować, dostają nowe zasiłki, a nawet mieszkania, a prezydent Wołodymyr Zełenski jest wygwizdywany w Czechach albo rozdaje flagi z nazistowskimi symbolami.
Jednak eksperci Demagoga, którzy przygotowali analizę „Dezinformacja pandemiczna i wojenna – co je łączy?”, zwracają uwagę, że na blogu kancelarii Lega Artis zmiana dyskursu i tematyki dezinformacyjnej rozpoczęła się jeszcze przed wojną rosyjsko-ukraińską. Dopiero wraz z nasileniem się działań militarnych blog zintensyfikował publikację fałszywych informacji, których celem jest zniekształcanie obrazu ryzyka związanego z wojną.
To następstwo narracji jest zresztą charakterystyczne nie tylko dla Lega Artis. W podobny sposób działały inne strony internetowe i profile w mediach społecznościowych. Część z nich jest powiązana z Rosją.
ANTYSYSTEMOWCY PODATNI NA INWIGILACJĘ
Wszystko zaczęło się od COVID-19. Wraz z wybuchem pandemii na całym świecie pojawiły się ruchy antysystemowe i grupy, które sprzeciwiały się obostrzeniom sanitarnym wprowadzonym przez władze. Na początku tworzyli je głównie przedsiębiorcy, którzy tracili na lockdownie. Jednak rządowa pomoc dla biznesu spowodowała, że grupy zmieniły swój charakter. Znikali przedsiębiorcy, a do grup zaczęli dołączać ludzie, którzy wierzyli w teorie spiskowe na temat pandemii i je rozpowszechniali. W teorie spiskowe – dodajmy – rozpowszechniane wtedy przez Rosję, ale nie tylko przez nią.
Anna Mierzyńska, która działania kancelarii Lega Artis obserwuje od dawna, zwraca uwagę, że takich środowisk wierzących w pandemiczne teorie spiskowe było więcej. Działały nie tylko w Polsce czy Europie, ale m.in. w Stanach Zjednoczonych.
W USA wiele z tych społeczności identyfikowano w czasie pandemii z grupami radykalnymi, wspierającymi prezydenturę Donalda Trumpa, który sam był pandemicznym sceptykiem i dość długo odmawiał m.in. noszenia maseczki ochronnej.
– Kiedy na horyzoncie pojawiła się możliwość wyprodukowania szczepionki przeciwko COVID-19, do spiskowców zaczęli dołączać antyszczepionkowcy. To doprowadziło do wymieszania ideologii wewnątrz grup i funkcjonuje w ten sposób do dziś – mówi Anna Mierzyńska. Dodaje, że kiedy antysystemowe ruchy powstałe w pandemii się kształtowały, w polskiej infosferze pojawiły się dwie dość szczególne strony internetowe.
Strony należały do dwóch różnych kancelarii, przy czym w obu przypadkach charakterystyczne było, że używając nazwy „kancelaria”, nie próbowały dodawać do niej nigdy określenia „prawna”. Nie podawały też nazwisk osób w nich pracujących, choć kancelarie prawne zwykle chwalą się swoimi adwokatami czy radcami. Wczytywanie się w ich opisy pozwalało stwierdzić, że być może prowadzą je absolwenci wydziałów prawa, ale tacy, którzy po obronie pracy magisterskiej nie ukończyli żadnej aplikacji, która dawałaby im prawo występowania przed sądem.
Anna Mierzyńska wskazuje, że „kancelariami” były w rzeczywistości strony internetowe, które oferowały jakiś rodzaj pomocy prawnej. Z analizy informacji na stronie Lega Artis wynika, że zakres ten niewiele różni się od zakresu działania biur pisania podań, działających w Polsce jeszcze w latach 60. XX wieku.
– Ale każda z tych stron była skonstruowana tak, żeby na pierwszy rzut oka kojarzyła się z kancelarią radcowską – podkreśla Mierzyńska.
RECEPTA NA ANTYSZCZEPIONKĘ
Inną charakterystyczną cechą „kancelarii” było rozpowszechnianie teorii spiskowych dotyczących najpierw samej pandemii, potem szczepień. Poza informacjami propagującymi takie teorie pojawiły się na nich również różne formularze do ściągnięcia. Miały pomagać w walce z obostrzeniami sanitarnymi. Były to gotowe zaświadczenia o przeciwwskazaniach do noszenia maseczek czy oświadczenia o sprzeciwie wobec szczepienia dziecka w szkole.
Działalność się rozwijała, ale w pewnym momencie obie „kancelarie” zaczęły się wzajemnie zwalczać. Ostatecznie jedna z nich zniknęła, a na placu boju pozostała Lega Artis.
– Nie od dziś wiadomo, że ruchy antysystemowe w Polsce są zinwigilowane przez środowiska prokremlowskie. Ich wzajemne powiązania są bardzo wyraźnie widoczne. Natomiast obawiałabym się postawić tu znak równości między rozpowszechnianiem fake newsów najpierw na temat pandemii i szczepionek, potem na temat wojny w Ukrainie i samych Ukraińców, a współpracą z Rosją. Obserwujemy rozpowszechnianie narracji typowych dla rosyjskiej wojny informacyjnej, ale nie mamy obecnie dowodów na kontakty z Rosją – zastrzega ekspertka.
