Według poprzedniego kierownictwa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej postawienie Telewizji Polskiej w stan likwidacji oznacza „masowe i niczym nieskrępowane zwolnienia ludzi, komisje weryfikujące tych, którzy zostaną oraz likwidację stanowisk”. – Legalne władze Telewizji Polskiej nigdy nie zamierzały i nie zamierzają zlikwidować Placu, będziemy bronić TVP nie tylko jak dobra wspólnego i publicznego nadawcy, ale przede wszystkim, jako Waszego miejsca pracy – przekonują.
20 grudnia, wraz z ogłoszeniem nowych władz spółek mediów publicznych na mocy decyzji ministra kultury i dziedzictwa narodowego, przestano realizować programy informacyjne i publicystyczne TVP w siedzibie Telewizyjnej Agencji Informacyjnej na Placu Powstańców Warszawy. Nowy program informacyjny „19:30” pojawił się dzień później, a emisję TVP Info wznowiono w zeszły piątek, ze studiów w centrali nadawcy przy ul. Woronicza.
Natomiast w zeszłą środę minister postawił spółki mediów publicznych w stan likwidacji. W Telewizji Polskiej likwidatorem został Daniel Gorgosz, a nowy prezes spółki Tomasz Sygut objął stanowisko dyrektora generalnego.
W siedzibie TAI pozostają odwołani przez nowe władze TVP członkowie dyrekcji: Michał Adamczyk (przed tygodniem został mianowany przez Radę Mediów Narodowych na prezesa TVP), Marcin Tulicki i Samuel Pereira. Wszyscy nie uznają decyzji prezesa spółki mianowanego po decyzji ministra kultury.
We wtorek w komunikacie do pracowników Telewizyjnej Agencji Informacyjnej przekazali „niepokojące informacje odnośnie planu nielegalnych likwidatorów”. – Zaczęło się już 20 grudnia br. gdy przyszli z policją i kazali wyłączyć sygnał, zablokować przepustki kilkuset osobom pracującym na Placu, a ochronie kazali Was nie wpuszczać. Następnym ruchem było zablokowanie dwóch wejść: od pl. Powstańców Warszawy i Moniuszki. Szybko TAI przenieśli do budynku K na Woronicza, tam budują strukturę, a ludziom mówią wprost, że Plac zostanie wygaszony i sprzedany – wyliczają.
Ich zdaniem wygaszenie dotychczasowej siedziby TAI będzie oznaczało „masowe i niczym nieskrępowane (bo ogłosili nielegalną likwidację) zwolnienia ludzi, komisje weryfikujące tych, którzy zostaną (w zamyśle na krótko, póki nie zamienią ich na swoich) oraz likwidację stanowisk w ramach ‘oszczędności’”.
– Neo-zarząd już buduje struktury na Woronicza, a coraz więcej osób się skarży, że nie są akceptowane ich faktury, a pytani o wynagrodzenia w nowym roku słyszą „nie wiem”, „Na pewno, pewnie, jasne, zobaczymy, czas pokaże” – alarmują.
„Nikt z nas nikomu wejścia nie blokował”
Tomasz Sygut na dyrektora TAI powołał Grzegorza Sajóra, a na wicedyrektorów Pawła Moskalewicza (zarządza TVP Info) i Jana Ciszeckiego. – Media już opisują co mówi ludziom p. Paweł Moskalewicz i Grzegorz Sajór, a do nas codziennie zwracają się ludzie zaniepokojeni, że przez polityczny zapał ludzi Bartłomieja Sienkiewicza – koszty spadną na pracowników i współpracowników TVP. Nie zgadzamy się na to – podkreślają w piśmie Adamczyk, Tulicki i Pereira.
Według nich to „nielegalni likwidatorzy lansują fałszywą narrację, jakoby ktoś tutaj coś okupował i blokował, podczas gdy to oni od razu zablokowali ludziom wejście i dziś z policja okupują Woronicza”. – Tutaj na Placu nikt z nas nikomu wejścia nie blokował. Przyjdźcie i sprawdźcie: studia, reżyserki, stoły montażowe stoją puste – zaznaczają.
Przekonują, że nowe władze TVP dopuściły się już naruszeń praw pracowniczych. – Przez to, że nielegalni likwidatorzy odłączyli skrzynki mailowe ludziom, którzy mają firmy – nie dostaną rozliczeń/kart pracy i nie ma kto zaakceptować im faktur za grudzień. Ktoś, kto ma firmę i wpisał maila służbowego do wystawiania faktur, też nie będzie mógł tego zrobić – opisują.
– Im szybciej sytuacja w TVP wróci do porządku sprzed 19 grudnia br., tym szybciej jako legalne władze będziemy w stanie uregulować Wasze należności. Do tego konieczne jest odsunięcie likwidatorów, którzy okupują Woronicza, wyłączyli setkom osób maile i zablokowali przepustki – zapewniają.
W zeszły piątek Rafał Patyra, jeden z gospodarzy „Teleexpressu”, pokazał na Instagramie, że nadal nie działa jego przepustka do studia, w którym poprzednio realizowano ten program. Wyświetl ten post na Instagramie Post udostępniony przez Rafał Patyra (@rafalpatyra)
Bez zgody na zwolnienia w TAI
Adamczyk, Tulicki i Pereira tłumaczą, dlaczego ich zdaniem przedstawiciele nowych władz TVP nie realizują nadal programów w siedzibie Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. – Dziś już wiemy dlaczego do tej pory nie przyszli tutaj, a od początku spinowali przekaz o „okupacji” TAI. Po to, by mieć pretekst, że Plac jest niepotrzebny, bo może jakość neo-Info kiepska, ale mają na Woronicza studia, newsroom i wszystko, więc można Plac i wszystkich, a przynajmniej większość ludzi tam pracujących wyrzucić na bruk – uważają.
– Nie ma na to naszej zgody. Legalne władze Telewizji Polskiej nigdy nie zamierzały i nie zamierzają zlikwidować Placu, będziemy bronić TVP nie tylko jak dobra wspólnego i publicznego nadawcy, ale przede wszystkim, jako Waszego miejsca pracy – zapowiadają.
Pod koniec zeszłego tygodnia Michał Adamczyk podkreślił w oświadczeniu, że „zwolnienia z pracy lub obowiązku świadczenia pracy, które uzurpatorskie władze w TVP wysłały mailem wielu osobom, są niezgodne z prawem, tym samym w świetle prawa – nieważne”. Równocześnie skierowała do ministra kultury wezwanie przedsądowe, w którym domaga się zapłaty Telewizji Polskiej 45 mln zł za straty spowodowane jego niedawnymi decyzjami.