Podczas konferencji „Dezinformacja jutra. Przyszłość wojny informacyjnej” prezes PAP Wojciech Surmacz zaznaczył, że „temat dezinformacji jest bieżący i wciąż aktualny”. „W zasadzie codziennie mamy do czynienia z nowymi środkami aktywnie wprowadzającymi nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie rosyjską dezinformację” – dodał.
Przypomniał, że „niedawno minęło sto lat od momentu, kiedy rosyjska dezinformacja zaczęła działać instytucjonalnie, jako specjalnie powołany do tego urząd”. „To wydarzyło się w styczniu 1923 roku na polecanie Feliksa Dzierżyńskiego” – powiedział. „Od stu lat, bez przerwy, jest niezwykle profesjonalnie i skutecznie prowadzony. My, Polacy, to rozumiemy, ale świat tego kompletnie nie rozumie” – podkreślił.
Wojciech Surmacz powiedział, że „kilka miesięcy temu wydaliśmy album fotograficzny, który przedstawia rosyjską wojnę przeciwko Ukrainie. Pokazujemy w nim udział Polski i wparcie Polaków dla Ukraińców. Ten album wraz z moim listem, w którym przypomniałem rocznicę historyczną, o której mówiłem, rozesłaliśmy do wszystkich światowych agencji prasowych z prośbą o odniesienie się do niego” – powiedział.
„Przyszło wiele podziękowań, m.in. bardzo obszerny i życzliwy list od szefowej Associated Press, która napisała we wstępie, że bardzo nam gratuluje tego albumu oraz stulecia walki z dezinformacją. Odczytała historyczny fakt w ten sposób, że to w Polsce powstała taka instytucja do walki z rosyjską dezinformacją sto lat temu. Nam się to może wydawać śmieszne, ale to oznacza, że wciąż jest przed nami dużo pracy w uświadamianiu naszych przyjaciół za granicą, z czym tak naprawdę trzeba się mierzyć” – zaznaczył.
„Element Rosji informacyjnej toczony jest od wielu lat między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim, a teraz Rosją. W przypadku Stanów możemy mówić o deep state, ale w Rosji możemy mówić o aparacie bezpieczeństwa” – powiedział prezes PAP Wojciech Surmacz.
Jego zdaniem, „rzeczywiście jest tak, że aparat bezpieczeństwa versus deep state ma ogromną przewagę”. Przytoczył słowa jednego z szefów KGB, który w latach 60. powiedział „jak to dobrze, że oni mają wolność słowa, gdyby jej nie mieli, to musielibyśmy ją wymyśleć”. Jak wyjaśnił Surmacz, „Rosjanie perfekcyjnie wykorzystują element wolności słowa w krajach demokratycznych”.
Nawiązując do pytania, „jak wysoko Polska jest w rankingach walki z dezinformacją, wyjaśnił, że problem jest w tym, że takich rankingów nie ma”. „Są za to rankingi wolności słowa, w których Polska jest coraz niżej przynajmniej w ostatnich latach” – dodał.
Powiedział, że w piątek miał spotkanie z szefami największych mediów w Szwajcarii, którzy przyjechali dowiedzieć się jaki jest stan wolności słowa w Polsce. „Odwiedzili już redakcję Axel Springer, byli w TVN, w Agorze i potem przyjechali do PAP, strasznie byli zdruzgotani informacjami, które tam usłyszeli na temat wolności słowa” – opowiadał. „Jeden z dziennikarzy spytał mnie o stan wolności słowa w Polsce. Spytałem, czym według niego jest wolność słowa. On to wytłumaczył, ja się z nim zgodziłem. Ale akurat dzień wcześniej jeden ze szwajcarskich dzienników napisał o polskich obozach koncentracyjnych. Więc powiedziałem mu: +czy informacja, którą podał wczoraj jeden z twoich kolegów to wolność słowa?+ On stwierdził, że nie i że było to nieporozumienie. A ja powiedziałem, że to nie nieporozumienie, a klasyczna dezinformacja. Zaczęliśmy dyskutować o dezinformacji” – relacjonował prezes PAP. Wyraził żal, że nie ma rankingów dezinformacji. „Ale może patrząc na rankingi wolności słowa i nasze w nich miejsce, warto sprawdzić, kto nas ocenia” – dodał.
European Alliance of News Agencies
PAP należy do European Alliance of News Agencies – to sojusz zrzeszający 32 agencje z Europy. Podkreślił, że należy do niego również TASS. Surmacz powiedział, że po wybuchu wojny w Ukrainie złożył wniosek o wykluczenie TASS z tego zrzeszenia. „Dwa miesiące później w Sarajewie odbyło się walne zgromadzenie European Alliance of News Agencies, na którym odbyło się głosowanie nad wykluczeniem TASS z tej organizacji. I przegraliśmy. TASS nie został wykluczony. Później na wniosek austriackiej agencji głosowano zawieszenie w prawach członka i na to większość się zgodziła” – poinformował. „Po głosowaniu rozmawiał z szefami dwóch agencji z południowej Europy, którzy zapytali go +dlaczego Ukraina tak się bije z tymi ruskimi? Po co w ogóle walczą? Przecież i tak przegrają+. Potem dałem im wykład z historii” – mówił.
„Na koniec, kiedy już byliśmy pod hotelem, szef na odchodnym rzucił mi przez ramię: +a w tym Auschwitz to naprawdę jest polski obóz?+”. Wtedy zaprosiłem go do Polski na event Media Przyszłości i zaproponowałem, że przy okazji zorganizuję dla niego zwiedzanie Auschwitz. On tam pojechał. Kiedy go spotkałem, nie był w stanie wydobyć z siebie ani słowa. Powiedział jedynie: +przepraszam, to zostanie ze mną do końca życia+” – dodał.
Dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich dr Łukasz Kamiński podkreślił, że dezinformacja nie jest tym samym co fake news. „Najlepsza dezinformacja opiera się na informacjach prawdziwych” – powiedział.
Przypomniał, że dezinformacja była wykorzystywana od starożytności, ale możliwości działań dezinformacyjnych rosną wraz z postępem techniki”.
Zaznaczył także, że „bardzo łatwo jest manipulować historią”. „Historia mierzy się z różnicą poglądów, sprzecznością interpretacji i chociażby granica między tym, co jest debatą a świadomą dezinformacją jest nieczytelna, także z punktu widzenia odbiorców” – dodał.
„Historia jest bardzo niebezpiecznym narzędziem, ponieważ o pamięć i przeszłość jest oparta ludzka tożsamość każdej wspólnoty. Uderzanie w pamięć historyczną jest elementem bardzo skutecznym i potencjalnej destabilizacji” – powiedział Kamiński.