Krzysztof Daukszewicz zniknął ze „Szkła kontaktowego” po tym jak pod koniec wydania w poniedziałek 15 maja br. spytał „jakiej płci on dzisiaj jest?”, zwracając się do dziennikarza TVN24 Piotra Jaconia, ojca transpłciowego dziecka, który zapowiadał program „Dzień po dniu”.
Tak wygląda fachowe samozaoranie TVNu ♂️
Jakże mi nie jest przykropic.twitter.com/3xzo9nMog6
— Maciej Stańczyk (@stanczykmaciej) May 15, 2023
Zarówno sam Daukszewicz, Tomasz Sianecki, który prowadził wydanie z Daukszewiczem, jak i stacja TVN24 przeprosili za ten incydent. – Przepraszamy wszystkich naszych widzów, a w szczególności społeczność LGBT+ – podkreśliła redakcja TVN24 w oświadczeniu.
– Nie ma nic gorszego (bo nic bardziej skutecznego) niż transfobia, homofobia, rasizm czy antysemityzm, które są roześmianym językiem pogardy – skomentował Piotr Jacoń.
Mimo incydentu nie zapadła decyzja, że Daukszewicz nie pojawi się znów „Szkle kontaktowym” – stacja zostawiła otwarta furtkę dla takiej możliwości w przyszłości.
Kilka dni temu sam satyryk zdecydował jednak, że nie wróci już do programu – Doceniam rękę wyciągniętą do mnie przez TVN, dziękuję Tomkowi Sianeckiemu i moim Kolegom za wsparcie, ale uważam że po tym, co przeżyłem ja i moja rodzina w ciągu ostatnich tygodni, nic już nie będzie takie samo – napisał na Facebooku.
Piotr Jacoń: w SMS-ie Daukszewicz spytał o zmianę z ofiary w kata
W poniedziałek Piotr Jacoń na swoim profilu instagramowym stwierdził, że dwa dni po słowach Daukszewicza pod jego adresem rozmawiał telefonicznie z satyrykiem. – Jego żona pisała wtedy na FB o hejcie, jakiego doświadczają. Wysłałem esemesa z pytaniem, czy mogę zadzwonić. Pół godziny później oddzwonił on. Był w drodze do warsztatu na wymianę opon – zrelacjonował.
– „Ja, panie Piotrze, jestem stary Litwin” – odpowiedział. „Daję radę”. Wróciliśmy do tego, co się wydarzyło. Kto, co powiedział i jak to zrozumiał. „No dobrze, Panie Piotrze, ale jakie konkluzje?” – zapytał w końcu. Ja na to, że chyba najważniejsza jest ta, iż umiemy ze sobą rozmawiać. Zgodził się. Skończyliśmy żartem, że teraz, gdy się gdzieś spotkamy w towarzystwie, będziemy ostentacyjnie wpadać sobie w ramiona. By pokazać, jak to się robi, gdy ludzie się dogadują – opisał dziennikarz TVN24.
– O tej rozmowie napisałem w poście. Wtedy, cztery tygodnie temu. Dla przykładu – zaznaczył.
Jacoń przypomniał, że żona Krzysztofa Daukszewicza napisała na Instagramie, że popłakała się ze wzruszenia, gdy usłyszała, że dziennikarz zadzwonił do jej męża, i podziękowała za ten gest. – To było miesiąc temu. Potem nie było mnie w kraju. Do sprawy nigdzie publicznie nie wracałem. Ale sprawa wróciła kilka dni temu wraz z tym esemesem – zaznaczył dziennikarz.
I przytoczył SMS-a od Krzysztofa Daukszewicza: „Panie Redaktorze, może już Pan wracać do pracy. Niech się Pan nie boi, mnie w TVN 24 już nie ma. Jednego ksenofoba na Pana drodze mniej. Zostali jeszcze Kaczyński i Czarnek. Z nimi będzie ciężej, ale życzę sukcesu. Ps. Co sprawia przyjemność kiedy z ofiary człowiek zamienia się w kata? Ciekawi mnie to. Życzę sukcesów i na tym polu. Z szacunkiem. Krzysztof Daukszewicz”.
– Miesiąc temu napisałem: szukajmy sojuszników a nie wrogów – skwitował Piotr Jacoń.
Żona Daukszewicza do Jaconia: mógłby pan powiedzieć „przykro mi”
Do wpisu Piotra Jaconia odniosła się na Facebooku żona Krzysztofa Daukszewicza. – Boże myślałam – że to już koniec – a tymczasem pan Jacoń znów atakuje. Pan Jacoń – pisze na instagramie, że przez miesiąc urlopu nie zauważył hejtu, który się na nas wylał. Nie zauważył, bo nie było go w kraju. Nie rozumie co się stało, bo wrócił i okazało się, że „zniszczył rodzinę” Daukszewicza. Ograniczył komentarze na isntagramie – bo ludzie piszą mu prawdę – stwierdziła.
Zwróciła się do dziennikarza TVN24: „Niech pan jeszcze raz przeczyta ze zrozumieniem, co się stało w ciągu tego miesiąca – w oświadczeniu mojego męża. Ja płakałam z radości, że pan zrozumiał swój błąd, gdy zadzwonił do męża. A teraz płaczę ze smutku. Mógłby pan – jako wrażliwy człowiek, za którego pan się podaje – powiedzieć zwyczajnie – przykro mi”.
