Jedną z firm pracujących przy kampanii „Sprawiedliwe sądy” zorganizowanej przez Polską Fundację Narodową jest agencja Solvere, Piotra Matczuka i Annę Plakwicz, do niedawna pracowników kancelarii premier Beaty Szydło. Wielu dziennikarzy, także z mediów określanych jako prawicowe, krytykuje taki sposób finansowania i realizacji tej akcji.
Właściwa odsłona kampanii „Sprawiedliwe sądy” ruszyła w piątek. Celem akcji jest przekonanie polskiego społeczeństwa, że nasz system sądowniczy wymaga gruntownej reformy. Dlatego w reklamach z jednej strony prezentowane są negatywne zjawiska w obecnym sądownictwie, a z drugiej – koncepcje ich poprawy. Działania obejmują billboardy w całym kraju, telewizję oraz internet (m.in. serwis sprawiedliwesady.pl).
Kampanię organizuje i finansuje Polska Fundacja Narodowa, powołana w połowie ub.r. do promowania pozytywnego wizerunku Polski. Budżet PFN wynosi ok. 100 mln zł rocznie, składa się na niego 17 czołowych firm państwowych.
Według części polityków, publicystów i innych komentatorów Polska Fundacja Narodowa nie powinna ze środków od państwowych firm realizować takiej kampanii, ponieważ zdecydowanie bliżej jej do promowania programu partii rządzącej niż dbania o wizerunek naszego kraju. Parta Razem poinformowała, że zwróci się do Najwyższej Izby Kontroli o skontrolowanie działalność PFN, pojawiły się też zapowiedzi skierowania tej sprawy do prokuratury.
Realizowanie tej akcji przez państwowo fundację skrytykowali również publicyści z mediów uważanych za dość przychylne obecnemu obozowi rządzącemu. – Pieniądze na promocję Polski za granicą wydano na polityczną propagandę w kraju. To oczywiste nadużycie władzy. Pierwsze tak poważne za PiS-u – stwierdził na Twitterze Rafał Ziemkiewicz z „Do Rzeczy”. – Kampania agitacyjna w sprawie sądów za kasę SSP (spółek skarbu państwa – przyp.red.) to jednak megakuriozum. Ta kampania w sprawie sądów to absurd, strzał w stopę, w dodatku całkiem zbędny. Umie to ktoś wyjaśnić? Mnie się kończą pomysły – skomentował Łukasz Warzecha też piszący w „Do Rzeczy”. – Lekko spóźniona akcja informacyjno-promocyjna dyscyplinująca prezydenta, gdyby chciał pójść za miękko – napisał Krzysztof Feusette z „Sieci”.
– Światową kampanię informacyjną utrudni trochę fakt, że strona nie ma angielskiej wersji językowej – żartował Jacek Prusinowski z Radia Plus. – Polska Fundacja Narodowa wypuszcza spot o tym, jak sędzia kradnie wafelek i twierdzi, że to promocja naszego kraju. Będą tłumy turystów – ironizowała Agnieszka Gozdyra z Polsat News.
– Miała miejsca profesjonalna, ogólnopolska kampania krytykująca reformę wymiaru sprawiedliwości, musi być profesjonalna odpowiedź. Tyle – napisał Petros Tovmasyan. Na to Tomasz Walczak z „Super Expressu” ripostował: „Mają mnóstwo pieniędzy partyjnych na ten cel i jak to rząd, więcej szans na przedstawianie swoich racji”.
W dzisiejszym @se_pl jeszcze trochę o Polskiej Fundacji Narodowej i Specjalnych Strefach Ekonomicznychhttps://t.co/ukDoTT95VY
— Tomasz Walczak (@Tomasz_Walczak) 9 września 2017
W piątek założenia i cele kampanii przedstawili na konferencji prasowej, razem z premier Beatą Szydło, prezes Polskiej Fundacji Narodowej Cezary Jurkiewicz (radny PiS, wcześniej odpowiadający za ochronę Jarosława Kaczyńskiego) oraz Maciej Świrski (założyciel Reduty Dobrego Imienia – Ligi przeciw Zniesławieniom). Jurkiewicz nie chciał powiedzieć, jaki konkretnie jest budżet akcji, zaznaczył tylko, że nie przekracza 19 mln zł.
Dziennikarze szybko zwrócili uwagę, że domenę sprawiedliwesady.pl wykupiła agencja Solvere, założona niedawno przez Piotra Matczuka i Annę Plakwicz, którzy poprzednio pracowali w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, zajmując się m.in. wizerunkiem Beaty Szydło. Cezary Jurkiewicz w odpowiedzi na pytania „Gazety Wyborczej” poinformował, że Solvere otrzymała to zlecenie bez konkursu ofert czy przetargu, ponieważ Polską Fundację Narodową nie obowiązuje prawo zamówień publicznych. Wybrano właśnie Solvere, ponieważ jej właściciele sprawdzili się przy kampaniach wyborczych Andrzeja Dudy i PiS-u w 2015 roku. Jurkiewicz nie ujawnił, które inne firmy pracują przy tej akcji.
Fakt, że do internetowej części kampanii wybrano bez przetargu firmę byłych PR-owców premier Beaty Szydło, oburzył niektórych publicystów. – Billboardy, Misiewicze, kumoterstwo, fuchy dla krewnych, prywata, partyjniactwo, podział łupów. To nie jest normalna władza. To sitwa – napisał na Twitterze Tomasz Lis z „Newsweek Polska”. – Przy tym wysiada każda afera III RP. A robione jest jawnie, na rympał, ale rząd nie upada, nie wkraczają ABW i CBA, nie ma komisji śledczej – stwierdził Przemysław Szubartowicz z Wiadomo.co. – Ośmiorniczki bledną przy tym – skomentował Krzysztof Kowalczyk z „Rzeczpospolitej”, przypominając oburzenie na drogie posiłki, które politycy PO jedli służbowo m.in. w restauracji Sowa i Przyjaciele.
Kolejna cecha, przejęta przez PiS od Orbana.Klientelizm i bezwstydna korupcja polityczna. Zero zdziwień #dobrazmianahttps://t.co/2JgiHaUdoM
— Jarosław Kurski (@JaroslawKurski) 9 września 2017
Inną opinię wyraził natomiast Sławomir Jastrzębowski z „Super Expressu”. – Jeżeli chodzi o aferę billboardową, to spytajcie ludzi, których sędziowie wyrzucili na bruk z warszawskich kamienic czy jest afera… – napisał. – Opozycji brakowało ostatnio amunicji. „Akcja billboard” dała jej świetną. Na miejscu GS i RP (Grzegorza Schetyny i Ryszarda Petru – przyp.red.) wysłałbym kwiaty jej pomysłodawcy – ocenił Konrad Piasecki z Radia ZET.