Dymisja Wojciecha Wybranowskiego ze stanowiska naczelnego „Głosu Wielkopolskiego” zaskoczyła część rynku, bo był jednym z najlepszych szefów dzienników w Polska Press ery Doroty Kani. Jeszcze bardziej jednak zaskakuje, że to już siódma zmiana w kierownictwach tytułów regionalnych PP w ciągu ostatnich miesięcy.
Pierwszym ważnym naczelnym, który rozstał się z koncernem, był Wojciech Mucha, szef krakowskiego „Dziennika Polskiego” i „Gazety Krakowskiej”. W listopadzie ubiegłego roku rozwiązał umowę za porozumieniem stron. Swoją funkcję pełnił półtora roku.
Przyczyny zmian w PPG
W listopadzie ub.r. z funkcji naczelnego „Gazety Wrocławskiej” odszedł Artur Matyszczyk. Pozostał jednak w Polska Press jako redaktor naczelny serwisów tematycznych grupy. Szefem gazety był przez rok. „Wrocławska” pod rządami Orlenu generalnie miała pecha do naczelnych. Alicja Giedroyć-Skiba wytrzymała na stanowisku zaledwie cztery miesiące. Odeszła po tym, jak skrytykowała wizję rozwoju prasy drukowanej, którą jej przełożona Dorota Kania przedstawiła na forum ekonomicznym w Karpaczu.
W lutym 2023 roku zmiana nastąpiła też w Gdańsku i Katowicach. Artur Kiełbasiński został przeniesiony ze stanowiska redaktora naczelnego „Dziennika Bałtyckiego” do centralnych struktur grupy Polska Press. Zajął się rozwojem treści wideo w koncernie. W fotelu naczelnego spędził 19 miesięcy. Grzegorz Gajda, naczelny „Dziennika Zachodniego”, również został przeniesiony w ramach struktur firmy po 19 miesiącach szefowania. Został dyrektorem działu wsparcia sprzedaży i dyrektorem działu realizacji projektów w Polska Press Grupie. Odpowiada za „strategiczny obszar przychodowy makroregionu Śląsk”.
Długo miejsca nie zagrzał Mirosław Malinowski, który na stanowisko redaktora naczelnego „Dziennika Łódzkiego” również dostał się w czerwcu 2021 roku na fali zmian w Polska Press przejętej przez Orlen. Malinowski w styczniu tego roku został przesunięty na stanowisko koordynatora wydawców print w oddziale łódzkim. Sam oddział w ramach tworzenia makroregionów został połączony z oddziałem kieleckim.
O przyczynach zmian na stanowiskach naczelnych Polska Press Grupa nie informowała zbyt chętnie. Jedynie w przypadku Łodzi, Wrocławia i Gdańska decyzje kadrowe były związane oficjalnie z tworzeniem makroregionów. Naczelnym „Dziennika Łódzkiego” został szef kieleckiego „Echa Dnia” Stanisław Wróbel – jedyny z 20 naczelnych, którzy nie zostali wymienieni po przejęciu grupy przez Orlen. „Gazetą Wrocławską” zarządza Janusz Życzkowski, który jest też naczelnym „Gazety Lubuskiej”. W gdańskim „Dzienniku Bałtyckim” natomiast szefem został Przemysław Szymańczyk – od września 2021 roku redaktor naczelny „Głosu Dziennika Pomorza” i „Głosu Szczecińskiego”.
Niedopuszczalna krytyka wobec władzy
Przyczyn dymisji redaktorskich nie podano w przypadku Grzegorza Gajdy (zastąpił go dotychczasowy zastępca – Jędrzej Lipski) i Wojciecha Muchy (początkowo jego gazety objął naczelny rzeszowskich „Nowin” Arkadiusz Rogowski, natomiast w styczniu zastąpił go Maciej Kwaśniewski, były dziennikarz „Dziennika Polskiego” a ostatnio szef kwartalnika „Taternik”). Nie wiadomo też nic oficjalnie o przyczynach zwolnienia Wojciecha Wybranowskiego. Zastąpiła go Anna Raczyńska – wcześniej, w latach 2016-2019, dyrektorka TVP Bydgoszcz, z której odeszła na własną prośbę.
Jest jasne, że w przypadku Wojciecha Muchy w Krakowie rolę odgrywały partyjne interesy. Zarządzał nimi Ryszard Terlecki, wpływowy poseł PiS z Krakowa, bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego, który nie był głuchy na sugestie Jacka Majchrowskiego, prezydenta Krakowa. Majchrowski miał pretensje do krakowskich dzienników, bo był na ich łamach krytykowany.
Z kolei Wojciech Wybranowski – jak napisał wczoraj Onet – został zdymisjonowany, bo nie gwarantował, że największy dziennik w Wielkopolsce będzie przed wyborami tubą propagandową PiS. Portal napisał, że „na pozbycie się Wybranowskiego naciskał zwłaszcza szef poznańskiego PiS Bartłomiej Wróblewski”.
Zarówno Mucha, jak i Wybranowski robili najlepsze dzienniki w Polska Press. Dopuszczali – w pewnej dawce – głosy krytyczne wobec władzy, a zespoły pod ich kierunkiem mogły pochwalić się udanymi tekstami dziennikarskimi.
Niełatwo znaleźć fachowców
Dr hab. Adam Szynol, medioznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego, który od 20 lat zajmuje się prasą regionalną i lokalną w Polsce, mówi, że przyczyn tak częstych zmian kadrowych może być kilka.
– Widać, że w Polska Press nie ma zbyt długiej ławki. Już w 2021 roku kompetencje nominatów, którzy przyszli do gazet Polska Press, pozostawiały sporo do życzenia – mówi Adam Szynol w rozmowie z „Presserwisem. – Było wśród nich wielu dość przypadkowych ludzi, by nie rzec: z łapanki. Nawet jeżeli nowi właściciele już wcześniej przymierzali się do zmian, to w regionach nie jest wcale tak łatwo znaleźć fachowców, którzy po pierwsze znają się na rynku wydawniczym, po drugie mają posłuch w środowisku, prestiż, poważanie.
W przypadku Wrocławia medioznawca wskazuje na konflikt między Alicją Giedroyć-Skibą a Dorotą Kanią, po którym trudno było znaleźć na lokalnym rynku odpowiedniego fachowca. – Kogoś, kto będzie światopoglądowo pasował, będzie coś potrafił i nie będzie robił w swoich wstępniakach kilkunastu czy kilkudziesięciu błędów, w tym interpunkcyjnych – dodaje Szynol.
Zwraca też uwagę na inny aspekt zmian w PP: naczelni sami mogą chcieć się ewakuować na bezpieczniejsze pozycje. – Niektórzy z nich być może sami dochodzą do wniosku, że Polska Press dzisiaj to nie jest model przyszłościowy. Zagościli w regionalnych gazetach, bo liczyli na jakieś korzyści, ale widzą, że za chwilę sytuacja może się mocno zmienić. Okazało się też, że fruktów tam wielkich nie ma, robota jest trudna, zespół mały i zwykle skonfliktowany.
Zdaniem Adama Szynola tak częste zmiany naczelnych są też fatalne dla samych zespołów redakcyjnych. – Jak budować w takich sytuacjach zespół, który ma być ze sobą zgrany, który ma stanowić jakąś całość? – pyta retorycznie. – Fatalnie wpływa też na zaufanie czytelników, na które regionalne redakcje pracowały latami. To jest w tej chwili marnotrawione i cierpią na tym i zespoły, i brandy – mówi.