Redakcja „Super Expressu” zrezygnowała ze współpracy z wrocławskim korespondentem Marcinem Torzem. Dziennikarz niedawno twierdził, że urzędnik z wrocławskiego Urzędu Miasta próbował go skorumpować posadą w zarządzie klubu piłkarskiego Śląsk Wrocław z pensją 27 tys. zł netto. Teraz podejrzewa, że to mogło być powodem jego zwolnienia.
W „Super Expressie” Marcin Torz pracował od 2015 roku. Zajmował się tematyką związaną z Wrocławiem.
„Właśnie zakończyłem ośmioletnią przygodę z Super Expressem. To był świetny czas, ale najwyższa pora na coś nowego. Już wkrótce opowiem tu o nowym projekcie medialnym, w który się angażuję. Będzie się działo. Info dla moich »fanów« – niestety dla Was – nigdzie się nie wybieram. Zostaję we Wrocławiu i dopiero teraz będę miał wreszcie pełną wolność i dziennikarską niezależność w opisywaniu afer i nieprawidłowości, których w naszym ukochanym mieście i regionie niestety nie brakuje” – napisał Torz w serwisie X (dawniej Twitter).
W połowie września „Gazeta Wrocławska” podała, że Marcin Torz ma zostać wiceprezesem klubu Śląsk Wrocław, którego właścicielem jest miasto Wrocław. Później Torz poinformował, że jednak nie przechodzi do zarządu Śląska, a złożoną mu propozycję objęcia funkcji wiceprezesa klubu przedstawił jako próbę skorumpowania go i wyeliminowania jako niewygodnego, niezależnego dziennikarza. Negocjacje, które prowadził z władzami klubu, miały ujawnić – jak napisał w serwisie X – „do czego zdolni są ci ludzie, byle tylko zamknąć usta dziennikarzowi”. Poinformował, że udało się mu wynegocjować pensję 27 tys. zł netto. Przyznaje jednak, że nie planował publikacji na ten temat, a redakcja „Super Expressu” też nie dostrzegła tematu w tej sprawie.
Patryk Załęczny, nowy prezes Śląska Wrocław, w oświadczeniu poinformował, że rozmowy w Torzem były prowadzone przez kilka tygodni. „Wspólnie analizowaliśmy sytuację, jaką mamy aktualnie w klubie, szukaliśmy nawet pomysłów na atrakcyjne akcje marketingowe i planowaliśmy nowe kreacje, które zachęcą kibiców do jeszcze większej frekwencji. (…) Rozmowy były naprawdę zaawansowane, ale też pełne dobrej energii i – tak to wtedy czułem – wielkiej radości z możliwości pracy w Śląsku, która nas czeka” – napisał Załęczny. Dodał, że Torz budował już nawet zespół współpracowników i przedstawiał nawet nazwiska osób do zatrudnienia.
Według relacji prezesa Śląska Wrocław Marcin Torz nie został wiceprezesem, bo jego kandydatura nie spodobała się środowiskom skupionym wokół klubu, w tym kibicom.
– W „Super Expressie” pracowałem na tzw. umowie śmieciowej. Nie zależało mi na etacie, nie prosiłem o niego, a i kierownictwo redakcji nie proponowało mi stałego zatrudnienia – mówi Torz „Presserwisowi”. – Dowiedziałem się, że redakcja kończy współpracę ze mną i – jak usłyszałem – jest to decyzja z góry wydawnictwa. Nie podano mi powodu zakończenia współpracy. Nie mam pewności, ale przypuszczam, że mogło mieć to związek ze sprawą propozycji objęcia posady wiceprezesa Śląska Wrocław. Jednak ja od początku nie traktowałem jej poważnie, bo nie miałem wątpliwości, że jest to jest propozycja, która miała mnie wyeliminować z rynku dziennikarskiego – dodaje dziennikarz.
Grzegorz Zasępa, redaktor naczelny „Super Expressu”, zapytany o zwolnienie Torza odpowiada krótko: – Nie komentujemy spraw kadrowych.
Marcin Torz zanim został dziennikarzem „Super Expressu” pracował w „Gazecie Wrocławskiej”. Współpracuje też z lokalną Telewizją Echo24.