Szokujące zarobki komentatorów TVP

"Mówili: «Bóg, honor, ojczyzna» i wyciągali ręce po pieniądze"

Miłosz Manasterski

Kilkunastu komentatorów, w tym dziennikarzy prawicowych mediów, otrzymywało w Telewizji Polskiej wynagrodzenie za swoje wypowiedzi do audycji informacyjnych i publicystycznych. Eksperci nazywają ten proceder “skrajnie niemoralnym” i „obrzydliwym”. – Kreowanie informacji z pomocą podstawionych, opłaconych przez stację osób, może stanowić poważne naruszenie obowiązków pracowniczych – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Paweł Prus, prezes Instytutu Zamenhofa.

Poseł KO Krzysztof Brejza wystąpił do Telewizji Polskiej z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej na temat wynagrodzeń komentatorów TVP. Z odpowiedzi zespołu informacji publicznej TVP wynika, że do 20 grudnia ubiegłego roku w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej “istniał system wynagradzania komentatorów udzielających wypowiedzi do audycji informacyjnych i publicystycznych, zarówno w studiu, jak i poza nim”.

Jeden komentarz był wyceniany na 500 zł. Rekordzista, który był na umowie ryczałtowej, otrzymał aż 298,9 tys. zł w ubiegłym roku.

Jak się okazało, TVP płaciła za komentarze co najmniej kilkunastu osobom. Wśród nich byli też dziennikarze prawicowych mediów: Jacek Karnowski (redaktor naczelny tygodnika “Sieci”) i jego brat, Michał Karnowski, również dziennikarz, Adrian Stankowski (redaktor naczelny portalu gpcodziennie.pl), Jerzy Jachowicz (publicysta “Gazety Polskiej Codziennie” i felietonista tygodnika “wSieci”), Piotr Grzybowski (tygodnik “Niedziela”), Miłosz Manasterski (publicysta portali tvp.info i PolskieRadio24.pl), Marek Formela (redaktor naczelny ”Gazety Gdańskiej”), Karol Gac (dziennikarz DoRzeczy.pl) i Piotr Nisztor (współpracownik “Gazety Polskiej” i portalu niezależna.pl).

“To teatr telewizji, nie dziennikarstwo”

Zapytaliśmy ekspertów, co sądzą o wynagradzaniu dziennikarzy za wypowiedzi w programie.

– Materiał dziennikarski w którym wypowiadają się opłacone osoby ma więcej wspólnego z teatrem telewizji, niż z dziennikarstwem informacyjnym. Jeśli ktoś otrzymuje wynagrodzenie za setkę do materiału telewizyjnego, to przestaje być komentatorem, a automatycznie staje się wykonawcą usługi na zlecenie TVP. To żelazna, choć niepisana zasada – że ze względu na potrzebę zachowania obiektywizmu, osoba wypowiadająca się nie powinna otrzymywać wynagrodzenia. Znane są przypadki osób z innych stacji telewizyjnych, które musiały porzucić pracę nad materiałem, bo np. kluczowy rozmówca zażądał za nagranie pieniędzy – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Paweł Prus, prawnik, ekspert rynku mediów i prezes Instytutu Zamenhofa, medialnego think-tanku.

Jak dodaje specjalista, jedynym wyjątkiem od tej zasady jest sytuacja, kiedy redakcja zatrudnia eksperta na jakiś czas, gwarantując sobie wyłączność na jego komentarze i dostępność w określonym czasie, np. podczas wyborów lub innych ważnych wydarzeń. Zdaniem Pawła Prusa, taka zasada jest stosowana w krajach Europy Zachodniej i taki komentator ma specjalny status, np. stałego komentatora czy gościa programu.

– W sytuacji o której mówimy, naruszenie zasad etyki dziennikarskiej jest nie po stronie wynajętych „aktorów” udających komentatorów, lecz pracowników TVP: wydawców i reporterów. Mając na względzie to, że każdy pracownik TVP ma w umowie o pracę nakaz stosowania się do zasad etyki dziennikarskiej, zasadne może być pytanie czy Telewizji Polskiej nie należy się zwrot wynagrodzeń wypłaconych za programy i materiały zrealizowane niezgodnie z umową i zasadami etyki TVP. W mojej ocenie kreowanie informacji z pomocą podstawionych, opłaconych przez stację osób, może stanowić poważne naruszenie obowiązków pracowniczych – podkreśla prawnik.