DWAJ PANOWIE NIKT
Liczba nowych informacji i dezinformacji, profesjonalny sposób ich pisania, wysoka aktywność w mediach społecznościowych wymagają sporego nakładu pracy.
– Nie wydaje mi się, żeby mógł to robić pojedynczy człowiek, zwłaszcza jako działalność poboczną, wykonywaną po godzinach – mówi Anna Mierzyńska. – To musi robić zespół osób.
Na stronie wymienione są dwie: Daniel Głogowski i Łukasz Michałowski. Pierwszy to „publicysta, pisarz i działacz społeczny”, który „pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku dla międzynarodowych wydawców”. Oraz: „Przez ponad 30 lat zdobywa swoje doświadczenie dzięki współpracy z największymi redakcjami”. Ale w dużych redakcjach nikt go nie zna. Jego teksty przedrukowują za to serwisy Wojna.co.pl, Polityka.co.pl czy DailyBlitz.de, NewsnaDziś.pl, Gospodarka.sos.pl.
Drugi autor, Ignacy Michałowski, początek swojego opisu: „Researcher OSINT z doświadczeniem w międzynarodowych projektach” zapożyczył z opisu Julii Daukszy z Frontstory, współautorki tekstu o antyszczepionkowcach, wymieniającego kancelarię Lega Artis. Ponoć publikuje materiały od ponad 20 lat dla największych wydawnictw. Wśród nich znajome Wojna.co.pl, Gospodarka.sos.pl, ale też Payload.pl czy Lex.media.pl.
– Obaj nie istnieją – potwierdza Marcel Kiełtyka z Demagoga.
Jednak ktoś musi pisać i publikować ich teksty i jednocześnie przygotowywać posty do mediów społecznościowych. Lega Artis ma 2274 obserwujących w serwisie X – gdzie zresztą kancelaria prezentuje się jako spółka mediowa i informacyjna oraz „niezależny portal wiadomości”. Na Facebooku jest już „prawnikiem i firmą prawniczą” obserwowaną przez 54 tys. użytkowników. Na Instagramie ma kolejnych 4,6 tys. obserwujących i ponad 7,5 tys. na Telegramie. Na tym ostatnim potrafi (według TGStats – narzędzia statystycznego Telegramu) wygenerować ponad 60 postów dziennie.
I JESZCZE JEDEN PAN NIKT
Jakub Niezborała, założyciel kancelarii Lega Artis, choć istnieje, a nawet wypowiadał się w mediach jako fachowiec prawnik, jest dla dziennikarzy trudno dostępny. W jego biurze przy Przasnyskiej 6a w Warszawie usiłowała go odwiedzić ekipa factcheckingowego projektu TVN – Konkret24. Jakiś mężczyzna otworzył im drzwi biura, ale natychmiast je zamknął.
Otwarta jest natomiast Centralna Ewidencja i Informacja o Działalności Gospodarczej. W niej figurują… aż dwie kancelarie Lega Artis. Mają dwa różne numery identyfikacji podatkowej i regon, ale za to mieszczą się pod tym samym adresem.
Pierwsza to działalność gospodarcza Jakuba Niezborały, założona w sierpniu 2018 roku. Od 1 lipca 2023 roku jej działalność została zawieszona aż do sylwestra. I tu pojawia się druga kancelaria Lega Artis – czyli działalność gospodarcza Michała Sasina, która wystartowała 1 lipca 2023 roku. Sasin w kwietniu 2020 roku został ustanowiony pełnomocnikiem firmy Niezborały. Natomiast Jakub Niezborała pełnomocnikiem kancelarii Sasina został równo tydzień przed tym, jak kancelaria rozpoczęła działalność.
WRACAMY DO BYDGOSZCZY
Nazwisko Niezborały pojawia się również w KRS. Był wspólnikiem w Biurze Informacji Pożyczkowej (nie mylić z Biurem Informacji Kredytowej). Spółka została rozwiązana w styczniu 2023 roku, ale przez kilkanaście lat swojego istnienia zdążyła narobić kłopotów.
Z końcem 2022 roku Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze zawiadomiła publicznie o skierowaniu do sądu aktu oskarżenia przeciwko Jakubowi Niezborale i innym osobom w sprawie dotyczącej działalności Biura Informacji Pożyczkowej. Tu pokrzywdzonych jest 2,5 tys. osób, od których usiłowano wyłudzić 14 mln zł. Wśród poszkodowanych są też pracownicy firmy, którzy z niej odeszli, kiedy zorientowali się w jej oszukańczym procederze.
Według bydgoskiej prokuratury kasa pożyczkowa posługiwała się też tytułem Rzetelna Firma, który jest jedną z wielu płatnych nagród i miał uwiarygodniać jej działania.