– Przykro mi, że oskarżałem Daukszewicza o transfobię, a wiedziałem, że niefortunny żart dotyczył obrzydliwych żartów Kaczyńskiego, przykro mi że starałem się zepsuć reputację człowieka, który całe swoje życie na nią pracował, przykro mi że brakuje mi empatii, żeby zadzwonić i zapytać – co przeżyliście – a byśmy opowiedzieli, że baliśmy się w tym czasie wchodzić do centrum handlowego na przykład, wreszcie przykro mi, że przez moje bezmyślne zachowanie mój kolega Krzysztof Daukszewicz stracił pracę, a dwóch następnych Kolegów, którzy widzieli co się dzieje przez ten miesiąc, bo byli w kraju, odeszli ze Szkła w geście solidarności – zasugerowała dziennikarzowi TVN24.
– To ostatnia odpowiedź – naprawdę panie Jaconiu – niech się pan zajmie atakowaniem prawdziwych wrogów. Silniejszych od siebie, a nie tych, których łatwo uderzyć – zapewniła.
Krzysztof Daukszewicz: zostałem homofobem i transfobem
W oświadczeniu wyjaśniającym jego odejście ze „Szkła kontaktowego” Krzysztof Daukszewicz żalił się na krytykę i hejt jak spadł na niego po feralnej wpadce. – Najpierw zostałem homofobem i transfobem – choć napisałem piosenkę „Ballada o wyklętych kredkach” w obronie LGBT i „Osiemdziesiąt radiowozów”. Śpiewam je na koncertach i to właśnie osoby ze społeczności LGBT, pierwsze dzwoniły do mnie z dobrym słowem, gdy zacząłem być hejtowany – stwierdził.
– Później zostałem oligarchą, właścicielem kilku jezior, pobierającym gigantyczne opłaty od wędkarzy. Choć w sieci były teksty mówiące o tym, że to nieprawda – że wszystko łącznie z moimi rzekomymi wypowiedziami zostało wymyślone. Ksiądz Rosłan i portal NaTemat, który mu uwierzył, przeprosili mnie za to kilka lat temu, ale wygląda na to, że to nie wystarczyło – napisał satyryk. Zapowiedział, że „wszystkie powielające kłamstwo portale poda do sądu”.
Satyryk tłumaczył, że nie żartował z Piotra Jaconia mówiąc, „jaką on ma dzisiaj płeć”, a nie trawestował słowa Jarosława Kaczyńskiego. – To była gafa, za którą od razu przeprosiłem. Nie miałem złych intencji. Piotr Jacoń nie uznał, jak mówił „pokątnych” przeprosin, ale jak miałem to zrobić? Poszedłem po programie i przeprosiłem. Później, gdy dzwonił do mnie, szybko okazało się, że nie dzwoni, by zażegnać konflikt tylko napisać na internecie następny manifest. I mam niestety nieodparte wrażenie, że sam się na swój krzyż wdrapał, bo nikt go tam nie powiesił – stwierdził satyryk.
– Postanowiłem, że będziemy się teraz spotykać na profilu Krzysztof Daukszewicz official, który właśnie powstaje, i oczywiście koncertach. Na stałe występuję też w warszawskim Och – Teatrze – napisał Daukszewicz.
Sprawa feralnej wypowiedzi satyryka będzie mieć ciąg dalszy, bo do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji skierowano skargi w związku z tą sytuacją. Przewodniczący KRRiT zwrócił się do nadawcy o odniesienie się do zawartych w nich zarzutów.
Ze „Szkła kontaktowego” odchodzą Górski i Andrus
W zeszły weekend Robert Górski w mailu do współpracowników ze „Szkła kontaktowego” poinformował, że odchodzi z programu. – Tą drogą w ramach solidarności z Krzysztofem i w ramach niezgody na podobieństwo TVN24 do TVP Info, jako gość ‚Szkła…’ bardzo dziękuję za gościnę. Stacja niszczy niewinnego człowieka i dlatego nie chcę tego wspierać swoją obecnością. Dziękuję Tomku i Wojtku. Będę was miło wspominać, podobnie jak pozostałych, których poznałem dzięki ‚Szkłu…” – napisał.
Krzysztof Daukszewicz w niedzielę na swoim profilu zamieścił screen maila Roberta Górskiego. – Robercie, dziękuję za wsparcie i dobrą solidarność. Wykonałeś wyjątkowy gest w dzisiejszych czasach – skomentował.
Robert Górski do grona współprowadzących „Szkło kontaktowe” dołączył w czerwcu ub.r.
Natomiast Tomasz Sianecki na początku niedzielnego wydania „Szkła kontaktowego” poinformował o rezygnacji Artura Andrusa. – Jest jeszcze trzecia osoba, która podjęła podobną decyzję, to Artur Andrus – powiedział Sianecki, wspominając o odejściu ze „Szkła” Krzysztofa Daukszewicza i Roberta Górskiego. Dodał, że jego obecność i obecność Marka Przybylika w niedzielnym programie nie oznacza, że oni nie solidaryzują się z Daukszewiczem, jest „wprost przeciwnie”.
– Z pewnością dla nas „Szkło kontaktowe” jest pewną wartością, której będziemy bronić. Mam nadzieję, że też dla państwa. Jeśli chodzi o naszych kolegów, czyli Krzysztofa Daukszewicza, Roberta Górskiego i Artura Andrusa, możemy im tylko bardzo serdecznie podziękować za wszystko co dla „Szkła” zrobili. My będziemy próbowali ten program dla państwa w dalszym ciągu robić – powiedział Sianecki.