Zakład Ubezpieczeń Społecznych zaliczył do emerytury Roberta Jałochy lata przepracowane w TVN na umowie o dzieło. To oznacza koniec batalii ze znaną stacją telewizyjną. – Kibicuję każdemu, kto będzie chciał walczyć o swoje prawa, ale uprzedzam: możecie liczyć tylko na siebie. Prawomocny wyrok to tylko początek. Przez ostatnie 104 dni przeprowadziłem kilkanaście rozmów z pracownikami ZUS. Przebijała z nich jakaś absurdalna bezradność – mówi dziennikarz portalowi Wirtualnemedia.pl.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych wydał w środę decyzję zaliczającą do emerytury Roberta Jałochy składki, których przez lata nie płacił TVN. Dziennikarz poinformował o tym w mediach społecznościowych.
– Mam decyzję ZUS! Po 104 dniach od wydania prawomocnego wyroku, Zakład Ubezpieczeń Społecznych zalicza mi lata przepracowane na umowie o dzieło jako lata składkowe i wymierza podstawy składek. Cały okres przepracowany na „śmieciówce” zostanie mi dodany do emerytury. To koniec tej sprawy i ostateczny dowód, że TVN łamał prawo – napisał dziennikarz na Facebooku.
„Zakład Ubezpieczeń Społecznych, w związku z wyrokiem Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy ustalającym, że Roberta Jałochę jako pracownika i pozwaną TVN jako pracodawcę łączył od 28 sierpnia 2010 do 16 listopada 2014 roku stosunek pracy na stanowisku reportera oraz wyrokiem Sądu Okręgowego z 30 sierpnia 2023 roku, oddalającym apelację pozwanej strony, przeprowadził postępowanie w sprawie podstawy wymiaru składek pana Roberta Jałochy u płatnika składek TVN” – czytamy w piśmie, które wysłał ZUS do dziennikarza i TVN.
ZUS poinformował też strony, że od tej decyzji przysługuje odwołanie do Sądu Okręgowego Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w Warszawie. Strony mogą odwołać się za pośrednictwem ZUS w terminie miesiąca od daty doręczenia decyzji.
– TVN łamał prawo, ale odpowiedzialności za to nie poniesie. ZUS nie wystąpi o zaległe składki, bo od zatrudnienia mnie na śmieciówce minęło więcej niż pięć lat. Zamiast kary, mamy więc nagrodę za spryt w oszukiwaniu pracowników i państwa. Widząc, jak działało ono w moim przypadku, nie podejrzewam, aby ten proceder został zatrzymany. Ja nie widziałem żadnej instytucji, której naprawdę by na tym zależało – mówi Robert Jałocha portalowi Wirtualnemedi.pl.
– Dla mnie ta sprawa się kończy. Jeśli prawnicy TVN, a widzę, że już trzech zajmuje się moją osobą, nadal chcą epatować opinię publiczną nieuczciwością swojego klienta, to oczywiście mają do tego prawo. Jest mi tylko przykro, że stacja zamiast zapłacić mi za wypadki w pracy i nadgodziny, woli finansować ludzi, którzy w swoich pismach mają problem z napisaniem jednego zdania prawdy – ubolewa były dziennikarz TVN.
Zdaniem Jałochy, stacja telewizyjna do końca starała się opóźnić sprawę. Na początku listopada zapytaliśmy TVN, dlaczego odmówił dostarczenia do ZUS-u dokumentów w sprawie Roberta Jałochy. W odpowiedzi biuro prasowe TVN Warner Bros. Discovery oświadczyło: „Nie jest to prawda. Współpracujemy z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych w zakresie przedłożenia dokumentów umożliwiających ustalenie podstawy wymiaru ewentualnych świadczeń”. – Osobiście dostarczałem dokumenty do ubezpieczyciela, nie zrobił tego TVN – powiedział nam wówczas Robert Jałocha.
– Na prawomocnym wyroku i decyzji jest moje nazwisko, ale w takiej sytuacji jak ja, są setki osób. Mamy do czynienie z patologią i – nie boję się użyć tych słów – pracowniczym oszustwem na dużą skalę. Dziś, żeby zobaczyć jego mechanizm, nie potrzeba żadnego śledztwa, ani dziennikarskiego ani prokuratorskiego. Wystarczy jeden wieczór i lektura trzech tomów akt mojej sprawy. Kierownictwo TVN, które w niej zeznawało, wprost przyznawało, że na Wiertniczej umowę o pracę dawano w nagrodę, bo ktoś był pracowity i zdeterminowany. To słowa ludzi odpowiedzialnych za zatrudnienie reporterów i operatorów – dodaje dziennikarz.
Dodaje, że kibicuje każdemu, kto będzie chciał walczyć o swoje prawa. – Uprzedzam jednak: możecie liczyć tylko na siebie. Prawomocny wyrok to tylko początek. Przez ostatnie 104 dni przeprowadziłem kilkanaście rozmów z pracownikami ZUS. Przebijała z nich jakaś absurdalna bezradność. Gdy okazało się, że TVN nie chce dostarczyć ważnych dokumentów, zapytałem pracownika ZUS, co zamierza zrobić, jeśli po wyznaczonych siedmiu dniach, telewizja nadal nie prześle raportów o moim wynagrodzeniu. Urzędnik odpowiedział, że w takim razie da im jeszcze “ze trzy tygodnie”. To był jedyny pomysł jaki miał – podsumowuje Robert Jałocha.
Zapytaliśmy biuro prasowe TVN Warner Bros. Discovery, czy odwoła się od decyzji ZUS, ale do momentu publikacji tekstu, nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
TVN zatrudniała około 2 tys. osób na umowę o dzieło
Z TVN wygrała też była producentka „Rozmów w toku” Jolanta Hofer. Na początku października Sąd apelacyjny w Krakowie oddalił apelację TVN w sprawie procesu, jaki wytoczyła ona stacji, kończąc pięcioletni okres sądowej batalii. Hofer walczyła przed sądem o ustalenie swojego stosunku pracy za lata 2011-2018.
W sierpniu 2022 roku swój pozew przeciwko TVN skierował operator Robert Wyczałkowski. Zażądał ustalenia, w jakim trybie był zatrudniony przez ostatnie 16 lat. Proces objęło kuratelą Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP, sprawą zajmuje się też Państwowa Inspekcja Pracy.
Pod koniec lutego ubiegłego roku zrobił tak Kamil Różalski (przez 23 lata operator w TVN). Proces utajniono na wniosek stacji.
TVN w pewnym okresie na umowy o dzieło zatrudniała ponad 1800 osób. Teraz ta liczba jest o wiele mniejsza, spółka przeprowadziła bowiem ogromny proces etatyzacji.