Po dwóch latach Tomasz Wróblewski wygrał z Agorą proces, który wytoczył spółce po tekście opublikowanym w serwisie wyborcza.pl: „Kiedyś piewca wolnego rynku, dziś żołnierz Kaczyńskiego. Studium przypadku Tomasza Wróblewskiego”. – Odebrałem go nie jako opinię, bo każdy może ją mieć, tylko jako próbę dotknięcia, obrażenia i zszargania czyjegoś imienia, dlatego tak zareagowałem – wyjaśnia dla Wirtualnemedia.pl Wróblewski.
– Po dwóch latach od haniebnego paszkwilu, Sąd II instancji nakazał @gazeta_wyborcza mnie przeprosić. Próbowałem polubownie, ale po tym jak mecenas Agory przekazał, że red. Naczelny, wtedy Kurski miał mu powiedzieć, „jego nigdy nie przeprosimy”. To postanowiłem przetestować wolne sądy – informuje na platformie X (dawny Twitter) Tomasz Wróblewski i przytacza treść przeprosin.
– 1. w punkcie pierwszym nakazuje pozwanej Agora spółce akcyjnej z siedzibą w Warszawie w terminie 7 dni od uprawomocnienia się wyroku opublikowanie oświadczenia następującej treści: „PRZEPROSINY. Agora S.A. jako wydawca serwisu http://wyborcza.pl przyznaje, że rozpowszechnianie w tym serwisie materiału prasowego pt. «Kiedyś piewca wolnego rynku, dziś żołnierz Kaczyńskiego. Studium przypadku Tomasza Wróblewskiego» autorstwa Leszka Kostrzewskiego, który zawiera stwierdzenie, że Tomasz Wróblewski «zmienił front i zostaje wiernym żołnierzem PiS», bezprawnie narusza jego dobre imię i godność oraz naraża na utratę zaufania niezbędnego do wykonywania zawodu dziennikarza i sprawowania pełnionych przezeń funkcji. Agora S.A.” – podaje Wróblewski.
Po dwóch latach od haniebnego paszkwilu, Sąd II instancji nakazał @gazeta_wyborcza mnie przeprosić. Próbowałem polubownie , ale po tym jak usłyszałem, że red. Naczelny , wtedy Kurski miał powiedzieć, „jego nigdy nie przeprosimy” . To postanowilem przetestować wolne sądy.
1.…
— Tomasz Wróblewski (@tomaawroblewski) January 29, 2024
„Zmienił front i zostaje wiernym żołnierzem PiS”
Tekst autorstwa Leszka Kostrzewskiego, który doprowadził do procesu, serwis wyborcza.pl opublikował 13 listopada 2020 r. w dziale „Opinie”.
– Jak do tego doszło, że założyciel polskiego „Newsweeka” dziś o protestujących kobietach mówi „tłum wypierdalaczy”? – zaczyna Kostrzewski.
– Wszystko zmieniło się, gdy „wysadziła” go afera z trotylem. W 2012 r. jako szef „Rzeczpospolitej” opublikował tekst Cezarego Gmyza, który miał być dowodem, że pod Smoleńskiem nie doszło do katastrofy, lecz do zamachu. Prokuratura natychmiast rewelacje o trotylu w samolocie wyśmiała, a Wróblewski decyzją właściciela „rzepy” wyleciał z pracy – czytamy w artykule.
Dalej Kostrzewski przytacza wypowiedź Wróblewskiego: „Dwadzieścia sześć lat mojej pracy zawodowej rozsypało się”, która stanowi wyjście do rozważań nad tym, jak poradził sobie z „rozsypką”.
– Nie zamierzał się jednak poddawać, nadal chciał błyszczeć, wygłaszać opinie, być słyszalnym. Tyle że tam, gdzie wcześniej działał spotykał się z ostracyzmem. Co więc zrobił? Zmienił front i zostaje wiernym żołnierzem PiS. I tak jest do dziś – stwierdza autor.
Dalej opisuje wspomnianą „zmianę frontu”.
