„Kto stanowi największe zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego w czasie wojny? W opinii SBU najwyraźniej dziennikarze” – napisano na Telegramie.
Zełenski potępił naciski na dziennikarzy
W odpowiedzi SBU stwierdziła w oświadczeniu, że podtrzymuje zasadę wolności prasy w ramach swojej misji obrony interesów narodowych. Śledztwo zostało wszczęte na skutek doniesienia „z uzasadnionych powodów”. W oświadczeniu dla Telegramu służby podały, że niektórzy przedstawiciele mediów zostali zidentyfikowani jako klienci handlarzy narkotyków.
W zeszłym miesiącu film opublikowany w internecie pokazywał, jak członkowie Bihus.info podczas grudniowego wydarzenia zażywali narkotyki, rozmawiając o pozyskiwaniu konopi indyjskich i ecstasy, uznawanych za nielegalne w Ukrainie. Bihus.info przyznało, że wideo jest autentyczne i potępiło zarówno zażywanie narkotyków, jak i inwigilację pracowników.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zapowiedział wszczęcie śledztwa w sprawie inwigilacji i potępił próby wywierania nacisku na dziennikarzy. Ostatniego dnia stycznia prezydent zwolnił ze stanowiska naczelnika departamentu obrony państwowości SBU Romana Semenczenkę. Źródła Bihus.info donoszą, że stało się to w wyniku akcji przeciwko dziennikarzom. „Jest mi wstyd za służby specjalne, które śledziły dziennikarzy” – oświadczył minister sprawiedliwości Ukrainy Denys Maluska.
Założyciel i szef portalu Denys Bihus oświadczył, że jego pracownicy zostaną poddani testom narkotykowym. Zaznaczył także, że byli oni śledzeni, podsłuchiwani i nagrywani nielegalnie. „Nie jest to jednak usprawiedliwieniem tego, co zobaczyliśmy na wideo, czyli zażywania przez kilkoro naszych kolegów zakazanych substancji” – podkreślił.