Gdy przyszła na casting do telewizyjnej Dwójki, rozbawiła Agatę Młynarską i Jarosława Kulczyckiego. Gdy pracowała w TVP Info, na poranne serwisy zawsze wpadała w ostatniej chwili. Gdy wybory w Gdańsku przegrał Kacper Płażyński, powiedziała „niestety”. – Prowadząc główne wydanie „Wiadomości”, jest na czele legionu kłamstwa i uczestniczy w tym obrzydliwym, propagandowym przedsięwzięciu. Firmuje to swoim nazwiskiem – ocenia surowo Jan Ordyński, który pracował przez kilka lat z Edytą Lewandowską.
Gdy 15 lat temu wypełnia nasz kwestionariusz, przyznaje w nim, że boi się swojego strachu, a najbardziej stresuje ją ciągły pośpiech. Deklaruje też, że nie chciałaby pracować z ludźmi, których nie lubi. Tam, gdzie zdanie zaczyna się „polityka to dla mnie…”, dopisuje „chyba nie dla mnie”.
Dziś trudno w to uwierzyć, bo Edyta Lewandowska jest jedną z czołowych twarzy programów informacyjnych Telewizji Polskiej. Od ponad czterech lat prowadzi główne wydanie „Wiadomości”, uznawane dziś dość powszechnie za źródło propagandy rządzącej partii. To tam pojawiają się bardzo stronnicze materiały, atakujące opozycję, a przede wszystkim Donalda Tuska. Widzowie czytają na ekranie paski szeroko komentowane później w mediach społecznościowych: „Nieudacznicy z opozycji pouczają innych”, „Opozycja chce sparaliżować państwo”, „Lewaccy zadymiarze chcą wywołać chaos”. Z badań CBOS wynika, że drastycznie w ostatnich latach spadła wiarygodność programów informacyjnych i publicystycznych w TVP. W 2012 r. zaufania do nich nie miało tylko 12 proc. Polaków, a w 2021 r. aż 49 proc. respondentów.
– Jestem zdumiony jej obecnym zachowaniem, bo nigdy nie przypuszczałem, że wyląduje w tej ekipie – mówi o Edycie Lewandowskiej Jan Ordyński, dziennikarz, który z Telewizją Polską był związany przez siedem lat (2009-2016). – Znaliśmy się z newsroomu. Odbierałem ją jako sympatyczną, życzliwą koleżankę, a tu taka niemiła niespodzianka. Co prawda nie afiszowała się ze swoimi poglądami, ale nawet gdy komentowaliśmy w większym gronie sprawy polityczne, nigdy nie stawała w obronie PiS-u. Nic nie wskazywało wówczas na to, że będzie tym, kim teraz jest w TVP.
W 2008 r., gdy Edyta Lewandowska wypełnia nasz kwestionariusz, sama chyba nie jest do końca przekonana, co chce robić w przyszłości. Pole „moja kariera” uzupełnia: „chyba jednak będzie ewoluowała w kierunku prawa”. Tak się nie dzieje.
„Ja też mam dla państwa zadanie”
Na media stawia jeszcze na studiach. Zaczyna w Radiu Bełchatów, skąd pochodzi. Studiuje w Łodzi na Wydziale Prawa i Administracji tamtejszego uniwersytetu. W 1997 r. wiąże się z Telewizją Polską, która do dziś zostaje jej jedynym miejscem pracy. Zaczyna od współprowadzenia programu muzycznego w Jedynce „Twoja Lista Przebojów”. Przeprowadza wywiady z artystami. Na ekranie widać, że jest bardzo młoda. Ma dopiero 22 lata. Wypada nieźle, bo rok później zostaje jedną z konferansjerek podczas festiwalu w Opolu.
W 2002 r. wiąże się z łódzkim ośrodkiem TVP. Prowadzi tam lokalny program informacyjny, jest też gospodynią porannego pasma „Dzień Dobry” oraz prowadzącą magazyn reporterski „Takie jest życie”.
