– Ta cała intensywna propaganda więcej szkody zdaje się zrobiła rządowi niż przyniosła mu pożytku – uważa Rafał Ziemkiewicz z „Do Rzeczy”. Według niego Zjednoczona Prawica nie tolerowała krytyki także w sprzyjających jej tygodnikach opinii, a narzędziem wpływu na nie były budżety reklamowe państwowych firm i instytucji. Spora część tych wydatków trafiała w ostatnich latach do tygodnika „Do Rzeczy”, a fundacja założona przez jego publicystów dostała prawie 2 mln zł grantu z Funduszu Sprawiedliwości.
Rafał Ziemkiewicz w komentarzu zamieszczonym w środę na swoim kanale youtube’owym ocenił, że do prawdopodobnej utraty władzy przez Zjednoczoną Prawicę po niedzielnych wyborach przyczyniło się to, że powieliła błędy Platformy Obywatelskiej dotyczące mediów.
– To błąd wyparcia się czy odmowy jakiejkolwiek dyskusji – stwierdził. – PiS zrozumiał, że musi mieć swoje media, ale te swoje media stworzył dokładnie na zasadzie tamtych mediów, czyli jednolita linia i żadnych dyskusji. Jeżeli któreś niszowe medium, taki tygodnik na przykład, pisał, krytykował i oczywiście miał rację, że to, to i to robi rząd Morawieckiego bardzo źle, no to się zaczynało – opisał.
Ziemkiewicz o bolesnej podwyżce składki ZUS
Jako przykład Ziemkiewicz wskazał wprowadzoną z początkiem ub.r. reformę podatkową Polski Ład, przyznając, że sam na niej sporo stracił. – Jak płaciłem ZUS-u 600 zł miesięcznie, to z łaski pana premiera Morawieckiego teraz płacę inaczej jeszcze, żeby księgowa miała robotę, powiedzmy między 2 a 3 tys., a bywa że i grubo powyżej 3 tys. miesięcznie. To jest bolesne – powiedział.
Zauważył, że zdecydowana większość tej daniny to składka na ubezpieczenie zdrowotne. – Jestem człowiekiem przewlekle chorym, a nie wyobrażam sobie, żebym był w stanie wydać 2 tys. zł miesięcznie na prywatną służbę zdrowia, nawet jeżeli do wydatków na zdrowie zaliczę karnet na siłowni i honoraria dla swojej trener. To też jest grubo, grubo poniżej pieniędzy, które ze mnie rząd PiS ściągnął – opisał.
– Nigdy o tym nie mówiłem, nie zamierzam się skarżyć – zaznaczył.
Taktyka bata i marchewki
Jak środowisko Zjednoczonej Prawicy reagowało, gdy w sprzyjającym mu tytule prasowym pojawiała się krytyka? – Bat i marchewka. Najpierw marchewka: jest taka akcja, tutaj spółeczka Skarbu Państwa ma kilka banieczek, ale jeżeli będzie tak i tak napisane, a kolega X wyleci z redakcji. Takie się takie się rzeczy słyszało – stwierdził Ziemkiewicz.
Opisał też, z czego wynikało nastawienie rządzących pod hasłem „bat”. – Bo tolerować – to doktryna Kaczyńskiego – złych dziennikarzy podłych możemy w mediach nam wrogich, to niech sobie piszą, co chcą. Ale w naszych mediach my tutaj musimy mieć całkowitą, pełną kontrolę nad wszystkim – powiedział.
– Jaki jest skutek takiej całkowitej, pełnej kontroli? Powtarza się droga każdego cwaniaka, który stosuje cancel culture, począwszy od Michnika. Środowisko, które się zamyka na dyskusję, zaczyna głupieć – uważa Ziemkiewicz.
Tygodnik „Do Rzeczy” od przejęcia władzy przez Zjednoczoną Prawicę był wśród kilku tytułów prasowych, do których trafiało najwięcej reklam państwowych spółek i instytucji. Według analizy prof. Tadeusza Kowalskiego, opartej na danych z monitoringu Kantar Media, w 2021 roku z 45,8 mln zł cennikowych wpływów reklamowych pisma 21,1 proc. pochodziło od państwowych podmiotów. Wśród tygodników wyższy udział zanotowały jedynie „Sieci”, „Gazeta Polska” i „Wprost”.
Ponadto założona przez publicystów „Do Rzeczy” w połowie 2021 roku Fundacja Instytut Suwerenności i Dziedzictwa w Europie (Rafał Ziemkiewicz jest w jej zarządzie) dostała od Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej – Funduszu Sprawiedliwości 1,87 mln zł dotacji na lata 2022-25. W ramach grantu prowadzi serwis Sovereignty.pl, na którym publikowane są m.in. tłumaczone na angielski artykuły publicystów tygodnika.
Politycy PiS uwierzyli w propagandę „swoich” mediów?
