Już w grudniu może rozpocząć pracę nowy rząd z udziałem Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy. Władze Telewizji Polskiej i Polskiego Radia powołuje i odwołuje zdominowana przez Prawo i Sprawiedliwość Rada Mediów Narodowych, której kadencja wygasa w 2028 roku. – Będziemy potrzebowali dokładnie 24 godzin, żeby PiS-owska telewizja rządowa zamieniła się w publiczną – stwierdził przymierzany na premiera Donald Tusk w trakcie kampanii wyborczej.
Opozycja ma kilka scenariuszy na szybkie zmiany w TVP. Jak informowaliśmy kilka dni temu, jeden z nich to zwołanie przez nowego ministra kultury i dziedzictwa narodowego Walnego Zgromadzenia, które postawi media publiczne w stan likwidacji. Pozwoli to powołać nowe zarządy bez udziału RMN. Inny scenariusz to przyjęcie przez parlament uchwały unieważniającej wybór członków Rady Mediów Narodowych. Do tego gremium trafiłyby osoby z opozycji, które zmieniłyby władze m.in. TVP.
Na następcę prezesa Mateusza Matyszkowicza jest typowany Janusz Daszczyński, który był szefem TVP w latach 2015-2016. Obecnie zasiada w Radzie Programowej TVP. Walczy też o odszkodowanie w związku z przedwczesnym zakończeniem jego kadencji. Na początku 2016 roku zastąpił go Jacek Kurski.
Nowy parlament może też zrezygnować z ponad 2 mld zł rekompensaty dla TVP. To doprowadziłoby do paraliżu finansowego nadawcy publicznego i konieczności głębokich cięć, z masowymi zwolnieniami i likwidacją kanałów telewizyjnych włącznie.
Oczekiwanie na „cud”, czyli koalicję PiS, PSL, Konfederacji i Hołowni
Zaraz po wieczorze wyborczym i w poniedziałek wydawało się, że w TVP coś się zmieniło. Danuta Holecka zwróciła się do posłów opozycji per kochani, a programy informacyjne TVP zaczęły emitować „setki” rywali PiS-u z TVN24, Polsat News, a nawet wideo „Gazety Wyborczej”. Już we wtorek Adrian Borecki zaatakował w „Wiadomościach” Donalda Tuska za to, że nie zrealizował obietnicy odblokowania pieniędzy z KPO dzień po wyborach. Nie zabrakło ścigania polityków, z którego TVP słynęła w ostatnich latach. W środę w TVP Info pojawił się pasek sugerujący, że Małgorzata Kidawa-Błońska chce odebrać pracującym w handlu wolne niedziele (w Radiu Zet mówiła o likwidacji zakazu handlu).
Nie wszyscy jednak chcą się „wychylać”. W środę na antenie TVP Info dominowała sprawa zabójstwa 5-latka i konflikt na Bliskim Wschodzie.
– Ludzie są przekonani, że zmiany w TVP, jeśli nastąpią, to najwcześniej w styczniu. Generalnie wszyscy boją się o pracę, ale chyba liczą na cud. Są przekonani, że jak Koalicja Obywatelska wejdzie do TVP, to wylecą ci, co dawali gębę na antenie, a inni zostaną. Atmosfera jest trochę grobowa i dziennikarze są w rozkroku. Nie widzą co mówić na antenie. Dlatego przestali atakować PSL, Konfederację i Hołownię, bo liczą na koalicję z PiS. W Tuska trochę uderzają, ale umiarkowanie. Nie było żadnego spotkania. Wszyscy starają się pracować intuicyjnie i stąpają po cienkim lodzie – mówi Wirtualnemedia.pl reporter TVP Info, który pragnie zachować anonimowość.
Na Placu Powstańców i Woronicza dziennikarze pokładają też nadzieję w prezydencie Andrzeju Dudzie. Liczą, że zawetuje jakąkolwiek reformę medialną, a RMN nie zostanie zmieniona przed końcem kadencji. – Siedzimy pozamykani i załamani w swoich pokojach. Nie pokazujemy się i liczymy na cud i to, że zostawią nas w spokoju. Z drugiej strony mamy świadomość, że raczej już pozamiatane i atmosfera jest jak na Titanicu – relacjonuje inny dziennikarz TVP Info.
Nie wszyscy mają jednak zły humor. – Miłosz Kłeczek uśmiechnięty. Jak zawsze wyluzowany. Robił dziś live’a. Nie widzę, żeby jego zachowanie jakoś się zmieniło. TVP i Polskie Radio pracują normalnie. Polskie Radio zawsze nagrywało wszystkich, więc nagrywa dalej. TVP też robi swoją robotę. Z kolei dziennikarze opozycyjnych mediów wpadli w euforię i już dzielą łupy – zauważa dziennikarz sejmowy prawicowego medium.
Kto zachowa pracę w TVP?
W TVP dominuje przekonanie, że w najgorszej sytuacji będą menadżerowie i dziennikarze, którzy byli w ostatnich latach twarzami „dobrej zmiany”. Osoby, które skupiały się na sprawach społecznych, gospodarczych, zagranicznych, kulturalnych, zdrowotnych i lokalnych nie powinny mieć powodów do obaw.
Nie wszyscy w TVP identyfikują się z Prawem i Sprawiedliwością. Jak informowaliśmy przed rokiem, niektórzy dziennikarze nie wytrzymali ostracyzmu ze strony znajomych i atmosfery panującej w TVP i długo przed wyborami zrezygnowali z pracy. – Tu pracują też osoby, które niejeden zarząd komisaryczny przeżyły. Pracowały za dyrektorów z SLD, PSL, PO i PiS. Nie dostaliśmy żadnych wytycznych. Wiadomo, że każdy boi się zmian, bo nikt nie wie jak będą one wyglądać. Chyba nie wiedzą nawet tego ci, którzy będą rządzić w TVP. Nie ma co się załamywać. Od niedzieli dostałem już pięć pytań czy nie szukam pracy – mówi dziennikarz jednego z ośrodków regionalnych TVP.
Spokojni o przyszłość powinni być także pracownicy techniczni, tacy jak operatorzy czy montażyści. Nawet ściągnięci za czasów PiS z TV Trwam czy TV Republika. Operatorzy są poszukiwani na rynku. Także w TVN pracują tacy, którzy karierę zaczynali w mediach ojca Tadeusza Rydzyka.- Przecież już za PO ludzie z Trwamu przychodzili do TVP. Operator robi zdjęcia, nie wdaje się w merytorykę i politykę. W TVP pracuje mnóstwo wspaniałych i profesjonalnych ludzi. Szkoda, żeby ci którzy po prostu tam pracują od lat – niezależnie od tego kto rządzi – mieliby tracić pracę przez tych, którzy doprowadzili do takiej opinii o TVP w ostatnich latach. Każdy ma dom, rodzinę, kredyt, jakieś zobowiązania i nie można tak stygmatyzować. To nie ingest, nie montaż, nie operatorzy, nie emisja i obsługa planu pisała offy i białe i wydawały polecenia, co jest na antenie i na pasku – zauważa w rozmowie z Wirtualnemedia.pl operator kamery, który pracuje przy newsach w TVP.