Opozycja chce szybkich zmian w mediach publicznych. Z uwagi na ryzyko prezydenckiego weta, ma się to odbyć bez zmian w ustawach. Z nieoficjalnych informacji Wirtualnemedia.pl wynika, że planowane jest postawienie Telewizji Polskiej i Polskiego Radia w stan likwidacji i powołanie zarządów komisarycznych. Na fotel szefa TVP może wrócić Janusz Daszczyński.
W Telewizji Polskiej do niedawna panowało przeświadczenie, że można być spokojnym o miejsce pracy co najmniej do jesieni 2025 roku, czyli okresu po ewentualnej przegranej Prawa i Sprawiedliwości w wyborach prezydenckich. Prawdopodobny rząd Koalicji Obywatelskiej – Polskiego Stronnictwa Ludowego – Polski 2050 i Lewicy chce szybko uporządkować media publiczne.
Poprzednik Kurskiego może wrócić na fotel prezesa
Opozycja chce wprowadzając zmiany w mediach publicznych, pominąć zdominowaną przez PiS Radę Mediów Narodowych.
Jak ustalił portal Wirtualnemedia.pl, minister kultury i dziedzictwa narodowego poprzez Walne Zgromadzenia, postawiłby spółki medialne w stan likwidacji. Wtedy powołane zostałyby zarządy komisaryczne, których RMN nie mogłaby odwołać. Stan likwidacji zostałby odwołany dopiero po ustawowych reformach rynku medialnego. Odbierałyby one Radzie Mediów Narodowych prawo do powoływania zarządów mediów publicznych. Zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, uprawnienia te mogłyby wrócić do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, której skład przy okazji zostałby wymieniony. Kadencje KRRiT i RMN wygasają w 2028 roku.
– Zmian władz w mediach publicznych mógłby dokonać przyszły minister kultury, dokonując rekonstrukcji – pozostających w jego kompetencji – przepisów regulujących działanie TVP i Polskiego Radia. Jeśli zaś chodzi o to kto mógłby zostać nowym szefem TVP lub nowej firmy, powstałej z połączenia TVP i PR, to kandydatem na to stanowisko wydaje mi się na pewno Janusz Daszczyński. Ma wszelkie kompetencje merytoryczne do objęcia tej funkcji. Trzeba też pamiętać, że osiem lat temu został bezprawnie usunięty z prezesury TVP – zauważa w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Jan Ordyński, opozycyjny członek Rady Programowej Polskiego Radia.
Z naszych informacji wynika, że Daszczyński jest poważnie brany pod uwagę
. Daszczyński został wybrany prezesem TVP przez radą nadzorczą nadawcy publicznego w czerwcu 2015 roku. Miał pełnić funkcję do połowy 2019 roku, ale odwołano go w styczniu 2016 roku po przyjęciu przez Sejm ustawy wygaszającej mandaty członków zarządów mediów publicznych. Miejsce Daszczyńskiego zajął Jacek Kurski. Daszczyński, który w latach 1994-1999 był wiceprezesem TVP, obecnie zasiada w Radzie Programowej nadawcy (z rekomendacji Koalicji Obywatelskiej). Były szef TVP walczy o ponad 200 tys. zł odszkodowania za rozwiązanie z nim umowy o pracę.
Dominuje przekonanie, że zmiany obejmą przede wszystkim menadżerów i dziennikarzy zajmujących się newsami i publicystyką. – Zmiany – merytoryczne i personalne – i to gruntowne, w TVP powinny dotknąć przede wszystkim TVP Info oraz programów publicystyczno-informacyjnych emitowanych na innych antenach TVP. Ich fatalna, destrukcyjna – w ostatnich latach – rola nie da się niczym usprawiedliwić. Królowało tam bowiem kłamstwo, szczucie, tandeta i w ogóle fatalna jakość. A pracujący tam ludzie nie byli dziennikarzami. Stali się natomiast funkcjonariuszami frontu propagandowego PiS. Tak nigdy nie było po 1989 roku – ocenia Ordyński.
Zmiany już na przełomie roku?
Opozycyjny członek Rady Programowej TVP Krzysztof Luft jest przekonany, że do zmian dojdzie niezwłocznie po objęciu władzy przez opozycję. Jego zdaniem opozycja nie będzie czekać do 2025 roku, jak chcieliby tego dziennikarze TVP.