Zdaniem Rafała Ziemkiewicza do porażki wyborczej Zjednoczonej Prawicy przyczyniło się to, że jej politycy mają błędne wyobrażenie o niektórych grupach społecznych, np. przedsiębiorcach i rolnikach, które powtarzano w kontrolowanych przez nich mediach. Ponadto sami wierzyli w taki przekaz, zamknęli się w bańce własnej propagandy.
– Oglądali te ministrowie, podejrzewam, tę swoją telewizję, czytali te swoje tygodniki przez swoje spółki finansowane i stwierdzali „Kurde, no jest dobrze. Kto tam będzie narzekał? Ci tam w tych TVN-ach jak wyją, wiadomo, że to jest propaganda” – stwierdził publicysta „Do Rzeczy”.
– Ta cała intensywna propaganda więcej szkody zdaje się zrobiła rządowi niż przyniosła mu pożytku – ocenił. I przypomniał, że w 2015 roku Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie, mimo że PiS-owi nie sprzyjał wtedy żaden z dużych podmiotów medialnych.
– Pewnie nie można robić polityki bez propagandy, ale jak się we własną propagandę wierzy… Kara boża polega na tym, że jeśli się obetnie dyskusję, jeśli się dostaje furii, że jakiś nasz tygodnik skrytykował na przykład Polski Ład, że o kant … można sobie potłuc, a nie żadna wielka reforma, to obraza boża: jak to, jesteście tutaj agentami obcej strony, na nich działacie – dodał Ziemkiewicz.
W numerze z zeszłego tygodnia „Do Rzeczy” na okładce pytało: „Trzecia kadencja PiS?”, zapowiadając artykuły, w których Rafał Ziemkiewicz i Piotr Semka kreślili plany Zjednoczonej Prawicy po utrzymaniu władzy w efekcie wyborów.
W latach 2016-2020 Ziemkiewicz był regularnym komentatorem w TVP Info i jednym z gospodarzy „W tyle wizji”. Zakończono z nim współpracę zaraz po tym, jak skrytykował zapowiedzianą przez Jarosława Kaczyńskiego „Piątkę dla zwierząt” zakładającą m.in. zakaz hodowli zwierząt na futra. Ówczesny dyrektor TAI Jarosław Olechowski przekonywał, że rzeczywistą przyczyną jest konflikt interesów, bo Ziemkiewicz współpracował wówczas z serwisem wSensie.pl należącym fundacji prowadzonej przez dużego przedsiębiorcę z branży futerkowej.
Wolski też odciął się od propagandy prorządowej
Podobnie jak Ziemkiewicz o przyczynach utraty władzy przez Zjednoczoną Prawicę wypowiedział się Marcin Wolski na poniedziałkowym spotkaniu w prawicowym Klubie Ronina. Według niego przed wyborami w Telewizji Polskiej „była propaganda adresowana do tego betonowego elektoratu”. – Strata czasu i pieniędzy. Betonowy elektorat, nawet gdybyśmy pokazywali w telewizji publicznej na okrągło Biedronia, i tak zagłosowałby na PiS – ocenił.
Wolski zaznaczył, że sam jako gospodarz „W tyle wizji” starał się przyciągać niezdecydowane osoby. – Każdy jeden człowiek środka – przekonany, zachęcony, zanęcony. Tymczasem zwyciężyła logika walki, logik stalinowska: kto nie jest z nami, jest przeciw nam. A nie odwrotna, którą kiedyś tam demokratyczny socjalizm usiłował kreować – dodał.
Jego wypowiedzi komentowali publicyści na platformie X (dawniej Twitter). – Przez ostatnie osiem lat większość prawicowców milczała o propagandzie w TVP, tolerowała ją, lub wręcz współtworzyła. Takie spóźnione głosy krytyczne są oczywiście słuszne, ale pamiętamy, gdzie byliście, gdy ta „peeerelowska”, jak mówi Wolski, propaganda, powstawała – napisał Stefan Sękowski. – Wolski albo zaczął mówić ludzkim głosem, albo szuka posady – stwierdził Paweł Wroński.
– Jeżeli tak mu przeszkadzała propaganda, to czemu nie wygłaszał podobnych tyrad w klubie Ronina, gdy gościł tam Jarosław Kaczyński? Wolski co innego myśli w piątek, a co innego w powyborczy poniedziałek. Mentalność politruka z czasów późnego PRL – ocenił Jan Pawlicki. –
W obozie władzy zaczynają się deklaracje kolejnych ludzi, że oni to nic wspólnego z propagandą w typie Kurskiego nie mieli, zawsze odradzali, przestrzegali, żeby nie zrażać normalsów i zawsze mówili, że Brudziński przegra kampanię, ale co oni mogli – zauważył Jacek Majmurek. – Przypomina to trochę słynny wywiad kard. Dziwisza, gdzie tłumaczył się jakby w ogóle specjalnie w Watykanie nie był, a jak nawet był to nic nie pamięta – dodał.