W 2005 r. startuje w castingu na prezentera TVP2. W jury zasiada m.in. Jarosław Kulczycki, który już wtedy jest dobrze znany widzom Dwójki. Edytę Lewandowską zapamiętuje nie tylko dlatego, że w końcu wygra konkurs. – Przyszła do nas bardzo ambitna, inteligentna, oczytana i dość sprawna warsztatowo młoda dziewczyna. W pewnym momencie powiedziała do mnie i Agaty Młynarskiej: „ja też mam dla państwa zadanie”. I dała nam do przeczytania tekst, który był nafaszerowany pułapkami dykcyjnymi. Parsknęliśmy z Agatą śmiechem, bo nas to rozbawiło, ale szybko i sprawnie przeczytaliśmy to, co dla nas przygotowała. To nam pokazało, że przed nami jest osoba, która chce się czymś wyróżnić i udowodnić, że nie tylko się do tej pracy nadaje, ale wyrasta ponad przeciętność – opowiada Jarosław Kulczycki, który w następnych latach prowadził „Panoramę” oraz serwisy i magazyny informacyjne w TVP Info. – Myślę, że ona zdawała sobie wówczas sprawę ze swoich dużych możliwości, ale w kolejnych latach jej kariera nie potoczyła się tak szybko, jakby się tego spodziewała.
„Wpadała do studia na ostatnią chwilę”
Prezenterką Dwójki Edyta Lewandowska jest zaledwie przez kilka miesięcy. Od września 2005 r. zostaje już na stałe w programach informacyjnych TVP. Zaczyna od prowadzenia bocznych wydań „Wiadomości” (m.in. o godz. 12 i 15). W 2006 r. prezentuje „Kurier” w TVP3. Gdy ten kanał zamienia się rok później w TVP Info, Edyta Lewandowska zostaje w nim prezenterką serwisów informacyjnych.
– Najsłynniejsze były jej programy o szóstej rano. Wpadała do studia na ostatnią chwilę. Po pierwszym niusie miała umalowane jedno oko, po następnym drugie. Taki miała styl pracy – wspomina jeden z jej byłych kolegów z redakcji, który nie chce podawać nazwiska.
– Tak było – śmieje się Grzegorz Sajór, wieloletni wydawca „Wiadomości” i programów w TVP Info, który z Telewizją Polską był związany przez 26 lat (1990-2016). – Z Edytą mam jednak same dobre wspomnienia. To bardzo sprawna dziennikarka, do tego życzliwa, skora do pomocy, normalna osoba, nie zadzierająca nosa. Jak trzeba było kogoś na zastępstwo, można było zawsze na nią liczyć. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić jako wydawca, to jej przyjścia do pracy tuż przed wejściem na antenę. Zawsze był stres, czy Edzia tym razem zdąży. Ale nigdy się nie spóźniła. Bywało, że zapowiedzi, które czytała do serwisu o szóstej rano, widziała pierwszy raz na oczy. Była jednak na tyle sprawna, że świetnie sobie z tym radziła. Gdy czytała z promptera i trafiła na trudne słowo albo skomplikowane nazwisko, potrafiła je zwyczajnie ominąć.
„Brakowało energii w oczach”
Zdaniem naszego rozmówcy Edyta mogła się wydawać widzom charakterystyczna. – Dało się ją lubić. Na pewno sprawdzała się w roli prowadzącej serwisy. Może nie miała dogłębnej wiedzy na każdy temat, ale nie tego oczekuje się od prezenterów w kanale informacyjnym. Rozmowy, które prowadziła, nie są bardzo merytorycznymi, pogłębionymi analizami. Raczej chodzi o to, by dziennikarz potrafił zadać kilka podstawowych pytań i kontynuować rozmowę często przez wiele minut. I z tych zadań Edyta wywiązywała się bardzo dobrze. Dla niej poprowadzenie wydania specjalnego serwisu, który rodzi się tu i teraz, nie było problemem. Wiedziałem, że sobie z tym poradzi.
Maciej Orłoś, wieloletni prezenter „Teleexpressu” (w latach 1991-2016) kilka razy minął się na korytarzu z Edytą Lewandowską, ale nie przypomina sobie żadnej rozmowy z nią. Od początku nie podobał mu się styl jej pracy. – Jeszcze przed nastaniem ekipy Kurskiego w TVP zauważyłem, że Edyta Lewandowska należy do tych prezenterów, dla których wykonywanie tego zawodu jest obojętne. Jest takie powiedzenie wśród ludzi pracujących w telewizji, że albo się przechodzi przez ekran, bo kogoś lubi kamera, albo nie. Trzeba być na wizji w jakiś sposób wyrazistym. Liczy się mimika, uśmiech, mowa ciała, można coś skomentować od siebie, czasem zareagować niekoniecznie werbalnie. A tu nie było widać ani trochę jej osobowości, brakowało energii w oczach, to takie flaki z olejem, bez charakteru i wyrazistości. Pozostała nijakość, brak zaangażowania w pracę. Być może to się łączy z tym, jaką prywatnie jest osobą, a może ogólnie jest jej obojętne, co i do kogo mówi. Jeśli jest to bezrefleksyjne, to trudno mi to zrozumieć – przyznaje Maciej Orłoś.
