– W komputerze służbowym i komórce mam dziesiątki nagrań i dokumentów dotyczących przestępczej działalności ludzi PO. To informacje stanowiące tajemnicę dziennikarską i dowody w sprawach. Są tam choćby dane i nagrania świadków obciążających Grodzkiego, dokumenty związane z aferą melioracyjną i pedofilską w PO – napisał Duklanowski na platformie X. – Sprzęt służbowy zdeponowałem u notariusza, aby nie mieli do niego dostępu nominanci pułkownika Sienkiewicza, którzy przejęli media publiczne.
„Duklanowski zabrał nawet pilot do bramy”
Po wyborczej przegranej PiS Duklanowski nie czekał na początek zmian w mediach publicznych. Pod koniec listopada mailowo wypowiedział pracodawcy umowę o pracę, a następnie wyjechał na misję kościelną do Afryki. W radiu się nie pokazał. Nie zwrócił również służbowego sprzętu o łącznej wartości 17,8 tys. zł. Sprawę opisywaliśmy już w „Presserwisie”.
– Chodzi m.in. o laptop z oprogramowaniem i dwa telefony. Tomasz Duklanowski zabrał nawet pilot do bramy. Łączna wartość przywłaszczonych przez niego przedmiotów ruchomych wynosi 17,8 tys. zł – powiedział „Presserwisowi” mec. Rafał Wiechecki, pełnomocnik Polskiego Radia Szczecin w likwidacji.
– Jesteśmy w posiadaniu sześciu pokwitowań, które zobowiązują Tomasza Duklanowskiego do zwrotu pobranych sprzętów. Półtora miesiąca po komisyjnym stwierdzeniu ich braku i braku odpowiedzi na wysłane pocztą wezwanie do ich zwrotu musieliśmy złożyć w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa z artykułu 284 par. 2 Kodeksu karnego – przekazał nam mec. Wiechecki.
Prokuratura może podjąć kolejne działania
Duklanowski zasłynął publikacją tekstu, który zawierał informacje umożliwiające identyfikację ofiar skazanego kilka lat temu pedofila. Efektem publikacji była samobójcza śmierć jednej z ofiar – nastoletniego syna posłanki KO Magdaleny Filiks.
– Pan Duklanowski zniknął, a ujawnił się dopiero po tym, gdy dowiedział się, że do prokuratury zostało złożone zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa – stwierdził Rafał Wiechecki. – Przyjmujemy, że jego opowiadanie, iż sprzęt przetrzymuje ze względu na kwestie dziennikarskie to po prostu jego linia obrony. Dowiedział się o dokumentach, z których wynika, że pobrał powierzony sprzęt i że był zobowiązany do jego zwrotu najpóźniej w dniu rozwiązania umowy o pracę. Dlatego wymyślił, że jest ciemiężony i z tego powodu sprzętu nie zwróci.
Mecenas Wiechecki zwraca uwagę, że z Duklanowskim nie było kontaktu od 30 listopada, czyli od dnia, w którym przysłał wypowiedzenie. Dopiero teraz odezwał się w mediach społecznościowych. – A ponieważ się przyznał do przywłaszczenia, prokuratura może podjąć kolejne działania – dodał.
Duklanowski wyjechał z Polski i obecnie przebywa w Kenii.