Jego zdaniem, “poza sankcjami finansowymi i ewentualnym zwolnieniem dyscyplinarnym nie ma w zasadzie innej możliwości ukarania dziennikarzy za celowe łamanie zasad etyki dziennikarskiej”. – To wyłącznie kwestia osobistej uczciwości, charakteru i poważnego podejścia do zawodu dziennikarza. Ale ostatnie osiem lat pokazały, że do pracy w mediach często garną się osoby pazerne i nieuczciwe, na czym wizerunkowo traci cała branża – podsumowuje ekspert.

“Obrzydliwy proceder, który powinien być rozliczony”

Prof. Adam Szynol, medioznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego, zwraca uwagę, że należy rozgraniczyć dwie rzeczy. – Czym innym jest regularna działalność publicystyczna i dziennikarska, prowadzenie audycji – wtedy wynagrodzenie się należy. Kwestią dyskusyjną jest, jak wysokie powinno ono być. W TVP było pewne Bizancjum, zwłaszcza w odniesieniu do szeregowych pracowników, którzy niejednokrotnie są lepsi niż niby-gwiazdy, takie jak Magdalena Ogórek czy Michał Rachoń – uważa medioznawca.

– Natomiast, jeśli chodzi o komentowanie w sensie tzw. setki, czyli wypowiedź kogoś, kto mieni się specjalistą, znawcą tematu, to takie wynagradzanie jest nieetyczne, bo zachodzi obawa, że jest to kupowanie “właściwego” głosu, czyli takiego, jaki chcemy usłyszeć – dodaje prof. Szynol.

– Jeśli chodzi o dziennikarzy – komentatorów TVP, wiemy, jak się wypowiadali – praktycznie zawsze wspierali stronę rządową. Z jednej strony to brzmi jak przekupstwo, a z drugiej – łatwe zarabianie pieniędzy, korzystając z tego, że przy władzy jest ktoś, kto dysponuje środkami finansowymi, co gorsza publicznymi. Mieliśmy do czynienia z sytuacją, gdy za publiczne pieniądze podnajmowano sobie pseudokomentatorów, którzy mówili to, co strona rządowa chciała usłyszeć w swoim medium. To obrzydliwe proceder, który powinien być rozliczony, ponieważ była to rozrzutność i niegospodarne rozporządzenie mieniem publicznymi – podkreśla medioznawca.

“Skrajnie niemoralne i wstrętne”

W podobnym tonie wypowiada się prof. Maciej Mrozowski, kierownik Katedry Komunikowania i Mediów na Uniwersytecie SWPS.

– Jeżeli chodzi o tzw. setki, czyli komentowanie na bieżąco, bez udziału w programie, to nie słyszałem, żeby ktoś za to płacił. Co innego udział w programie. W latach 80.-90. był taki zwyczaj w mediach publicznych, że proponowali 100 czy 200 zł, ale nie brałem tych pieniędzy. Potem z tego zrezygnowano i nie słyszałem, żeby coś takiego miało miejsce. Teraz dowiedzieliśmy się, że płacili za same setki. To nadużycie, nie powinno tak być. To jest część służby publicznej mediów i wstydem byłoby brać za to pieniądze. Bez względu na to, czy jest to dziennikarz, ekspert czy publicysta – powinien to robić pro publico bono – uważa medioznawca.

– Wystąpienie na antenie to promowanie dziennikarza i jego redakcji, więc sam fakt, że się uzyskuje widzialność i słyszalność, powinna być satysfakcjonująca. Ci publicyści mają pisowską mentalność – krzyczeli “Bóg, honor i ojczyzna” i wyciągali rękę po każdą sumę. To skrajnie niemoralne i wstrętne – podsumowuje prof. Mrozowski.

TVP zatrudnia 2,9 tys. pracowników

Liczba pracowników Telewizji Polskiej w 2022 roku zmniejszyła się z 2 913 do 2 893, a liczba etatów – z 2888,95 do 2 876,08. Zatrudnienie w spółce było o ponad 100 pracowników i etatów niższe niż planowane rok wcześniej.

W 2022 roku TVP zanotowała 50,7 mln zł straty netto, pod kreską była pierwszy raz od 2016 roku. Co prawda jej przychody wzrosły mocniej od wydatków operacyjnych, ale obsługa rekompensaty abonamentowej przyniosła aż 184 mln zł kosztów. Przychody Telewizji Polskiej zwiększyły się w 2022 roku o 9,5 proc. do 3,56 mld zł, z czego wpływy sprzedażowe netto – z 3,15 do 3,14 mld zł. Natomiast koszty wytworzenia produktów na własne potrzeby poszły w górę z 88,2 do 166,3 mln zł, a wynik ze zmiany stanu produktów poszedł w dół z 19 mln zł zysku do 17,9 mln zł straty.