Wspomina o tym też Jarosław Kulczycki. – Nigdy nie widziałem jej w sytuacji spontanicznej, kiedy się jakoś odkrywała na antenie. Trzeba mieć w sobie odwagę, żeby się odsłonić, jakoś pokazać, niekoniecznie prywatnie, bo widzowie tego nie lubią, ale zaprezentować na wizji bardziej przystępną wersję siebie samego. Ona bała się ujawnić swoje poczucie humoru, nie chciała improwizować na antenie, raczej trzymała się ustalonego tekstu i czytała to, co jej napisano. Zawsze mi się wydawało, że ma w sobie smutek, jakiś mroczek, który dało się wyczuć, pracując z nią w jednej redakcji. Może to była oznaka niespełnienia, a może miała w sobie żal i smutek? – zastanawia się Kulczycki.
Odejście w cieniu afery i powrót do TVP
W 2013 r. w TVP Info dochodzi do personalnej rewolucji. Nowe kierownictwo stacji wprowadza porządki. Z anteny znika część prezenterów. Serwisy przestają prowadzić m.in. Danuta Holecka, Małgorzata Żochowska, Adrian Klarenbach i Edyta Lewandowska. Znikają pasma regionalne z tej stacji, które mają być nadawane w ramach nowego kanału TVP Regiony. Tomasz Sandak, nowy szef TVP Info, zapowiada, że dowodzony przez niego kanał stanie się pełnowymiarową stacją informacyjną. – Wymagać to będzie reorganizacji poszczególnych pasm, a przy okazji odświeżenia formuły i wizerunku stacji informacyjnej, czyli np. zmian osób prowadzących, reporterów występujących na wizji, formatów poszczególnych audycji – mówi dziesięć lat temu ówczesny rzecznik prasowy TVP.
Być może wpływ na odejście Lewandowskiej i Klarenbacha ma afera z 2011 r. Władze TVP zlecają wtedy kontrolę zwolnień lekarskich branych masowo przez prezenterów. Najwięcej brali właśnie oni. Klarenbach miał wziąć ponad 87 tys. zł za nienależne mu L4, a Lewandowska – 35 tys. zł. „Przez lata w TVP działał taki system: dziennikarz brał przez pierwsze pół miesiąca maksymalnie dużo dyżurów, a w drugiej szedł na zwolnienie lekarskie i brał zasiłek napompowany w pierwszej połowie miesiąca (jest wypłacany z kasy TVP). Niektórzy brali i zasiłek, i dyżury, kiedy formalnie byli na zwolnieniu” – opisywała przed laty „Gazeta Wyborcza”.
– Ta sprawa położyła się cieniem na jej karierze. Edyta na trzy lata zniknęła z wizji. Wróciła do TVP z pozycji osoby pokrzywdzonej – uważa Grzegorz Sajór. Gdy w styczniu 2016 r. władzę w TVP obejmuje Jacek Kurski, ze stacji odchodzi wielu dziennikarzy związanych z publiczną telewizją od lat. W tym czasie zmienia się też kierownictwo najważniejszych anten Telewizji Polskiej. Nowe kierownictwo TVP Info ściąga do stacji Lewandowską. – Cieszymy się, że tak doświadczona dziennikarka po latach wraca do TVP Info – mówi nam wtedy Grzegorz Adamczyk, ówczesny szef TVP Info.
– Moja ostatnia współpraca z Edytą była latem 2016 r., gdy odpowiadałem w TVP Info za relacje ze Światowych Dni Młodzieży. Ona prowadziła studio w Krakowie i miałem wrażenie, że wykorzystuje swój czas, który zabrano jej wcześniej. Pewnie miała poczucie krzywdy – mówi Sajór.
Lewandowska o Płażyńskim, który „niestety przegrał”
Dość szybko można przekonać się o jej politycznym zaangażowaniu na wizji. W październiku 2018 r. zostaje jedną z prowadzących debatę kandydatów na prezydenta Warszawy. Starcie polityków pokazują nie tylko w TVP Info, ale też w TVN24 i Polsat News. Gdy Andrzej Rozenek (z SLD) zarzuca Patrykowi Jakiemu, kandydatowi Zjednoczonej Prawicy, że udaje bezpartyjnego i pyta go, kiedy jest prawdziwy, w sukurs politykowi władzy przychodzi Lewandowska. – Patryk Jaki już odpowiadał na takie zarzuty w naszych serwisach informacyjnych – reaguje prezenterka. Wcześniej upomina też Rafała Trzaskowskiego, że zamiast odpowiedzi na pytania, wygłasza swoją opinię.
