Najpewniej 6 lutego wymieniony zostanie zarząd Orlenu, co oznacza, że możliwe będą zmiany także w należącym do koncernu wydawnictwie Polska Press. Nic dziwnego, że pojawia się coraz więcej teorii na temat metody, jaką wybierze nowy Orlen – a zatem władza – by zagospodarować Polska Press w uczciwy sposób. Teoria najnowsza, ale wyjątkowo popularna, a jednocześnie zaprzeczająca idei apartyjności: Polska Press dostanie koalicyjna Lewica. Niech się ona martwi, co zrobić z wydawnictwem, które nie jest kurą znosząca złote jaja.
Teza jest taka: za zmiany w Polska Press Grupie ma odpowiadać Andrzej Rozenek, wieloletni lewicowy poseł, dziennikarz, który na czas posłowania zostawił tygodnik „NIE”, gdzie był wicenaczelnym. Ale właśnie wrócił do dziennikarzenia, bo przegrał październikowe wybory i musiał pożegnać się z Wiejską. Słyszymy to od redaktorów Polska Press, redaktorów spoza PP, dziennikarzy lokalnych, byłych menedżerów koncernu. Niektórzy zaklinają się, że Rozenek już szuka pracowników w Warszawie. Ale i nasi rozmówcy, i my w końcu szybko się gubimy – nikt ostatecznie już nie wie, kto nadał tej informacji klauzulę istotności.
Pytamy Andrzeja Rozenka. Nie chce się wypowiadać i zaprzecza, by szukał przyszłych pracowników Polska Press, ale przyznaje, że byłoby to ciekawe wyzwanie. Koniec.
Idziemy wyżej w lewicowej hierarchii. Włodzimierz Czarzasty jest zdecydowany i konkretny. Od przejmowania Polska Press odcina się. – Już raz w Polsce były partyjne media i wystarczy – mówi nam. – Jeżeli ktoś ma przejmować jakiekolwiek media, to na pewno nie będzie to Lewica.
To może Joanna Scheuring-Wielgus. Nie przyszłoby nam do głowy dzwonić do wiceministry kultury, ale jeden z ważnych ludzi na lewicy mówi, że może coś wiedzieć. „Na pewno!” – zostaje nam w uszach. A jednak zły adres. Polska Press Grupa, jako własność Orlenu, nie podlega nawet pod resort kultury – tłumaczy cierpliwie wiceministra – a pod Ministerstwo Aktywów Państwowych i to tam zapadną decyzje o przyszłości wydawnictwa.
Jeśli Ministerstwo Aktywów Państwowych, to Borys Budka – „O wszystkim będą komunikowały nowe władze spółki” – odpowiada na nasze pytanie.
Nasi rozmówcy wydają się nieco zdezorientowani i zdziwieni pytaniami o Polska Press, co – jak czujemy intuicyjnie – może potwierdzać, że ich chata z kraja. Co więc zrobić z Polska Press, jeśli lewica to ślepa uliczka, choć jest to „pewna informacja, tylko podzwońcie”? Ciekawą analizę przeprowadził kilka dni temu Andrzej Andrysiak, szef Rady Wydawców Stowarzyszenia Gazet Lokalnych, wydawca i dziennikarz „Gazety Radomszczańskiej”. W serwisie Instytutu Zamenhofa opublikował obszerną analizę, w której sformułował tezę: „Najpierw trzeba postawić wydawnictwo na nogi i zrestrukturyzować, a dopiero potem wystawić na sprzedaż. Tak, by przedmiotem transakcji był koncern medialny, a nie masa spadkowa”. Postuluje dalej, by Orlen przeniósł „aktywa do nowo powołanej fundacji ufundowanej przez Orlen. Fundacja jest nadzorowana przez Radę Programową złożoną z przedstawicieli środowisk dziennikarskich. Jej zadanie to kontrolowanie kierunku i tempa zmian w spółce”. Gdy spółka stanie na nogi, można (należy) ją sprzedać podmiotom prywatnym, dzieląc na regionalne części.
Cokolwiek się wydarzy, jest jasne, że gazety drukowane PP sprzedają się słabo. Najlichszy na rynku „Kurier Lubelski” sprzedaje średnio 1000 egzemplarzy drukowanych na wydanie . Inne gazety w grupie też nie mogą pochwalić się rekordami. „Polska Metropolia Warszawska” szczyci się co prawda 3 tys. sprzedawanych e-wydań, ale w druku sprzedaje średnio 3,1 tys. egzemplarzy na wydanie. Dwaj tradycyjni liderzy w grupie też nie mają powodów do zadowolenia – „Gazeta Pomorska” to 11,3 tys. egzemplarzy, a „Dziennik Zachodni” – 6,6 tys. egzemplarzy na wydanie. Średnie może poprawić zmiana systemu wydawniczego i przejście na dwa wydania w tygodniu. A może – taka koncepcja również istnieje – stworzyć jedynie silne tygodniki miejskie czy aglomeracyjne?
Na kwestię zawężania tematyki gazet z regionów do miast i aglomeracji zwraca nam uwagę dr hab. Adam Szynol, medioznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego, autor książki „Okiem naczelnych”, w której zawarł rozmowy ze wszystkimi dwudziestoma naczelnymi gazet Polska Press zwolnionymi po przejęciu grupy przez Orlen. Przypomina: – Ten proces zaczął się już dawno. Naczelni opowiadali, że decydowali się odchodzić od regionalności, ponieważ utrzymywanie dużych rozproszonych zespołów, korespondentów, biur terenowych generowało koszty. Widać to było przede wszystkim na Górnym i Dolnym Śląsku, gdzie „Dziennik Zachodni” i „Gazeta Wrocławska” odchodziły stopniowo od tematów związanych z dalszymi częściami regionów. Ale wydaje mi się, że to nie był słuszny kierunek – zauważa.
Czy teraz Polska Press znajdzie kierunek rozwoju? Jaki by nie był, lepiej dla wydawnictwa, że politycy lewicy zaprzeczają w odpowiedzi na nasze pytania. Oby szczerze.
Ryszard Parka