Do incydentu miało dojść 19 maja po zakończonym meczu Chojniczanki z Arką Gdynia, który Monika Smól obsługiwała.
Relacja dziennikarki „Gazety Pomorskiej”
„Dotarła do bramy wjazdowej przy budynku klubowym Chojniczanki od strony ul. Mickiewicza, gdy zauważyła, że wymachując pałką policyjną pędzi do niej z krzykiem jeden z funkcjonariuszy w randze oficera. Nie przedstawiając się, stwierdził, że dziennikarka »nie może tu być«. Nie sprecyzował jednak, gdzie może być. Z relacji Moniki: »Nie czekał, aż wykonam ruch, zaczął mnie popychać, co było niebezpieczne, bo na nogach miałam wysokie szpilki. Sytuacja była groteskowa, bo ten funkcjonariusz nie umiał mi odpowiedzieć na pytanie, gdzie mam się udać. Prosiłam, żeby przestał mnie szarpać, bo znam przecież język polski i rozumiem, co mówi«” – czytamy w serwisie internetowym „Gazety Pomorskiej”.
Następnie oficer miał nakazać młodemu policjantowi, by zaprowadził dziennikarkę „dalej”. „Ten młody funkcjonariusz sprawiał wrażenie zdezorientowanego. Ostatecznie przesunęliśmy się kawałek. Nie przeprowadzono mnie jednak w bezpieczne miejsce – za mur, czy bramę. Staliśmy bez celu na chodniku przy ulicy, którą za chwilę przejeżdżali kibice Arki” – relacjonuje w „Gazecie Pomorskiej” Monika Smól.
Z opisu zamieszczonego przez „Gazetę” wynika, że po przejeździe kibiców Smól zapytała pilnującego ją funkcjonariusza, czy może już iść do auta. Poprosiła go o przedstawienie się, wyjaśniając, że chce złożyć skargę na oficera. Policjant miał odpowiedzieć, że nie musi się przedstawiać, bo policja nie podjęła wobec niej interwencji, „a poza tym niczego nie widział”.
Policja: „Kobieta działała złośliwie”
Monika Smól napisała skargę do komendanta powiatowego KPP w Chojnicach. Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Chojnicach, która ją umorzyła, określając zarzuty Moniki Smól jako jej „subiektywne odczucie”.
Smól odwołała się jeszcze do Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gdańsku. Jednak dostała wezwanie do stawienia się 6 września w chojnickiej komendzie w charakterze podejrzanej o celowe niewykonanie poleceń policjanta.
Policja w Chojnicach zaprzecza, by kobieta padła ofiarą agresji i że doszło do naruszenia jej nietykalności cielesnej przez funkcjonariuszy.
– Interwencja została zarejestrowana przez kamery monitoringu. Obraz z nagrania nie odzwierciedla sytuacji opisanej przez kobietę. Z zabezpieczonego filmu wynika, że policjanci postąpili prawidłowo, zgodnie z literą prawa, chroniąc kobietę przed ewentualnym zagrożeniem. To kobieta swoim zachowaniem próbowała zmusić policjantów do odstąpienia od czynności, które w tym momencie prowadzili, nie wykonywała ich poleceń, działała złośliwie, w sposób umyślny. Zapis z monitoringu w żaden sposób nie potwierdza wersji przedstawianej przez kobietę. Wraz z zabezpieczonym nagraniem monitoringu oraz zeznaniami świadków sprawa znalazła swój finał w sądzie, gdzie kobieta została uznana za winną zarzucanych jej czynów oraz ukarana grzywną – przekazała nam asp. Magdalena Zblewska, oficer prasowa komendanta powiatowego policji w Chojnicach.