Niedługo później Lewandowska prowadzi wieczór wyborczy w TVP Info. Gdy w drugiej turze Kacper Płażyński przegrywa z Pawłem Adamowiczem walkę o fotel prezydenta Gdańska, bohaterka tego tekstu tak zapowiada relację ze sztabu kandydata PiS: „Jesteśmy w sztabie Kacpra Płażyńskiego. Za chwilę zobaczymy i usłyszymy, co kandydat na prezydenta, który niestety w drugiej turze wyborów samorządowych przegrał, ma do powiedzenia”. Lewandowską krytykuje za tę zapowiedź część dziennikarzy, zarzucając jej stronniczość. – Nie mamy żadnych zastrzeżeń do pracy redaktor Edyty Lewandowskiej. W wypowiedzi, że Kacper Płażyński niestety przegrał, chodziło o to, że przegrał niestety dla niego, nie dla TVP czy Edyty Lewandowskiej – stwierdza na naszych łamach Paweł Gajewski, ówczesny wicedyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej.
– Może chciała się przypodobać tym, którzy przywrócili ją do pracy w telewizji – zastanawia się Grzegorz Sajór.
„Uczestniczy w obrzydliwym, propagandowym przedsięwzięciu”
Władze TVP doceniają Edytę Lewandowską. W lutym 2019 r. Krzysztof Ziemiec rezygnuje z prowadzenia głównego wydania „Wiadomości”. Jego miejsce w programie zajmuje właśnie ona. – Wydaje mi się, że Edyta miała w sobie poczucie krzywdy, niespełnienia i to jest coś, co łączy obecnie wszystkich pracujących w TVP: Adriana Klarenbacha, Michała Adamczyka, Danutę Holecką czy właśnie Edytę Lewandowską – uważa Jarosław Kulczycki. – Każdy, kto idzie do telewizji, chce być prezenterem, chce czymś się wyróżniać, być zauważonym i docenionym, by móc mierzyć się z zadaniami dziennikarskimi na miarę jego możliwości. Edyta dostała szansę poprowadzenia „Wiadomości”, a skoro zdecydowała się zostać w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej po fali zwolnień na początku 2016 r., to dokładnie wiedziała, na co się pisze. Wszystko, co robiła tam później, było konsekwencją tej decyzji – uważa Jarosław Kulczycki.
Jan Ordyński nadal nie może zrozumieć, co się stało z jego koleżanką z redakcji, którą wspomina z miłych, serdecznych rozmów w newsroomie czy na korytarzu, że zdecydowała się swoją twarzą firmować telewizję stricte pisowską: – Prowadząc główne wydanie „Wiadomości”, jest na czele legionu kłamstwa i uczestniczy w tym obrzydliwym, propagandowym przedsięwzięciu. Firmuje to swoim nazwiskiem. Ona musi to po prostu akceptować, przecież nikt jej do tego nie zmuszał. Nie sądzę jednak, by była szczególnie przywiązana do jakichś poglądów politycznych. Myślę, że to brzydki koniunkturalizm, chyba że jest kompletnie bezideowa i wszystko jej jedno, co mówi.
Grzegorz Sajór nie ukrywa, że z dużym zdziwieniem przyjął informację o przejściu Edyty Lewandowskiej do „Wiadomości”: – Marzeniem każdego dziennikarza Telewizji Polskiej przez lata było prowadzenie tego programu, bo był to prestiż. Ale dziś? Nadal nie wiem, czy to, co tam mówi, czy wywiady, które prowadzi w „Gościu Wiadomości”, to jej prawdziwa twarz czy gra, bo wie, że ma teraz swoje pięć minut. Tyle że twarz ma się jedną, a ona tę twarz z każdym wydaniem „Wiadomości” traci. A może to nie jest czysty koniunkturalizm tylko ona zaczęła wierzyć w to, co opowiada codziennie widzom? – zastanawia się Sajór. – Gdy pracowaliśmy w TVP Info, miałem wrażenie, że prowadzenie serwisów zaspokajało jej ambicje zawodowe. Zapewne zdaje sobie sprawę, że gdy nastąpi zmiana władzy w mediach publicznych, to pracy tam dla niej nie będzie.
Wróćmy do kwestionariusza Edyty Lewandowskiej. Pytana o motto życiowe, pisze: „wszystko będzie dobrze”.