Na jaw wyszły ogromne gaże poprzedniego kierownictwa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, m.in. Michała Adamczyka, Samuela Pereiry i Jarosława Olechowskiego. Premier Donald Tusk zapowiedział, że “może będą musieli oddać te pieniądze”. Prawnik uważa, że to trudne do realizacji, jednak poprzedni zarząd TVP może ponieść konsekwencje podwójnego wynagradzania pracowników, jeśli okaże się, że było ono fikcyjne.
Telewizja Polska, w odpowiedzi na interpelację posła KO Dariusza Jońskiego, ujawniła zarobki poprzedniego kierownictwa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej.
Okazało się, że Michał Adamczyk jako szef TAI zarobił 372,6 tys. zł (wszystkie kwoty w tekście są brutto), dostał też dostał 1,13 mln zł w ramach umów cywilnoprawnych, które podpisywał jako prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą. Te umowy dotyczyły przede wszystkim prowadzenia „Wiadomości” i cotygodniowego programu „Strefa starca”.
Podobną kwotę jak Adamczyk zarobił Jarosław Olechowski, który ze stanowiska dyrektora Telewizyjnej Agencji Informacyjnej został odwołany pod koniec kwietnia. Jako szef TAI otrzymał 1,02 mln zł (prawdopodobnie z uwzględnieniem odprawy lub kwoty za zakaz konkurencji), a z umów cywilnoprawnych – 407,6 tys. zł.
Dwa źródła przychodów w Telewizji Polskiej miał też Marcin Tulicki. Jako wicedyrektor TAI dostał 417,3 tys. zł, a w ramach umów cywilnoprawnych (Tulicki był reporterem i wydawcą „Wiadomości” – 296,3 tys. zł.
Z kolei Samuelowi Pereirze jako wicedyrektorowi TAI od kwietnia wypłacono 439,8 tys. zł, a pełniącemu tę funkcję przez cały br. Rafałowi Kwiatkowskiemu – 366,9 tys. zł.
Donald Tusk zapowiada: Będą musieli oddać te pieniądze
Po ujawnieniu bajońskich sum, jakie zarobiły gwiazdy TVP Info, premier Donald Tusk zapowiedział, że tak tego nie zostawi.
– Niektórzy zarabiali CZTERDZIEŚCI RAZY więcej od nauczycieli czy pielęgniarek. A lista hańby jest znacznie dłuższa. Czy pójdą na czele Marszu Milionerów Kaczyńskiego? Raczej nie. Czy będą musieli oddać państwu te pieniądze? Raczej tak.
Szymon Chmielewski, radca prawny w kancelarii Dubois&Wspólnicy, przyznaje, że podwójne umowy są dopuszczalne w firmach, pod warunkiem, że nie pokrywa się w nich zakres obowiązków. – Zwykle wtedy różnicuje się zakres obowiązków w obu dokumentach, jednak weryfikacja, czy obowiązki się nie pokrywały, wymaga sprawdzenia, co tak naprawdę robił pracownik. W praktyce często nie da się udowodnić, że to były inne obowiązki – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl prawnik.
Ekspert przyznaje, że powodem takiego rozdzielania umów bywa często chęć ukrycia, że do pracownika płyną pieniądze z dwóch źródeł. – Samo w sobie nie jest to nielegalne, ale czasem bywa tak, że umowa B2B jest pozorna, a takie czynności są nieważne. A skoro nie było ważnej umowy, to wynagrodzenie z tego tytułu nie jest należne i powinno podlegać zwrotowi – wyjaśnia Szymon Chmielewski.
– W prawie pracy jest dużo reguł, które pracodawca musi zachować, żeby uniknąć zarzutu o dyskryminację i nierówne traktowanie pracowników. Co do zasady, pracujący na tym samym stanowisku i wykonujący tę samą pracę, powinni zarabiać tyle samo, ale to dotyczy tylko wynagrodzenia z tytułu pracy, więc żeby uniknąć zarzutów faworyzowania czy też dyskryminowania niektórych pracowników, przekierowuje się część wynagrodzenia na działalność B2B. Pytanie, czy osoby wystawiające te faktury miały podwykonawców, pracowały na swoim sprzęcie, laptopie, drukarce? Czasem taka prosta weryfikacja, dokonywana przez inspekcję pracy, prowadzi do wniosku, że B2B było fikcyjne i tak naprawdę mamy do czynienia z umową o pracę – dodaje radca prawny.
Zarząd TVP może odpowiedzieć za niegospodarność
Czy można podważyć takie umowy i żądać zwrotu pieniędzy od podwójnie wynagradzanych pracowników?
– Od strony prawnej to będzie trudne, bo zwrotu pieniędzy musiałaby żądać TVP, która wcześniej je świadomie wypłaciła, więc ciężko będzie jej wykazać, że były nienależne. Czy to jest możliwe do przeprowadzenia? Tak, ale na pewno jest to trudne – przyznaje Szymon Chmielewski.
Radca prawny dodaje jednak, że poprzedni zarząd firmy może ponieść konsekwencje podwójnego wynagradzania pracowników, jeśli okaże się, że było ono fikcyjne.
– Jeżeli jeden pracownik miał tylko umowę o pracę, a inny, na tym samym stanowisku, dostawał podwójną pensję, wykonując te same prace, to możemy mówić o działaniu niegospodarnym. Zarząd jest rozliczany z tego, czy jego czynności bronią się w kategorii gospodarnego zarządzania majątkiem czy też jest to działanie na szkodę spółki. Zarząd może też odpowiedzieć za dyskryminację pracowników – dodaje Szymon Chmielewski.