– Nie dziwi mnie takie przekonanie panujące w TVP. Oni są tam tak przyzwyczajeni do tego, że TVP jest własnością PiS, że brak im wyobraźni, iż to się może bardzo szybko zmienić. I zmieni się natychmiast po objęciu władzy przez obecną opozycję – zaraz po powstaniu nowego rządu. Jest absolutnie nie do pomyślenia, aby po powstaniu nowego rządu, utworzonego przez demokratyczną opozycję, nadal funkcjonowała taka groteskowa, propagandowa szczujnia. TVP, bezprzykładnie zawłaszczona w ostatnich latach przez partię władzy, musi zostać przywrócona całemu społeczeństwu. Są sposoby na bardzo szybkie przeprowadzenie tej zmiany – przekonuje Luft.
Zasiadający w Radzie Mediów Narodowych Robert Kwiatkowski nie wyklucza, że dojdzie do jakiegoś porozumienia opozycji z prezydentem. W przeszłości głowa państwa zawetowała ustawę nazywaną Lex TVN.
– Tak jak TVP stała się filarem władzy PiS, tak obecnie przejęcie władzy przez opozycję musi, moim zdaniem, wiązać się ze zmianą w samej TVP, a właściwie ze zmianą TVP w nadawcę publicznego. Osobiście uważam, że to będzie dłuższy proces niż zapowiadają to liderzy opozycji, ale rzeczywiście zmiany potrzebne są od zaraz. Co do konkretnych sposobów wymuszenia tych zmian nie chcę się z oczywistych powodów wypowiadać, ale na współpracę PiS-owskiej większości w RMN bym nie liczył. Zresztą zmiany są już widoczne: w głównym wydaniu Wiadomości wprawdzie zostało szczucie na imigrantów, ale już nie na Tuska. To może jednak nie wystarczyć. Nie sądzę, żeby prezydent Duda chciał umierać za TVP w jej obecnym kształcie, tym bardziej, że pamiętamy, jakich afrontów doznał od PiS, kiedy usiłował wpłynąć na zmianę ówczesnego prezesa Jacka Kurskiego – ocenia Kwiatkowski.
Na porozumienie z prezydentem liczy też były prezes TVP Juliusz Braun.
– Pierwsze, interwencyjne zmiany mogą nastąpić niezwłocznie po utworzeniu rządu. Nie trzeba do tego nowych ustaw. Jeśli w TVP tego nie wiedzą, to znaczy, że żyją nadal w swoim odrębnym świecie. Drugi krok to budowanie nowej telewizji publicznej, to musi potrwać dłużej i tu porozumienie z prezydentem będzie konieczne. Ale mam nadzieję, że Andrzej Duda zauważy, że istnienie uczciwej telewizji publicznej jest zgodne z interesem wszystkich sil politycznych – zauważa Braun.
„Opcja atomowa”? Wiele kanałów TVP może zniknąć
Na początku 2016 roku „miotła kadrowa” w TVP doprowadziła do zwolnienia większości dziennikarzy zajmujących się polityką. Eksperci związani z opozycją uważają, że potrzebne są zmiany, które przywrócą obiektywny i pluralistyczny charakter nadawcy publicznego. Nie wiadomo jednak czy władze TVP zaakceptują zarząd komisaryczny. Jeśli tak się nie stanie, to równolegle mogą funkcjonować dwa zarządy, a sprawa na wiele miesięcy utknie w sądach. Wówczas opozycja może zastosować taktykę „zagłodzenia” TVP, czyli brak rekompensaty abonamentowej, która ostatnio wyniosła 2,35 mld zł. Taki krok może zmusić TVP do likwidacji wielu kanałów telewizyjnych i miejsc pracy.
– Odcięcie od rekompensaty to „opcja atomowa”, ale to PiS – przekonany, że będzie rządził zawsze – wprowadził system finansowania oparty o przyznawane w ostatniej chwili uznaniowe dotacje zwane dla niepoznaki rekompensatą. Ten sposób finansowania w pełni uzależnił samo istnienie TVP od decyzji większości parlamentarnej. Gdyby w przyszłorocznym budżecie nowa większość takiej dotacji nie uchwaliła (a przecież budżet nie jest jeszcze uchwalony), to przy obecnej skali działania TVP szybko zabrakłoby pieniędzy nawet na ogrzanie i oświetlenie gmachu przy Woronicza. Temat finansowania mediów publicznych mógłby więc stanowić też ważny argument w rozmowach z prezydentem na temat zmian ustawowych – przekonuje Braun.
Jego zdaniem los prezesa Mateusza Matyszkowicza jest przesądzony. – Moim zdaniem prezes Matyszkowicz już powinien zacząć się pakować. Gdyby RMN chciała w najbliższych dniach, jeszcze przed powołaniem nowego rządu, dokonywać zmian personalnych w TVP to tylko powiększy istniejący tam chaos. Zastanawiając się nad sytuacją zarządu i rady nadzorczej trzeba też zresztą pamiętać o ustaleniach opublikowanego właśnie raportu NIK – przypomina były szef TVP.