Polscy wydawcy krytykowali projekt Europejskiego Aktu Wolności Mediów, który według założeń KE miałby pozbawić ich bezpośredniego wpływu na linię redakcyjną pisma w przypadku konfliktu z dziennikarzami. Ostatecznie w uchwalonym mandacie negocjacyjnym uwzględniono poprawkę przyjętą 7 września przez europarlamentarną komisję CULT, odgrywającą kluczową rolę w tym procesie legislacyjnym.
– Według poprawki wydawcy nie muszą ustalać linii redakcyjnej z dziennikarzami, gdyż to wydawcy ponoszą odpowiedzialność finansową i prawną za działania tytułu. Oczywiście, dziennikarze powinni mieć wolność działania w ramach przyjętej linii – komentuje Jacek Wojtaś, prawnik Izby Wydawców Prasy.
Mniej powodów do zadowolenia mają wydawcy w przypadku pomysłu powołania Europejskiej Rady ds. Usług Medialnych, co jest jednym z kluczowym założeń Media Freedom Act. – Dalej uważamy, że co do zasady Rada nie powinna regulować rynku prasowego w państwach członkowskich. Taka sytuacja stanowi duże zagrożenie, tym bardziej że decyzje w Radzie będą podejmowane przez ludzi, którzy niekoniecznie mogą znać specyfikę rynku prasowego w danym kraju – zaznacza Wojtaś. Jego zdaniem za pozytywny należy uznać fakt, że europosłowie przychylili się do postulatów, by uniezależnić Radę ds. Usług Medialnych od Komisji Europejskiej – ta według wcześniejszych projektów mogła konsultować decyzje podejmowane przez to ciało.
Wojtaś podkreśla, że wydawcom nie podoba się treść art. 17, który pozwala wielkim platformom internetowym na blokowanie treści redakcyjnych. – Zmianą na plus jest jednak wprowadzenie obowiązku, by platformy poinformowały najpierw o takim zamiarze wydawców. Ci będą mieli 24 godziny na zgłoszenie swoich uwag i walkę o to, by dany artykuł nie został zablokowany. Oczywiście, ostatnie słowo należy do platform, co naszym zdaniem nie powinno mieć miejsca. Może się bowiem okazać, że wielu czytelników w ten sposób straci dostęp do treści konkretnego wydawcy – zaznacza Wojtaś.
Prawnik IWP dodaje, że wiele do życzenia pozostawiają przepisy dotyczące inwigilacji dziennikarzy – w przyjętym mandacie negocjacyjnym nie udało się bowiem przeforsować postulatu, by całkowicie zakazać szpiegowania ludzi mediów. – Przepisy zawarte w mandacie negocjacyjnym nie są dla nas satysfakcjonujące, ale mogło być gorzej – podsumowuje Jacek Wojtaś, odnosząc się do mandatu Rady UE, który zakłada umożliwienie inwigilacji dziennikarzy w większej liczbie przypadków.
– Wnioski z mandatu do końca nas nie satysfakcjonują. Co prawda kwestia wpływu wydawców na linię redakcyjną jest zagwarantowana, ale nie rozwiązano innych problemów – mówi Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”. – Projekt wciąż przewiduje powołanie rady ds. usług medialnych. To ciało niepotrzebne i może doprowadzić do nadmiernej ingerencji administracji unijnej w przekaz medialny. Co więcej, uruchomi proces powoływania podobnych struktur na szczeblu narodowym. Boję się, że dochowamy się tą drogą dodatkowych mechanizmów cenzorskich
Chrabota dodaje: – Kwestia inwigilacji nie została załatwiona po naszej myśli. Co więcej, art. 17 wciąż daje prawo platformom możliwość selekcjonowania treści medialnych, czyli w najdalej idącej interpretacji – cenzury. Odbiorca platform nie będzie miał szans na otrzymanie treści pełnej, a to – zwłaszcza w krajach a tendencjach autorytarnych – poprzez naciski władz na platformy może szkodzić standardom wolnościowej demokracji.
Europosłowie przyjęli mandat negocjacyjny stosunkiem głosów 448/102 (przy 75 wstrzymujących się). Kolejnym krokiem legislacyjnym będą negocjacje trójstronne między PE, Radą UE i KE.