Serial „Reset”: Sąd może zmusić TVP do usunięcia zmanipulowanych wypowiedzi

Serial TVP "Reset" ma w założeniu zdyskredytować polityków obecnej opozycji

– Jeśli chcą skutecznie usunąć swoje zdjęcia i wypowiedzi z tego dokumentu, powinni możliwie szybko złożyć w sądzie wniosek o zabezpieczenie powództwa w związku z naruszeniem dóbr osobistych – mówi w Press.pl prof. Marcin Górski, adwokat, radca prawny, wykładowca prawa na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Chodzi o zagranicznych ekspertów zajmujących się Rosją: Edwarda Lucasa i Billa Browdera, którzy są oburzeni propagandowym kontekstem, w jakim autorzy serialu TVP pt. „Reset” umieścili ich wypowiedzi.

Pierwszy odcinek serialu „Reset” autorstwa Michała Rachonia z TVP Info oraz historyka Sławomira Cenckiewicza został wyemitowany w poniedziałek 12 czerwca w TVP 1 i TVP Info. Zgodnie z oczekiwaniami dokument miał charakter propagandowy. Jego celem było oskarżenie polityków opozycji, przede wszystkim Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego, o serwilistyczną postawę wobec Federacji Rosyjskiej w czasach rządów koalicji PO-PSL.

Jak pisaliśmy w „Presserwisie”, autorzy „Resetu” nie poinformowali Edwarda Lucasa i Billa Browdera o faktycznym temacie „Resetu”. W rozmowie z nami Edward Lucas, światowej sławy brytyjski dziennikarz, wieloletni redaktor „The Economist”, podkreślił, że TVP poprosiła go o komentarz do materiału, który – jak uważał – miał być dokumentem o resecie ery Obamy, którego mocno krytykował. Natomiast fragmenty wypowiedzi amerykańskiego finansisty Billa Browdera zostały wykorzystane do przekonywania widzów, że rząd Tuska ocieplał stosunki z Rosją mimo zbrodni reżimu Władimira Putina.

„Byłem bardzo rozczarowany, gdy dowiedziałem się, że polski film dokumentalny zatytułowany »Reset«, w którym się wypowiadałem, jest wykorzystywany do ataku na Radosława Sikorskiego jako polityka prorosyjskiego i stara się wykluczyć go z polskiej polityki. Nie przychodzi mi na myśl wiele osób, które skuteczniej sprzeciwiały się Putinowi niż Radek” – napisał Bill Browder na Twitterze.

Oburzenia nie krył również Edward Lucas. „Jestem przerażony, widząc, jak moje poglądy i nazwisko są wykorzystywane jako »dowód« w polskich krajowych atakach politycznych na @sikorskiradek i inne osoby. Dzieje się to bez mojej zgody i wiedzy” – napisał na Twitterze. – „Znam @radeksikorski osobiście od lat 80. Można się nie zgadzać z jego stanowiskiem politycznym – to normalne w demokracji. Twierdzenie, że jest »rosyjskim agentem« jest równie absurdalne, co godne pogardy”.

W reakcji na emisję „Resetu” Edward Lucas zwrócił się do autorów dokumentu oraz dyrektora Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Michała Adamczyka i jego zastępcy ds. TVP Info Samuela Pereiry o usunięcie materiałów z nim z internetowej wersji filmu. Zażądał też publicznego zapewnienia, że w pozostałych odcinkach serii nie zostaną użyte żadne fragmenty z jego udziałem.

Mimo to autorzy serialu nie zamierzają niczego usuwać. „Panowie do tej pory nie wskazali ani jednego fragmentu z pierwszego odcinka »Resetu«, który zawierałby jakiekolwiek nieprawdziwe informacje” – poinformowało „Presserwis” biuro informacji TVP.

W ocenie prof. Marcina Górskiego TVP i autorzy „Resetu” naruszyli dobra osobiste obu ekspertów. – Proszę sobie wyobrazić, że dziennikarz zapytał mnie np. czy lubię lizać lody. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że tak. Ale w opublikowanym materiale wybiera z tego dialogu tylko informację, że lubię lizać. I umieszcza ją w kontekście, który mnie kompromituje – mówi Marcin Górski. – W odniesieniu do uznanych światowych ekspertów umieszczenie ich wypowiedzi w kontekście, którego nie znali i które miały uzasadnić tezę sformułowaną w celach propagandowych, nosi znamiona klasycznego naruszenia dóbr osobistych. Zostali zaprezentowani jako osoby wpisujące się swoimi opiniami w prymitywną propagandę, co godzi w ich wizerunek i podważa dorobek – dodaje.

W ocenie prof. Górskiego skuteczną metodą zmuszenia TVP do usunięcia wypowiedzi Edwarda Lucasa i Billa Browdera jest stwierdzenie naruszenia ich dóbr osobistych i złożenia w sądzie wniosku o zabezpieczenie powództwa.

– Pierwszym krokiem powinno być wysłanie maila do autorów dokumentu i redaktora naczelnego bądź dyrektora redakcji odpowiedzialnej z zaznaczeniem konkretnych minut, w których występują i żądaniem ich usunięcia z już wyemitowanego, dostępnego w internecie odcinka. W wiadomości powinno zawierać się też żądanie usunięcia wypowiedzi w kolejnych częściach serialu. Ważne, żeby dokładnie wskazać czas, do której te czynności TVP ma wykonać, np. do godziny 12 danego dnia – mówi.

W jego ocenie jest mało prawdopodobne, aby TVP wykonała to żądanie. – Gdy wyznaczona w mailu godzina minie, należy możliwie szybko przygotować wniosek do sądu o zabezpieczenie powództwa w związku z naruszeniem dóbr osobistych. Należy w nim wskazać konkretne fragmenty dokumentu i uzasadnić, dlaczego ich dostępność godzi w dobre imię. Teoretycznie sąd powinien rozpatrzeć taki wniosek w ciągu kilku dni. Niestety, czasem trwa to kilka tygodni. Ale to jedyna droga relatywnie szybkiej interwencji. Rozpatrując wniosek o zabezpieczenie powództwa, sąd nie przeprowadza postępowania dowodowego; nie rozstrzyga, czy doszło do naruszenia dóbr osobistych, czy też nie. Jednak jeśli udzieli zabezpieczenia, TVP będzie musiała usunąć wskazane fragmenty. Decyzję sądu o udzieleniu zabezpieczenia powództwa można zaskarżyć, ale nie można jej nie wykonać – za jego zlekceważenie grożą bardzo surowe kary – podkreśla Marcin Górski.

Prof. Górski zaznacza, że wniosek o zabezpieczenie powództwa może być złożony przed złożeniem pozwu o naruszenie dóbr osobistych. – Jednak jeśli sąd udzieli zabezpieczenia powództwa, pozew należy złożyć w ciągu 14 dni od doręczenia tej decyzji. Sprawa może ciągnąć się latami, a rozstrzygnięcie może nastąpić w czasie, gdy nikt o niej pamiętać nie będzie – przypuszcza Marcin Górski.