Szefowie kilkudziesięciu polskich mediów wystosowali wspólną deklarację, w której zapewniają, że będą stali na straży niezależności dziennikarstwa. Informują także, iż będą „konsekwentnie informować społeczeństwo o każdej próbie wpływania władzy na media”. Deklaracja powstała po tym, jak Onet i Wirtualna Polska opisały próby nacisków ludzi władzy na wolność ich redakcji, – To ważne, żeby nasze środowisko co jakiś czas publicznie odnawiało pakt niezależności. Dla tych, którzy próbują na dziennikarzy wpływać, to ostrzeżenie. Dla samych redakcji to zobowiązanie, żeby pilnować swoich czerwonych linii – powiedziała portalowi Wirtualnemedia.pl Katarzyna Kozłowska, redaktor naczelna „Faktu”. Pod oświadczeniem nie podpisali się naczelni Polsatu i Interii.
Szefowie kilkudziesięciu mediów opublikowali wspólne oświadczenie, w którym przekonują, iż nie pozwolą na odbieranie mediom niezależności. Oświadczenie ukazało się równocześnie we wszystkich mediach, reprezentowanych przez naczelnych.
„Jako redaktorki i redaktorzy naczelni największych polskich mediów stajemy w obronie ich niezależności i deklarujemy nasze niepodważalne przywiązanie dla wartości dziennikarskich, takich jak obiektywizm, rzetelność i uczciwość dziennikarska” – czytamy w opublikowanej w środę deklaracji.
„Jesteśmy przekonani, że naszym podstawowym obowiązkiem jest patrzenie na ręce tym, którzy sprawują władzę oraz dostarczanie wiarygodnych informacji opartych na sprawdzonych źródłach, dbając o różnorodność perspektyw. Naszym celem jest zawsze zapewnienie pełnej, zrównoważonej prezentacji faktów”.
Deklarują także, iż będą „bronić niezależności polskiego dziennikarstwa”, a zarządzane przez nich redakcje będą „solidarnie i konsekwentnie informować społeczeństwo o każdej próbie wpływania władzy na media”.
– Razem będziemy walczyć o utrzymanie wolnych i niezależnych mediów jako fundamentu demokratycznego społeczeństwa, chroniąc prawo obywateli do dostępu do wiarygodnych informacji – napisano w deklaracji. Pod manifestem podpisali się m.in. Jerzy Baczyński („Polityka”), Kamila Ceran (TOK FM), Bogusław Chrabota („Rzeczpospolita”), Magda Jethon (Radio Nowy Świat), Katarzyna Kozłowska („Fakt”), Piotr Pacewicz (OKO.Press), Tomasz Sekielski („Newsweek”), Jarosław Kurski („Gazeta Wyborcza”), ale także przedstawiciele lokalnych mediów, jak Andrzej Andrysiak, Łukasz Różanski, Krzysztof Strzelecki czy Agnieszka Szymkiewicz.
Pod oświadczeniem w sprawie wolności słowa i wolności mediów nie ma podpisów szefów redakcji Telewizji Polsat i Interii. Zarówno Dorota Gawryluk, szefowa pionu informacji i publicystyki Telewizji Polsat, i Piotr Witwicki – naczelny Interii – nie chcieli z nami o tym rozmawiać.
Z nieoficjalnych informacji Wirtualnemedia.pl wynika, że redakcje Polsatu i Interii zdecydowały o nieprzyłączaniu się do akcji, której inicjatorami byli redaktorzy naczelni Wirtualnej Polski i Onetu.
„Ważny apel”
– Do pracy w mediach nie idzie się po to, żeby być lubianym przez różne gremia, w tym władzę. To rodzaj służby. Trzeba umieć słuchać różnych stron, a na koniec – często w samotności – podejmować decyzje, za które bierze się odpowiedzialność: cywilną, karną itd. To ważne, żeby nasze środowisko co jakiś czas publicznie odnawiało pakt niezależności. Dla tych, którzy próbują na dziennikarzy wpływać, to ostrzeżenie. Dla samych redakcji to zobowiązanie, żeby pilnować swoich czerwonych linii – powiedziała portalowi Wirtualnemedia.pl Katarzyna Kozłowska, redaktor naczelna „Faktu”.