– Gdy więc Wróblewski zostaje szefem tygodnika „Wprost”, ogłasza Człowiekiem Roku 2015 Jarosława Kaczyńskiego – czytamy.
Przytacza też wpis Wróblewskiego z 1 listopada 2020 r. – Tłum „wypierdalaczy” to również nowa jakość w dziejach komunikacji protestacyjnej. Tak jakby Twitter wyszedł na spacer. Niby wszyscy razem, ale każdy ze swoim profilem w ręku. Każdy chce się popisać sprytem retorycznym w nadziei na lajki. Zdjęcia na fb, może w jakiejś TV” – cytuje Kostrzewski. I podaje, że założyciel Newsweeka prowadził program „Ekonomia raport” w TV Republika i dostawał audycje w Polskim Radiu24.
Tłum „wypierdalaczy” to również nowa jakość w dziejach komunikacji protestacyjnej. Tak jakby Twitter wyszedł na spacer. Niby wszyscy razem, ale każdy ze swoim profilem w ręku. Kazdy chce się popisać sprytem retorycznym w nadziei na lajki. Zdjęcia na fb, moze w jakiejś TV.
— Tomasz Wróblewski (@tomaawroblewski) November 1, 2020
„Próba dotknięcia, obrażenia i zszargania czyjegoś imienia”
Jak na publikację zareagował Wróblewski? – Najpierw prosiliśmy o sprostowanie, potem była sprawa. W pierwszej instancji przegraliśmy, w drugiej sąd zmienił wyrok – wyjaśnia Tomasz Wróblewski.
Dziennikarz domagał się też zadośćuczynienia finansowego, które miało trafić na konto Warsaw Enterprise Institute, ale sądy obu instancji to żądanie odrzuciły.
Czy któryś z sędziów zaznaczył, że użyte przez Kostrzewskiego sformułowanie: „wierny żołnierz PiS”, jest nieprawdziwe? – Już w pierwszej instancji sąd wydając wyrok, zaznaczał, że Agora nie miała podstaw do takiego stwierdzenia, ale to się mieściło w ramach wolności słowa – zaznacza Wróblewski. – Jestem ostatni, żeby zabraniać komuś wolności słowa, tylko, że cały tekst jest próbą logicznej wykładni. Stawiane są argumenty, że ja wręczałem nagrodę Kaczyńskiemu, będąc naczelnym „Wprost”, ale nikt do mnie nie zadzwonił w tej sprawie. By usłyszał, że „Wprost” dawało nagrody człowieka roku prawie zawsze w roku wyborczym temu, kto wygrał wybory, a nagrodę przyznaje kapituła, której nie byłem członkiem. Później pojawia się, że pojawiłem się na konferencji z członkiem PiS i to były dowody na to, że byłem żołnierzem PiS-u – mówi dziennikarz.
Przed sądem Wróblewski argumentował swoje stanowisko: – Przedstawiłem sądowi dziesiątki moich wpisów, podcastów, gdzie ostro krytykowałem działania rządu premiera Morawieckiego, które były ewidentne. Z tytułami, które nie budziły wątpliwości. Wystarczyło wejść na stronę i sprawdzić – zaznacza Wróblewski.
– Tekst odebrałem nie jako opinię, bo każdy może ją mieć, tylko jako próbę dotknięcia, obrażenia i zszargania czyjegoś imienia, dlatego tak zareagowałem – wyjaśnia Wróblewski i zaznacza, że z wyroku jest zadowolony.
Agora nie chce komentować sprawy przed zapoznaniem się z pisemnym uzasadnieniem.
– Obecnie czekamy na wyrok wraz z pisemnym uzasadnieniem. Dopiero wówczas będziemy mogli przedstawić nasze stanowisko. Sąd nie nakazał usunięcia tekstu i oczywiście nie planujemy tego robić – informuje dyrektorka komunikacji korporacyjnej Agora SA Anna Marucha. Wróblewski zaznacza, że o usunięcie tekstu w drugiej instancji nie wnosił.