Firma oferowała pożyczki, ale najpierw trzeba było wnieść opłatę, przewyższającą wysokość obiecywanych kredytów – jako ich zabezpieczenie. Jej sprawa trafiła do Bydgoszczy, ponieważ najwięcej poszkodowanych mieszka właśnie w Kujawsko-Pomorskiem. Dokumentacja liczy tu 380 tomów, a sam akt oskarżenia zmieścił się w siedmiu tomach. Pojawiają się w nim zarzuty kierowania i udziału w zorganizowanej grupie przestępczej.
Proces rozpoczął się latem 2023 roku, czyli wtedy, kiedy Niezborała, absolwent resocjalizacji na bydgoskim uniwersytecie, z właściciela Lega Artis stał się jej pełnomocnikiem.
ZEPSUTA PUŁAPKA NA TROLLE
Nazwa kancelarii Lega Artis jest znana również w NASK. Pojawiła się w programie #WłączWeryfikację, uruchomionym dzień po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę. W ciągu pierwszego miesiąca analizie factcheckingowej poddano prawie 1,5 tys. profili w mediach społecznościowych. Blisko 500 uznano za rozsiewające dezinformację, a ich niebezpieczną działalność zgłoszono administratorom platform społecznościowych jako profile, które mogły zostać świadomie lub nieświadomie użyte w akcji dezinformacyjnej. W ten sposób z infosfery pozbyto się 48 kont, co nawet nie stanowi 10 proc. zgłoszeń.
Na liście była też Lega Artis. Jej konta i blog wciąż funkcjonują.
Kancelarią nie zajęły się też służby, które po rosyjskiej agresji na Ukrainę rozpoczęły akcję blokowania serwisów szerzących putinowską propagandę. Od końca lutego do końca kwietnia 2022 roku Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przekazała operatorom internetowym listy kilkudziesięciu serwisów internetowych powiązanych treściami z rosyjską propagandą. Poza takimi kremlowskimi tubami propagandowymi jak Russia Today (rt.com), Ruptly.com czy Sputniknews.com na czarnej liście znalazły się serwisy kojarzone z polską ultraprawicą: Myslpolska.info, Wicipolskie.pl czy ultraprawicowa telewizja WRealu24. Lega Artis tam nie ma.
Uprawnienia ABW do blokowania podejrzanych stron internetowych wynikają z art. 180 ust. 1 Prawa telekomunikacyjnego: „Przedsiębiorca telekomunikacyjny jest obowiązany do niezwłocznego blokowania połączeń telekomunikacyjnych lub przekazów informacji, na żądanie uprawnionych podmiotów, jeżeli połączenia te mogą zagrażać obronności, bezpieczeństwu państwa oraz bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu, albo do umożliwienia dokonania takiej blokady przez te podmioty”.
W czasie kampanii i wyborów oraz zmiany władzy w ABW nikt nie interesował się wyłapywaniem twórców dezinformacji. Po odpowiedzi na pytania o procedury czy nawet samo zainteresowanie kancelarią dziennikarza „Press” odsyłano do biura ministra-koordynatora służb specjalnych. Odpowiedź stamtąd nigdy nie nadeszła.
Ze stron NASK zniknęła też lista blokowanych prorosyjskich kont w mediach społecznościowych.
POGUBIENI I NIEBEZPIECZNI
Pytanie, skąd pieniądze? Liczba reklam zapewnianych Lega Artis przez Google jest dość skromna. Nawet przy wielomilionowych zasięgach i kilkunastu powiązanych pseudoserwisach jej strony nie byłyby w stanie zarobić na utrzymanie zespołu autorów, specjalisty seo czy eksperta od social media, którzy są potrzebni, by prowadzić działalność w takim zakresie. Możliwe, że kancelaria zarabia na siebie i swoją działalność dezinformacyjną działalnością prawną. Reklamowała się bowiem jako tania i skuteczna. Dziś informuje tylko, że stara się być „konkurencyjna”. Ale musi utrzymywać też biuro. A stawki na Żoliborzu nie należą do niskich.
Profesjonalnie przygotowywane strony z dezinformacją, takie jak Lega Artis, są zdecydowanie groźniejsze niż typowe konta „ruskich trolli” – zapełniane nieudolnie maszynowo tłumaczonymi treściami, zawierające błędy rzeczowe, stylistyczne, ortograficzne i składniowe. Zdaniem specjalistów ten rodzaj prymitywnej propagandy pojawia się w Polsce coraz rzadziej. Jest też coraz precyzyjniej wyłapywany przez użytkowników.
Jednak nawet obyci w sieci użytkownicy nie zawsze potrafią zidentyfikować stronę czy profil, który dba o to, by swoją prorosyjską, antyukraińską czy spiskową narrację ukryć za fasadą pozornie neutralnych, a czasem wręcz użytecznych informacji. Ta forma działań jest zdecydowanie bardziej niebezpieczna.
***
Ten tekst Ryszarda Parki pochodzi z magazynu „Press”.