Podobnie uważa dziennikarz „Gazety Wyborczej”. – Bardzo dobrze, że taka deklaracja powstała i podpisali się pod nią wszyscy dziennikarze liczących się mediów. Znaczące jest też to, kto się nie podpisał, czyli Polsat i Interia. Jedna rzecz której mi brakuje w sprawie od której się to zaczęło, czyli nacisków polityków PiS na media, to informacja, kto naciskał. Wtedy sprawa byłaby mocniejsza – mówi Wojciech Czuchnowski.
Dodaje, że „dobrze, iż media zaczynają być solidarne i zdecydowanie i zaczynają dostrzegać, jakim zagrożeniem dla demokracji jest PiS”. – Od początku jako „Gazeta Wyborcza” stoimy na stanowisku, że PiS chce zdemontować system demokratyczny w Polsce, wprowadzić autorytaryzm, więc nie można ich traktować jako normalnej siły politycznej – podkreśla dziennikarz.
Zapytaliśmy Polsat i Interię, dlaczego nie podpisali się pod listem mediów, ale ani redakcja ani rzecznik prasowy nie chcieli tego komentować.
– Apele o wolność mediów, gdy jest taka potrzeba, powinny się pojawiać nieustannie. Jest to kwestia stałego przypominania o najważniejszej w świecie demokratycznej formule wyrażania się wolności człowieka. Nasza wolność wyraża się właśnie poprzez wolne media, przede wszystkim media publicystyczno-informacyjne. Obowiązkiem każdego człowieka jest zdawać sobie z sprawę z dobrodziejstwa, jakim są wolne media – mówi nam prof. Jacek Dąbała, medioznawca z Instytutu Dziennikarstwa, Mediów i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Przyznaje, że list mediów jest sygnałem dla polityków, aby rozważyli, czy chcą żyć w demokratycznym kraju i czy mieć propagandowe media. – W tym momencie nie jest najważniejsze, kto naciskał na media. Istotne jest, że tego rodzaju propozycje padały. Jeżeli dziennikarze będą chcieli pójść za ciosem, ukażą się artykuły na ten temat z konkretnymi nazwiskami – dodaje medioznawca.
Onet i Wirtualna Polska piszą o naciskach
Kilka dni temu redaktor naczelny Wirtualnej Polski, Paweł Kapusta ujawnił, że po krytycznych publikacjach o obozie rządzącym pojawiła się propozycja kupna wydawcy przez państwową spółkę, a potem „robienia wspólnych interesów”, a nawet zwolnienia nieprzychylnych władzy dziennikarzy.
W artykule „Sen wariata na kampanijnym szlaku, czyli setny apel w obronie wolnych mediów” Paweł Kapusta przypomniał, że Wirtualna Polska kilka lat temu mocno postawiła na dziennikarstwo śledcze. Do redakcji dołączyli m.in. Szymon Jadczak, Patryk Słowik i Blanka Mikołajewska.
Na portalu ukazało się wiele szeroko komentowanych tekstów o nieprawidłowościach i nadużyciach, przede wszystkim w sektorze publicznym. Naczelny WP opisał, że obóz rządzący na różne sposoby chciał uzyskać wpływ na portal. – Gdy zaczęły się u nas pojawiać teksty śledcze, pojawiła się też propozycja kupienia WP przez jedną ze spółek skarbu państwa. Gdy propozycja została kategorycznie odrzucona, pojawiła się inna: robienia wspólnych interesów – stwierdził.
Wcześniej także Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny portalu Onet, napisał, że osoba związana z PiS sugerowała mu, jakie powinny być relacje redakcji portalu z władzą. Dziennikarz przyznał w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl, że osoba, która próbowała wywrzeć na niego nacisk, „była ściśle powiązana z obozem władzy”.
– To nie jest żadna tajemnica, że wszystkie media, które nie są kontrolowane przez władzę, znajdują się teraz pod dramatyczną presją. W środowisku dziennikarskim to wiedza powszechna, która wynika z faktu, że politycy obecnej władzy uważają, iż nie istnieje coś takiego jak niezależność dziennikarska, a wszystkie media są przez kogoś kontrolowane. W związku z tym te media, które – ich zdaniem – są kontrolowane przez kogoś innego – powinny być kontrolowane przez nich. Stąd się biorą te naciski – mówił nam redaktor naczelny Onetu.